Nauczycielka, która zdjęła krzyż w pokoju nauczycielskim, "była dyskryminowana na tle światopoglądowym". Jest precedensowy wyrok
Nauczycielka, która zdjęła krzyż w pokoju nauczycielskim w szkole w Krapkowicach i była za to napiętnowana przez innych nauczycieli, dzisiaj wygrała w sądzie z pracodawcą. Szkoła będzie musiała jej zapłacić 5 tysięcy złotych odszkodowania. Ma też zamieścić przeprosiny na łamach lokalnej prasy.
Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nas
Wielokrotnie mówiła nam, że wytoczyła proces dla zasady. Chodziło o przyznanie, że była szykanowana ze względu na to, że jest niewierząca i odważyła się zdjąć krzyż.
To był nietypowy proces i precedensowy jest też wyrok. Sąd uznał, że nauczycielka była w szkole szykanowana, drwiono z niej, stosowano ostracyzm.
Sąd: dochodziło do szykan, ostracyzmu
Jak mówi nam Karolina Kędziora z Towarzystwa Antydyskryminacyjnego, która była jednym z prawników pani Grażyny, sąd potwierdził, że do dyskryminacji doszło. - Sąd uznał, że to była dyskryminacja w formie molestowania. Że dochodziło do szykan ze względu na bezwyznaniowość, naruszano godność nauczycielki, upokarzano w środowisku pracy - mówi pani mecenas. Owszem, kwota roszczeń była wyższa - chodziło o 25 tysięcy złotych, a sąd przyznał 5. Co nie zmienia faktu, że orzeczenie jest orzeczeniem, niespotykanym do tej pory w Polsce. - Sprawy o dyskryminację na tle światopoglądowym to rzadkość - mówi K.Kędziora.
Dobra nauczycielka, niewierząca
I nie ma wątpliwości, że to wyrok znaczący. Pani Grażyna uczy matematyki w Zespole Szkół w Krapkowicach już kilkanaście lat. Była doceniana przez uczniów, miała bardzo dobre oceny przełożonych. W szkole nigdy nie było krzyża w pokoju nauczycielskim, ale gdy w lutym 2013 roku miał przyjechać biskup, krzyż zawisł. Grażyny Juszczyk nie było wtedy w szkole, miała dłuższy urlop zdrowotny. Po powrocie z urlopu podjęła decyzję, że krzyż zdejmie.
Nie kryje, że nie chodzi do kościoła, nie jest katoliczką i nie chciała symbolu krzyża w swoim miejscu pracy. Czuła się wykluczona, bo obecność krucyfiksu, jej zdaniem, oznacza, że to miejsce dla wierzących katolików. Początkowo nikt nie zauważył, że krzyża nie ma, ale powieszono go z powrotem. Zdjęła ponownie. Sprawa zatoczyła szersze kręgi: była słynna rada pedagogiczna, na której zdjęcie krzyża nazwano kradzieżą, grożono policją.
Matematyczka czuła się napiętnowana - wtedy, ale także później. Dzisiaj się cieszy, choć żałuje, że proces jednak dość długo trwał, co kosztowało ją sporo nerwów.
