Żakowski (znów) o porażce ZL. "Lewicowe podróbki" i "odpychające postaci". O kim mowa? "Bezideowość Millera", "ego Millera"...
Żakowski podsumowuje wynik wyborczy Zjednoczonej Lewicy. Stawia diagnozę, a tam same szpile wbijane Leszkowi Millerowi.
Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nas
Żakowskiemu żal osób o lewicowym sercu m.in. Barbary Nowackiej, Wandy Nowickiej, Adama Ostolskiego czy pauliny Piechny-Więckiewicz.
Publicysta podsumowuje, że w ZL było za mało lewicowej świeżości, a "za dużo odpychających dla wyborców postaci, które nie miały ochoty odchodzić ani nawet ani usunąć się w cień".
O kogo chodzi? Wiadomo. Janusza Palikota i Leszka Millera. Największe cięgi dostaje właśnie ten drugi.
- Miller nie chciał się zmienić - pisze Żakowski. - Problemem są jego całkiem świeże działania i wypowiedzi. Kręcenie w sprawie tajnych więzień CIA, islamofobiczny i ksenofobiczny stosunek do uchodźców, puszczanie oka do PiS oraz zablokowanie integracji lewicy, do której przed wyborami europejskimi przekonywał Aleksander Kwaśniewski. Gwoździem do trumny stało się wystawienie Magdaleny Ogórek w wyborach prezydenckich, co było jawną kpiną z demokracji i z elektoratu lewicy - ocenia Żakowski. I uderza: Gdyby nie młodość spędzona w aparacie PZPR, Leszek Miller z jego ksenofobicznym socjalizmem i jawnie cynicznym stosunkiem do demokracji idealnie pasowałby do PiS.
Jego zdaniem Leszek Miller "wiedział, że jego kariera się kończy i że jego obecność jest dla ZL ciężarem, ale wolał załatwić sobie mandat niż odchodząc na emeryturę pozwolić na zjednoczenie lewicy".
Co robić, by było lepiej? Starzy liderzy muszą szlachetnie, w publicznym interesie, odejść. Wiem, że to jest trudne, kiedy się ma takie ego jak Miller i Palikot, ale najlepiej zrobić to po angielsku - bez rozliczeń i fanfar - ocenia Żakowski.
- Sztuczkami piarowskimi, gierkami personalnymi i licytacją socjalną nie zbuduje się silnej lewicy w Polsce. W tym wszystkim PiS jest najlepsze. I PO też. Erozja SLD pokazała, że nie jest potrzebna lewica zamknięta w liberalnym schemacie skupionym na PKB, laniu betonu i charytatywnym wspomaganiem słabszych. Jaką moc może mieć propozycja oparta na innej logice pokazał skokowy sukces Zandberga - pisze Żakowski.
Przypomina, że co trzeci wyborca lewicy głosował na Razem. - W jakimś stopniu była to afirmacja stylu, jaki reprezentował Zandberg (podczas słynnej telewizyjnej debaty liderów partii niespodziewanie wygranej przez Adriana Zandberga - red.). W większym stopniu była to jednak kara wymierzona podróbkom, na które wyborcy lewicy musieli dotychczas głosować, by nie oddawać głosów na prawicę - pisze Żakowski.
Cały tekst w najnowszym numerze "Polityki">>