Lis o "Kaczokracji": Prezesowi mogą zazdrościć nie tylko Orban i Erdogan, ale i sam Władimir Putin
"Przez wiele przedwyborczych miesięcy, gdy pisałem o Kaczyńskim i jego partii, wielokrotnie słyszałem, że mam obsesję. Tak, mam obsesję, na punkcie psychologicznych parametrów pilota samolotu, którym wszyscy lecimy. Lot trwa. Gdzie wylądujemy?" - pyta w najnowszym "Newsweeku" Tomasz Lis.
Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nas
"Sejm zredukowany do bezzębnej maszynki do głosowania. Urząd prezydencki sprowadzony do nieistotnej kancelarii notarialnej, działającej według zdecydowanie obniżonych standardów - notariusz czyta przynajmniej dokładnie to, co ma być podpisane. Zwykle po brytyjsku powściągliwy Tiomothy Garton Ash nazwał właśnie prezydenta Dudę pacynką. Obelga? Stwierdzenie faktu. Urząd premiera został zmarginalizowany doszczętnie i otwarcie. Publiczne media zgwałcono ostentacyjnie, bo jak inaczej wyjaśnić powierzenie funkcji szefa TVP, który ma podobno przywrócić obiektywizm i pluralizm, człowiekowi, który ostatnich kilkanaście miesięcy poświęcił na składanie publicznych hołdów jednowładcy PiS, a dziś już całej Polski" - ocenia Tomasz Lis.
"Kaczokracja"
Zdaniem publicysty, "sukcesów" prezesowi PiS mogą pozazdrościć "nie tylko Orban i Erdogan, ale i sam Władimir Putin".
"Rosyjski prezydent zaprowadzał swe porządki w kraju, w którym nigdy nie było zbyt wielu wielbicieli wolności i demokracji. Kaczyński zaś demoluje demokrację w kraju, w którym najwspanialsi ludzie przez dziesięciolecia o nią walczyli" - pisze szef "Newsweeka", oceniając, że mamy dziś w Polsce "Kaczokrację".