90 lat wrocławskiego teatru Capitol. "Widownia wygląda jak w dniu otwarcia"
Był bardzo nowoczesny i niezwykle efektowny. Miał kilka pięter. Górował nad sąsiednimi budynkami przy Gartenstrasse, dziś ul. Piłsudskiego. Jego fasada wyłożona była złoconymi płytkami. Odbijały się w niej czerwono-niebieskie neony z jarzeniowych rur, które ułożone były w nazwę CAPITOL. Do wybuchu II wojny światowej był to kinoteatr.
Wanna z zapachami
Naszpikowany nowinkami kinoteatr Capitol był najnowocześniejszym teatrem w przedwojennych Niemczech. Na pulpicie dyrygenta był aparat telefoniczny oraz specjalny sygnalizator, który ułatwiał kontakt z kierownikiem sceny i oświetleniowcem.
- Był też absolutnie unikatowy system chłodzenia widowni. W piwnicy stała specjalna wanna wypełniona lodem. W tej wannie było też miejsce do wlewania olejków eterycznych i specjalna instalacja ze sznurków. Kanały powietrzne przechodziły przez wannę, a chłodne, pachnące powietrze docierało na widownię - opowiada Konrad Imiela, dyrektor Teatru Muzycznego Capitol.
Podczas bombardowań wojennych zniszczona została spora część budynku. Ocalało tylko samo serce teatru, czyli widownia i scena. Kilka lat temu Capitol przeszedł kapitalny remont. Rekonstrukcją zabytkowych wnętrz kierowała Anna Morasiewicz, która godzinami analizowała detale zachowane na starych fotografiach, planach i w architektonicznych magazynach.
Kolor jak przed wojną
- Kolor foteli i ścian jest dokładnie taki, jak w przedwojennym Capitolu. Na jednym z balkonów udało się znaleźć strzępek pięknego, czerwonego weluru. Dlatego dziś kolor foteli jest taki sam jak 90 lat temu - mówi Joanna Kiszkis z Teatru Muzycznego Capitol.
Widownia też dziś wygląda, jak w dniu otwarcia teatru w 1929 roku. Ściany wyłożono srebrem i złotem: płatkami aluminium i szlagmetalu, czyli imitacji złota. - Nie ma drugiej takiej widowni w Polsce. Niemiecki modernizm podkręcony kiełkującym art deco, to absolutnie unikatowe wnętrze - przekonuje rzecznika.
Woda wdarła się na widownię
W czasach PRL-u pod oknami Teatru Capitol co roku przechodził pochód pierwszomajowy. W latach 80-tych odbywały się tam demonstracje i starcia.
W 1997 roku, podczas powodzi tysiąclecia, pierwsza woda wlała się do teatru przez toalety we foyer. Następnie amfibia wybiła szybę w holu i z impetem wdarło się więcej wody. Parter widowni zalany był prawie w całości. Charakteryzatornia i garderoba męska też. Nie udało się uratować instrumentów z orkiestronu pod sceną. Peruki, buty, scenografia - do wyrzucenia. Artyści ratowali, co się da. Osuszanie trwało kilka miesięcy.
Czuć tu Breslau
Przedwojenny Capitol miał 1200 foteli i zawsze pełną widownię. Dziś jest podobnie. Teatr Muzyczny Capitol ma 760 miejsc i na widowni niemal zawsze komplet. W repertuarze: "Blaszany bębenek", "Mistrz i Małgorzata", "Trzej muszkieterowie" i najnowszy "Mock. Czarna Burleska".
- Przebywając i pracując w tym budynku, czujemy tamtą epokę - mówi Konrad Imiela. - I wiadomo, że przedwojenne Niemcy to faszyzm i zło. Ale przecież nie wszyscy, którzy tu mieszkali, byli faszystami. Tu tworzyli wspaniali artyści, to było miasto wyjątkowych intelektualistów, z kulturą i sztuką na najwyższym poziomie. Pracując na co dzień w tym teatrze, przygotowując przedstawienia, gdzieś podłączamy się pod tamten blichtr, pod tamten Breslau.
Teatr można też zwiedzić na wirtualnym spacerze.