"Liberalni komentatorzy nabijali się z Misiewicza, że pracował w aptece. Publika odebrała to negatywnie, jako pogardę"
Piotr Gursztyn przyznaje, że "pan Misiewicz jest rzeczywiście przykładem pewnej patologii, gdy został wpuszczony do rad nadzorczych". Ale wg szefa TVP Historia, generalnie, nie należy atakować PiS, że obsadza intratne stanowiska "swoimi" ludźmi. - Nie używałbym argumentu, że ta ekipa jest szczególnie niekompetentna. Bo to znaczy, że te ponad 30 proc. społeczeństwa, których reprezentantem jest PiS, nie ma prawa do rządzenia.
Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nas
Jak przekonywał, jeśli Prawo i Sprawiedliwość będzie zbyt "radykalne, nachalne" w swoich działaniach, to zostanie "dość szybko ukarana" przez wyborców, którzy się do niej odwrócą.
- Ja podałem jeden przykład - pana Misiewicza, kiedy nie są spełnione formalne wymogi, określające poziom wykształcenia kandydatów do pełnienia funkcji państwowych. Natomiast Piotr Gursztyn broni tezę, że konserwatyści nie mają prawa rządzić... Ale w kwalifikacjach merytorycznych poglądy polityczne nie są określone - ripostował Roman Kurkiewicz z TVN24.
Liberałowie krytykują
Zdaniem Dominiki Wielowieyskiej na argumenty Gursztyna jest prosta odpowiedź: "Niech po prostu konserwatysta ma wyższe wykształcenie". - Kto broni panu Misiewiczowi się kształcić? - pytała dziennikarka "Gazety Wyborczej".
Szef TVP Historia przyznał, że skierowanie Piotra Misiewicza do rad nadzorczych, to "przykład pewnej patologii".
- Ale kiedy liberalni komentatorzy bardzo się nabijali się, że on pracował w aptece, to jak to odebrała publika? Bardzo negatywnie, jako pogardę. A to przecież był czas, kiedy setki tysięcy młodych ludzi musiało wyjechać z Polski, bo tu nie było dla nich miejsca do pracy i do awansu - ocenił Piotr Gursztyn w TOK FM.