Złapcie w końcu Kony'ego! Kampania na YouTube przyciąga miliony
Ponad 60 milionów osób obejrzało ten filmik na YouTube. Kampania ''Kony 2012'' trwa od kilku dni. Zachęca wszystkich: poznajcie tego afrykańskiego zbrodniarza. Może jak stanie się ''sławny'' w końcu uda się go złapać i osądzić.
- W tej chwili na Facebooku jest więcej ludzi niż było na świecie 200 lat temu - tymi słowami zaczyna się 30-minutowy film. Jak przekonuje narrator: obecne możliwości komunikowania się na niespotykaną dotąd skalę zmieniają świat. A więc i kampania "Kony 2012" może go zmienić.
Kampania to dzieło organizacji pozarządowej Invisible Chidren z San Diego. Jej szef Jason Russel jest filmowcem, wiele razy podróżował po Ugandzie. Postanowił opowiedzieć światu historię Josepha Kony'ego, założyciela i przywódcy ugandyjskiej Armii Bożego Oporu. To fanatyczna grupa partyzantów. Każdy Ugandyjczyk słyszał o Armii. Przez lata siała ona postrach w kraju - na swoim koncie ma dziesiątki tysięcy zabójstw. Jej członkowie byli znani także z wykorzystywania do swoich zbrodni dzieci. Porywali je i zmuszali do walki. Jak szacują organizacje pozarządowe, od rozpoczęcia ugandyjskiego konfliktu w 1987 roku Armia Kony'ego porwała ok. 25-30 tys. dzieci.
Jason Russel jest narratorem filmu. Widzimy na nim jego syna, który wychowuje się w Kalifornii. To jak ojciec opowiada mu kim jest zbrodniarz i dlaczego świat powinien o nim wiedzieć. Widzimy też dzieci z Ugandy, które padły ofiarą Amii. - Zamordowali mojego brata. Jestem sam. Nie mam przyszłości. Wolę umrzeć niż być na tym świecie - mówi jeden z chłopców. Widzimy także ludzi, którzy już zaangażowali się w akcję. I efekty ich pracy.
"Kony ma się pojawić w każdym mieście na świecie"
Organizacja Invisible Children chce, by jak najwięcej osób dowiedziało się o Konym. Zachęcają do przypominania amerykańskim władzom o sytuacji w Ugandzie, ale także do rozpropagowywania plakatów, naklejek i innych gadżetów akcji "Stop Konny". By dowiedział się cały świat. By pod naciskiem opinii publicznej skłonić polityków i wielkie organizacje do działania, do pomocy Ugandzie i do schwytania bezkarnych zbrodniarzy.
- Naszym celem jest, byśmy o tym mówili. Wydrukowaliśmy setki tysięcy plakatów i naklejek. Pojawiają się już na ulicach miast na całym świecie - mówi Russel. Jego organizacja chce, by do 20 kwietnia "Kony pojawił się w każdym mieście na ziemi". Tego dnia odbędzie się nocna akcja rozklejania plakatów ''Kony 2012''. Gdzie tylko się da.
Akcję docenił Biały Dom, a w jej rozpropagowywanie zaangażowali się celebryci. M.in. amerykańska prezenterka i potentata medialna Oprah Winfrey, piosenkarka Rihanna, aktor George Clooney czy idol nastolatek piosenkarz Justin Bieber - przesyłali poparcie akcji na Twitterze.
Krytyka: Nie wszystko się zgadza...
Film organizacji Invisible Children spotkał się także z krytyką. Zarzuca się mu, że nie pokazuje prawdziwego obrazu Armii Bożego Oporu. Że - pomimo wielu zbrodni - jej siła słabnie. Kiedyś liczyła tysiące członków i siała postrach w całym kraju, a teraz oddanych zwolenników Kony'ego jest może kilkuset. - To wideo może wprowadzić w błąd. Dzieci występujące w filmie sprawiają wrażenie, jakby wojna wciąż trwała. Tak nie jest - mówi agencji Reuters Angelo Izama, reporter ugandyjskiej gazety "Daily Monitor".
Amerykański Departament Stanu zapewnia: doceniamy wysiłek włożony w nagłaśnianie przerażających zbrodni. Jednak dodaje: nie jest tak, że ignorujemy poroblem. - Wojsko amerykańskie zrobiło wiele dla Ugandy, wielokrotnie zarówno na terenie tego kraju, jak i państw sąsiednich Amerykanie starali się zlikwidować działalność Armii Kony'ego. - Pomagaliśmy logistycznie, przeprowadzaliśmy treningi, wspieraliśmy walkę z członkami Armii - wylicza rzeczniczka departamentu.
... a film upraszcza rzeczywistość
Krytycy dodają także: ten film upraszcza rzeczywistość. Kampania sugeruje, że mobilizacja w mediach społecznościowych może zmienić sytuację, jeśli chodzi o walkę o prawa człowieka. Zapomina się tym samym o ludziach, którzy są na miejscu, pomagają tam od lat i najlepiej rozumieją sytuację i specyfikę regionu.
"To powinno stać się wcześniej''
Jednak wielu Ugandyjczyków jest wdzięcznych za pomoc i nagłośnienie ich sprawy. - Chciałbym, żeby coś takiego stało się wcześniej - powiedział rzecznik ugandyjskich sił zbrojnych w rozmowie z BBC. - Powinniśmy byli dużo wcześniej go powstrzymać; to się nie udało.
Krytycy i zwolennicy akcji zgadzają się jednak: zbrodniarza trzeba złapać jak najszybciej. - Nie tylko, by pomóc Ugandzie. Ale także, by pokazać światu, że jest jeszcze sprawiedliwość - mówią zwolennicy akcji w filmie. - I, by kiedyś na świcie nie było już miejsca dla takich ludzi - dodaje twórca filmu.
W 2005 roku Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz aresztowania zbrodniarza. Jest na pierwszym miejscu listy poszukiwanych. Do tej pory nie udało się go schwytać.
Jason Russel jest narratorem filmu. Widzimy na nim jego syna, który wychowuje się w Kalifornii. To jak ojciec opowiada mu kim jest zbrodniarz i dlaczego świat powinien o nim wiedzieć. Widzimy też dzieci z Ugandy, które padły ofiarą Amii. - Zamordowali mojego brata. Jestem sam. Nie mam przyszłości. Wolę umrzeć niż być na tym świecie - mówi jeden z chłopców. Widzimy także ludzi, którzy już zaangażowali się w akcję. I efekty ich pracy.
"Kony ma się pojawić w każdym mieście na świecie"
Organizacja Invisible Children chce, by jak najwięcej osób dowiedziało się o Konym. Zachęcają do przypominania amerykańskim władzom o sytuacji w Ugandzie, ale także do rozpropagowywania plakatów, naklejek i innych gadżetów akcji "Stop Konny". By dowiedział się cały świat. By pod naciskiem opinii publicznej skłonić polityków i wielkie organizacje do działania, do pomocy Ugandzie i do schwytania bezkarnych zbrodniarzy.
- Naszym celem jest, byśmy o tym mówili. Wydrukowaliśmy setki tysięcy plakatów i naklejek. Pojawiają się już na ulicach miast na całym świecie - mówi Russel. Jego organizacja chce, by do 20 kwietnia "Kony pojawił się w każdym mieście na ziemi". Tego dnia odbędzie się nocna akcja rozklejania plakatów ''Kony 2012''. Gdzie tylko się da.
Akcję docenił Biały Dom, a w jej rozpropagowywanie zaangażowali się celebryci. M.in. amerykańska prezenterka i potentata medialna Oprah Winfrey, piosenkarka Rihanna, aktor George Clooney czy idol nastolatek piosenkarz Justin Bieber - przesyłali poparcie akcji na Twitterze.
Krytyka: Nie wszystko się zgadza...
Film organizacji Invisible Children spotkał się także z krytyką. Zarzuca się mu, że nie pokazuje prawdziwego obrazu Armii Bożego Oporu. Że - pomimo wielu zbrodni - jej siła słabnie. Kiedyś liczyła tysiące członków i siała postrach w całym kraju, a teraz oddanych zwolenników Kony'ego jest może kilkuset. - To wideo może wprowadzić w błąd. Dzieci występujące w filmie sprawiają wrażenie, jakby wojna wciąż trwała. Tak nie jest - mówi agencji Reuters Angelo Izama, reporter ugandyjskiej gazety "Daily Monitor".
Amerykański Departament Stanu zapewnia: doceniamy wysiłek włożony w nagłaśnianie przerażających zbrodni. Jednak dodaje: nie jest tak, że ignorujemy poroblem. - Wojsko amerykańskie zrobiło wiele dla Ugandy, wielokrotnie zarówno na terenie tego kraju, jak i państw sąsiednich Amerykanie starali się zlikwidować działalność Armii Kony'ego. - Pomagaliśmy logistycznie, przeprowadzaliśmy treningi, wspieraliśmy walkę z członkami Armii - wylicza rzeczniczka departamentu.
... a film upraszcza rzeczywistość
Krytycy dodają także: ten film upraszcza rzeczywistość. Kampania sugeruje, że mobilizacja w mediach społecznościowych może zmienić sytuację, jeśli chodzi o walkę o prawa człowieka. Zapomina się tym samym o ludziach, którzy są na miejscu, pomagają tam od lat i najlepiej rozumieją sytuację i specyfikę regionu.
"To powinno stać się wcześniej''
Jednak wielu Ugandyjczyków jest wdzięcznych za pomoc i nagłośnienie ich sprawy. - Chciałbym, żeby coś takiego stało się wcześniej - powiedział rzecznik ugandyjskich sił zbrojnych w rozmowie z BBC. - Powinniśmy byli dużo wcześniej go powstrzymać; to się nie udało.
Krytycy i zwolennicy akcji zgadzają się jednak: zbrodniarza trzeba złapać jak najszybciej. - Nie tylko, by pomóc Ugandzie. Ale także, by pokazać światu, że jest jeszcze sprawiedliwość - mówią zwolennicy akcji w filmie. - I, by kiedyś na świcie nie było już miejsca dla takich ludzi - dodaje twórca filmu.
W 2005 roku Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz aresztowania zbrodniarza. Jest na pierwszym miejscu listy poszukiwanych. Do tej pory nie udało się go schwytać.