Tym o obchodach Porozumień Sierpniowych: Duda, Szydło i urzędnicy w komżach
"Słowo solidarność zawłaszczone przez PiS oraz dzisiejszy związek zawodowy, który uważa się za spadkobiercę tamtych idei - oznacza nienawiść. Widocznie dla niektórych to jest właśnie piękne" - ubolewa w "Polityce" Stanisław Tym.
Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nas
"Oprócz kilku świec i urzędników w komżach, towarzyszyli mu Piotr Duda oraz Beata Szydło" - opisuje publicysta. "W przemówieniach nie padło nazwisko Wałęsy, nie zaproszono też premier Kopacz ani marszałków" - dodaje. A wszystko z troski, by uniknęli "gniewnych okrzyków i buczenia".
"Słowo solidarność zawłaszczone przez PiS oraz dzisiejszy związek zawodowy, który uważa się za spadkobiercę tamtych idei - oznacza nienawiść. Widocznie dla niektórych to jest właśnie piękne" - kwituje Tym.
Odbywające się w weekend w Gdańsku obchody 35. rocznicy Porozumień Sierpniowych wzbudziły sporo kontrowersji. Na miejscu obecna była Beata Szydło, kandydatka PiS na premiera, ale zabrakło Ewy Kopacz, Małgorzaty Kidawy-Błońskiej czy Bogdana Borusewicza. Komentatorzy wytykali prezydentowi Dudzie, że podczas krótkiego przemówienia nie wspomniał Lecha Wałęsy, choć poświęcił chwilę Janowi Pawłowi II i ks. Jerzemu Popiełuszce. Ogromne wzburzenie spowodował też incydent z końca obchodów, kiedy Andrzej Duda i Ewa Kopacz nie podali sobie ręki.
Więcej w najnowszej "Polityce".