USA: Nastolatek z misją pokojową w Korei Północnej
13-latek - Jonathan Lee- wyrusza do Korei Północnej, aby przekazać list komunistycznym władzom. Pomimo niechęci Pjongjangu do USA i narastających napięć pomiędzy obiema Koreami. Nastolatek chce prosić o zbudowanie w strefie zdemilitaryzowanej ?dziecięcego lasu pokoju?.
Johnathan Lee odleciał z portu lotniczego w Pekinie razem z rodzicami na tygodniową podróż do Pjongjang, stolicy Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej. Rodzina chłopca, pochodząca z Korei wspiera nastolatka w jego wyprawie.
Lee poinformował na swoim portalu, że wyrusza do Pjongjangu z propozycją budowy "dziecięcego lasu pokoju". Las miałby być posadzony w strefie zdemilitaryzowanej, znajdującej się w przesmyku pomiędzy państwami. - Dałoby to nadzieje na pokój wszystkim ludziom i dzieciom na świecie- stwierdził nastolatek - Wiele osób uważa, że ogromne napięcie uniemożliwi spełnienie moich próśb, ale ja wciąż wierzę w pomyślność mojej misji - dodał Lee.
Amerykańskie media podchodzą do sprawy z duża rezerwą, jednak zgadzają się w jednym przypadku - jeżeli marzenie chłopca doszłoby do skutku , byłby to prawdziwy kontrast w stosunku do ciężkich, betonowych fortyfikacji, zasieków z drutu kolczastego oraz pól minowych oraz tysięcy patrolujących je żołnierzy, z których słyną tereny graniczne.
Podróż odbywa się w czasie dużego napięcia pomiędzy obydwoma państwami, powstałe, gdy Korea Południowa wraz z USA oskarżyły północ o storpedowanie, należącego do Seulu, okrętu wojennego. Zginęło wtedy 46 południowokoreańskich żołnierzy.
Władze Korei Północnej, która nie utrzymuje stosunków dyplomatycznych z USA, zgodziły się na przyjazd Jonathana, pomimo niedawnego sporu pomiędzy państwami. Czterech obywateli amerykańskich zostało aresztowanych pod zarzutem nielegalnego wkroczenia na teren państwa komunistycznego.
Lee poinformował na swoim portalu, że wyrusza do Pjongjangu z propozycją budowy "dziecięcego lasu pokoju". Las miałby być posadzony w strefie zdemilitaryzowanej, znajdującej się w przesmyku pomiędzy państwami. - Dałoby to nadzieje na pokój wszystkim ludziom i dzieciom na świecie- stwierdził nastolatek - Wiele osób uważa, że ogromne napięcie uniemożliwi spełnienie moich próśb, ale ja wciąż wierzę w pomyślność mojej misji - dodał Lee.
Amerykańskie media podchodzą do sprawy z duża rezerwą, jednak zgadzają się w jednym przypadku - jeżeli marzenie chłopca doszłoby do skutku , byłby to prawdziwy kontrast w stosunku do ciężkich, betonowych fortyfikacji, zasieków z drutu kolczastego oraz pól minowych oraz tysięcy patrolujących je żołnierzy, z których słyną tereny graniczne.
Podróż odbywa się w czasie dużego napięcia pomiędzy obydwoma państwami, powstałe, gdy Korea Południowa wraz z USA oskarżyły północ o storpedowanie, należącego do Seulu, okrętu wojennego. Zginęło wtedy 46 południowokoreańskich żołnierzy.
Władze Korei Północnej, która nie utrzymuje stosunków dyplomatycznych z USA, zgodziły się na przyjazd Jonathana, pomimo niedawnego sporu pomiędzy państwami. Czterech obywateli amerykańskich zostało aresztowanych pod zarzutem nielegalnego wkroczenia na teren państwa komunistycznego.