Borowski: "Elektorat lewicy musi być pewny, że do koalicji z PiS nie dojdzie"
- SLD powinno zdecydowanie powiedzieć, z kim nie wejdzie w koalicję - apelował w Poranku Radia TOK FM Marek Borowski, były marszałek Sejmu, poseł SdPl.
Premier Donald Tusk powiedział ostatnio w Sejmie, że nieustanne ataki na rząd przez szefów PiS i SLD są dowodem na współpracę między Jarosławem Kaczyńskim i Grzegorzem Napieralskim. - W mojej ocenie współpraca SLD i PiS i planowane wspólne działania także po wyborach to realne zagrożenie - stwierdził szef rządu.
Jarosław Kaczyński już odciął się od spekulacji na ten temat. Sojusz - ustami szefa klubu Marka Wikińskiego i rzecznika partii Tomasza Kality - także.
Marek Borowski, były polityk SLD zaapelował jednak w TOK FM o bardziej jednoznaczne deklaracje ze strony lewicy. - Elektorat lewicy, jeśli ma rosnąć, musi być pewny, że do takiej koalicji nie dojdzie. Tymczasem słyszę deklaracje, że nie wiadomo, bo "o koalicjach będziemy wypowiadać się po wyborach" - mówił. I podkreślał: - Najważniejsze jest to, że nie pada jasna deklaracja. Rozumiem, że przed wyborami partie polityczne nie mówią z kim będą tworzyły koalicję, ale powinny powiedzieć, jeśli istnieje zdecydowany rozziew programowy, z kim nie będą jej tworzyły. Brak takiej publicznej deklaracji powoduje, że istnieje ziarno wątpliwości - dodał.
Szybkie uchwalenie budżetu. "To pomysł oryginalny..."
Rząd przyjął w czwartek projekt budżetu na 2012 r. Premier Tusk zapewnia, że projekt umożliwi obniżenie deficytu finansów publicznych. Opozycja jest krytyczna wobec tej propozycji, a ekonomiści sceptyczni co do tego, czy uda się obniżyć deficyt do 3 proc. PKB. Projekt przyjęto szybko - na początku maja - by, jak stwierdził szef rządu, budżet nie stał się przyczyną politycznych sporów w czasie kampanii wyborczej na jesieni tego roku.
Według Borowskiego natężenie wydarzeń - prezydencja Polski i wybory parlamentarne - powoduje, że nie potrzebne jest kolejne zamieszanie - tym razem z ustawą budżetową. - To jest pomysł oryginalny, żeby w tak szybkim czasie przyjąć budżet, ale nie budzi we mnie jakichś sprzeciwów - stwierdził były marszałek Sejmu.
Opozycja i tak krytykuje
Tymczasem krytyczna wobec projektu jest opozycja. Szef klubu PiS Mariusz Błaszczak uważa, że jest on "kolejną fikcją wyborczą" rządu i został przyjęty po to, by "obiecać złote góry". Zdaniem posła nad budżetem powinno się pracować wtedy, gdy będą znane wskaźniki ekonomiczne na przyszły rok. Błaszczakowi wtóruje Joanna Kluzik-Rostkowska z PJN. Według niej rząd "buja w obłokach i próbuje bałamucić", że bez poważnych reform finansów publicznych da się w ciągu dwóch lat obniżyć deficyt do 3 proc. PKB.
Natomiast wiceszef klubu SLD Marek Wikiński krytykuje przyspieszenie prac nad ustawą. Porównał przyjmowanie projektu budżetu w maju do budowania zamków na piasku. W opinii Wikińskiego, minister Rostowski "chce uchwalić ustawę budżetową i dopchnąć ją kolanem, a po wyborach będzie kolejna nowelizacja ustawy budżetowej".
- Przyzwyczaiłem się do tego, że nie ma takiego tematu, który byłby podejmowany przez rządzących, a który nie zostałby do końca i dogłębnie skrytykowany przez opozycję - komentował Borowski. - Nie mam jeszcze budżetu w ręku i nie mogę się wypowiadać co do szczegółów. Mamy za to założenia makroekonomiczne i one nie budzą zastrzeżeń. Są dyskusje dotyczące wysokości dochodów, ale zawsze są o tym dyskusje - dodał.
- Czy dojdzie do nowelizacji ustawy? Może dojść. To jest rozwiązanie praktyczne. Jeżeli po wyborach nowy rząd stwierdzi, że zmieniły się warunki makroekonomiczne, to będzie ustawę zmieniał - podsumował były marszałek Sejmu.