PiS potknęło się na ustawie o finansowaniu mediów. Plan A i plan B są złe. A czas nagli
Powszechna opłata audiowizualna ma zastąpić abonament , którego wielu Polaków nie płaci. PiS, które forsuje zmiany, ma problem ze znalezieniem sposoby na ściągnięcie tej opłaty.?Gazeta Wyborcza?.
Szykują się zmiany w mediach publicznych. Za ich koordynację i wprowadzenie ma odpowiadać Krzysztof Czabański.
Reforma ma dotyczyć zmiany mediów "publicznych" na "narodowe", co może wiązać się z gruntowną wymianą kadr. Od kilku tygodni przewijają się nazwiska kandydatów na najwyższe stanowiska w TVP. Chodzi m.in. o Jacka Kurskiego, Katarzynę Hejke czy Dorotę Gawryluk.
Karuzela z nazwiskami to tylko jedna strona medalu.
Drugą sprawą jest kwestia finansowania mediów publicznych. Polacy uchylają się od płacenia abonamentu radiowo-telewizyjnego i choć w ostatnich latach jego ściągalność miała się poprawić, to i tak to za mało. Wczoraj gruchnęła wieść, że na media "narodowe" miałyby płacić media prywatne.
PiS zapowiedziało wprowadzenie powszechnej i obowiązkowej opłaty audiowizualnej. Co miesiąc każde gospodarstwo domowe miałoby płacić miesięcznie 10 zł, bez względu na to, czy ma telewizor lub odbiornik radiowy.
I tu pojawia się problem - nie przemyślano sposobu ściągania daniny.
Jak pisze "Gazeta Wyborcza" wersja, że opłata będzie ściągana z PIT-em, byłaby dobra, gdyby nie to, że podatku nie płacą rolnicy, a to oni dotychczas najbardziej gorliwie płacili abonament.
Co jeśli nie PIT? Moglibyśmy wzorować się na Czechach, którzy opłatę za media płacą z rachunkiem za prąd. Tu też jest problem, bo Polacy korzystają z różnych i prywatnych dostawców prądu. - To dodatkowe koszty. Poza tym na taki sposób ściągania abonamentu musiałaby zgodzić się Komisja Europejska. A konfrontacji z nią PiS nie chce - mówi rozmówca "GW". Poza tym to wydłuży proces.
Reforma ma dotyczyć zmiany mediów "publicznych" na "narodowe", co może wiązać się z gruntowną wymianą kadr. Od kilku tygodni przewijają się nazwiska kandydatów na najwyższe stanowiska w TVP. Chodzi m.in. o Jacka Kurskiego, Katarzynę Hejke czy Dorotę Gawryluk.
Karuzela z nazwiskami to tylko jedna strona medalu.
Drugą sprawą jest kwestia finansowania mediów publicznych. Polacy uchylają się od płacenia abonamentu radiowo-telewizyjnego i choć w ostatnich latach jego ściągalność miała się poprawić, to i tak to za mało. Wczoraj gruchnęła wieść, że na media "narodowe" miałyby płacić media prywatne.
PiS zapowiedziało wprowadzenie powszechnej i obowiązkowej opłaty audiowizualnej. Co miesiąc każde gospodarstwo domowe miałoby płacić miesięcznie 10 zł, bez względu na to, czy ma telewizor lub odbiornik radiowy.
I tu pojawia się problem - nie przemyślano sposobu ściągania daniny.
Jak pisze "Gazeta Wyborcza" wersja, że opłata będzie ściągana z PIT-em, byłaby dobra, gdyby nie to, że podatku nie płacą rolnicy, a to oni dotychczas najbardziej gorliwie płacili abonament.
Co jeśli nie PIT? Moglibyśmy wzorować się na Czechach, którzy opłatę za media płacą z rachunkiem za prąd. Tu też jest problem, bo Polacy korzystają z różnych i prywatnych dostawców prądu. - To dodatkowe koszty. Poza tym na taki sposób ściągania abonamentu musiałaby zgodzić się Komisja Europejska. A konfrontacji z nią PiS nie chce - mówi rozmówca "GW". Poza tym to wydłuży proces.