- Wieczorem mnie wypuścili i było to dla mnie bardzo niemiłym zaskoczeniem. Nie ukrywam, że nieprzyjemnym, bo przecież działałem cały czas.
Uważałem zresztą, że jestem w sytuacji dużo gorszej niż internowani. Miałem absolutny imperatyw, że muszę działać, i sądziłem, że w efekcie pójdę siedzieć, co było gorsze od internowania - mówi w wywiadzie dla "Gazety Polskiej" Jarosław Kaczyński, wspominając początki stanu wojennego i swoje "niemiłe zaskoczenie" tym, że internowany nie został. W przeddzień kolejnej rocznicy wprowadzenia stanu wojennego opowiada o swojej opozycyjnej działalności i tym, jaką odwagą się wykazał ("idąc pewnie, przeszedłem między milicjantami i wszedłem do siedziby PAN").
"Nie wolno tak mówić"
Kaczyński faktycznie był w gorszej sytuacji niż internowani? - Nie chcę tego szeroko komentować, bo to - przepraszam - jest głupie - stwierdził prof. Friszke. - 13, 14, 15
grudnia 1981 r. bardzo trudno było powiedzieć, co to znaczy internowanie. I internowani nie wiedzieli, jaki czeka ich los. W wielu dyktaturach, przy puczach np. w Ameryce Południowej - a takie porównania się nasuwały - ludzie w ten sposób zgarnięci przez policję w najlepszym razie trafiali na wiele lat do więzienia. A działy się tam straszne rzeczy. W Chile część osób złapanych została rozstrzelana. Mówienie o tym, że jak ktoś został internowany, to miał dobrze, jest nieprzyzwoite - stwierdził profesor prof. Andrzej Friszke, historyk, członek Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej, członek Rady IPN. Dodaje jednak, że "już po kilku-kilkunastu tygodniach od internowania było wiadomo, że to nie wiąże się z jakąś masakrą". - Ale w pierwszej chwili tego nie było wiadomo i mnóstwo ludzi próbowało tego internowania unikną - chowali się, ukrywali, uciekali.
Kaczyński był szeregowym pracownikiem OBS
- Decyzję o internowaniu podejmowała milicja. Na listy internowanych trafiały osoby, co do których podejrzewano, że mogą być organizatorami sprzeciwu, oporu, działań wymierzonych przeciw wprowadzeniu stanu wojennego. Pochodziły one z różnych środowisk: robotniczych, inteligenckich, studenckich. Było ich kilka tysięcy. Cechowała ich szczególna aktywność, szeroko rozumiana - wyjaśnia prof. Friszke, historyk, autor m.in. książki "KOR. Ludzie-działania-idee".
Przypomina, że Jarosław Kaczyński był niewielkiej rangi działaczem NSZZ "Solidarności". - Nie wchodził w skład żadnego regionalnego zarządu. W Regionie Mazowsze było w nim kilkadziesiąt osób. Kaczyńskiego tam nie było. Był po prostu pracownikiem Ośrodka Badań Społecznych, jednym z ok. dwudziestu. To była w hierarchii związkowej niska ranga. Pracowali tam m.in. Bronisław
Komorowski (został internowany - red.) czy Ludwik Dorn (ścigany listem gończym - red.). Niektórych internowano, ale większość nie. Kaczyński miał różnych znajomych, był zaprzyjaźniony z (internowanym) Antonim Macierewiczem (szefem Ośrodka Badań Społecznych - red.), któremu doradzał w sprawach prawnych. Ale nie internowano wszystkich znajomych Macierewicza - stwierdza profesor.
- Jak wywlekanie historii sprzed 30 lat i odwracanie jej na swoją korzyść wygląda w oczach ludzi, którzy byli internowani? - pytamy. - To jest obrzydliwe - kwituje prof. Friszke.
nebukadnezar
Oceniono 567 razy 551
"Jego zasług nie można policzyć,
bo we wszystkim w czym mógł-uczestniczył
już od dziecka do chłopców się garnął,
nazywając ten ruch solidarność.
Pod Grunwaldem sam dowodził wojskiem
rad udzielał Curie-Skłodowskiej,
strzelił bramkę na Wembley Anglikom,
Dzięki niemu się zrodził Palikot.
Sam usypał kopiec Kościuszki
i przepędził znad Wisły w dal Ruskich,
on Szymborskiej wiersze dyktował
,,Wszystko płynie,, - to jego są słowa.
Wstrzymał słońce, by ziemię poruszyć,
to on w raju Adama miał kusić.
Do powstania się właśnie gotował,
kiedy weszła na oddział salowa..."
.../R.B./...