9000 zabitych. "Gdzie jest świat?" [ZOBACZ, CZEMU SYRIA PŁONIE]

Protesty i walki trwają w Syrii 11 miesiąc, zaczęły się na fali arabskiej wiosny - tak jak w Egipcie i Tunezji ludzie zaczęli wychodzić na ulice przeciwko brutalnemu i (wydawało się) nieusuwalnemu reżimowi.
Od końca roku 2011 starcia coraz bardziej przypominają wojnę domową. Na jej frontach życie straciło już ponad 9000 ludzi, ale to tylko przybliżone szacunki. Niestety, na horyzoncie wciąż nie ma sensownego scenariusza jak zakończyć konflikt. Kto dokładnie walczy z reżimem Baszara al-Assada? Kto na regionalnej i światowej szachownicy popiera kogo? Jakie są scenariusze? Zapraszamy do naszego zaktualizowanego w pierwszą rocznicę wybuchu protestów przewodnika.

Przewodnik

Nasz przewodnik po syryjskiej rewolucji składa się z czterech slajdów. Stąd możesz przejść do dowolnego z nich, możesz też przeczytać historię konfliktu, według proponowanej przez nas kolejności.

Syryjski front

Stolicą-symbolem zrewoltowanej Syrii stało się 700-tysięczne Homs, w którym zginęły setki, a może nawet kilka tysięcy ludzi.

Reżimowa ofensywa zaczęła się 4 lutego. Przy odbijaniu miasta siły państwowe wspierały się m. in. czołgami, ciężką artylerią, katiuszami i snajperami.


Postrach sieją też tzw. szabiha, czyli finansowane przez reżim, ubrane po cywilnemu, dobrze uzbrojone i brutalne zarazem bojówki. Ich zadaniem są tortury i walka z rebeliantami, ale też zastraszanie ludzi, np. poprzez wtargnięcia do mieszkań i rabunki. Są wśród nich snajperzy, którzy - jak twierdzą aktywiści - strzelają często do przypadkowych ludzi.

Najbardziej dotknięta atakami była dzielnica Baba Amr, gdzie ukrywali się dezerterzy, którzy przyłączyli się do Wolnej Armii Syryjskiej.

Sytuację z Homs znamy przede wszystkim dzięki raportom nielicznych dziennikarzy, informacjom przekazywanym mediom przez mieszkańców oraz z dziesiątków filmów zamieszczanych w internecie przez aktywistów. Co najmniej kilku z nich zginęło, w tym zachodni dziennikarze. Tortury, masakry i ataki, choć miasto zostało spacyfikowane, trwają do dziś.

Lekarze bez Granic alarmowali, że ofiarą prześladowań padają też ranni i lekarze, dlatego medycy bali się oddawać ciężko rannych do publicznych szpitali.

Kolejnym ważnym punktem oporu było miasto Rastan, gdzie również okopali się dezerterzy. Walki ogarnęły również przedmieścia stolicy kraju - Damaszku, który w pierwszych miesiącach rewolty należał do najspokojniejszych w kraju. W sklepach zaczyna już tam jednak brakować żywności, coraz częściej dochodzić do wyłączeń prądu i zamiera życie gospodarcze.


Przemoc wtargnęła też do Aleppo, które uważane jest za przychylniejsze reżimowi. Niedawno doszło tam do zamachu na wysokiego rangą wojskowego. Ważnym punktem oporu jest też Darra, gdzie wszystko się zaczęło. Ludzie zaczęli tam protestować po tym, gdy reżim brutalnie aresztował 15 dzieciaków za to, że na murze wymalowały graffiti wzywające go do ustąpienia. Protesty i walki toczą lub toczyły się też m.in. w Hamie, Latakii, Jisr al-Shughour czy Baniyas.

Syryjscy powstańcy Syryjscy powstańcy AP/Anonymous

Kto przeciw komu?

Zaostrzający się konflikt może otworzyć syryjską Puszkę Pandory i - tak jak to miało miejsce w Iraku - zaostrzyć konflikty religijne. Nie wszyscy Syryjczycy jednak walczą z prezydentem Assadem. Czemu? Ponieważ w tym konflikcie nie ma wyraźnie zarysowanych dwóch stron.

Z jednej - owszem - stoi 47-letni prezydent Baszar al-Assad, który odziedziczył władzę po ojcu - Hafezie al-Assadzie (który zapisał się w historii krwawą pacyfikacją ogarniętego rewoltą miasta Hama; zginęło wówczas prawdopodobnie ponad 20 tysięcy mieszkańców). Przyjrzyjmy się jednak drugiej stronie barykady.

REBELIANCI i POLITYCY

Syryjska opozycja jest bardzo różnorodna i podzielona. Na główną siłę wyrosła jednak Syryjska Rada Narodowa (SNL). Została ona stworzona na wzór Libijskiej, która została ostatecznie uznana przez świat za reprezentację Libii zamiast pułkownika Kaddafiego.

SNL ma siedzibę w Turcji. W jej skład wchodzą m.in.: syryjskie skrzydło Braci Muzułmanów, wielu syryjskich dysydentów rozsianych po całym świecie oraz niektórzy opozycjoniści kurdyjscy. Jej krytycy uważają jednak, że reprezentuje jedynie głos syryjskiej emigracji, a ma zbyt małe rozeznanie w sytuacji w kraju i niewielki wpływ na sytuację w nim.


Na zbrojne ramię rewolucji wyrosła zaś Wolna Armia Syrii, której dowódca - pułkownik Rias al-Assad - twierdzi, że w jej skład wchodzi 40 tysięcy żołnierzy. Tworzą ją głównie dezerterzy z syryjskiej armii, początkowo po to by - jak deklarowali - bronić cywilów przed reżimem. Coraz częściej jednak sami podejmują inicjatywę. Reżim twierdzi, że z rąk dezerterów zginęło już 2000 żołnierzy lub funkcjonariuszy innych służb, ale te dane należy traktować z dystansem.

Wolna Armia, według nieoficjalnych informacji, dozbrajana jest przez Arabię Saudyjską. Wciąż jednak nie ma szans w starciu z 200-tysięcznym wojskiem reżimu. Jej krytycy podważają w ogóle istnienie Armii jako takiej. Ich zdaniem należy raczej mówić o wielu oddziałach powstających dla obrony miast i dzielnic, które są słabo skoordynowane i niewiele je łączy.

Reżim swoich przeciwników nazywa terrorystami. Straszy świat i obywateli, że opozycja rekrutuje się z radykalnych sił islamskich. To oczywista propaganda, która ma zdyskredytować siły lewicowe, demokratyczne, czy nawet umiarkowanie islamskie. Jednak eksperci nie wykluczają, że w Syrii są również terroryści związani z Al-Kaidą. Być może to oni stali za zamachami w Damaszku i Aleppo.

LUDZIE

W ogarniętej walkami Syrii trudno o wiarygodne szacunki dotyczące ocen i opinii Syryjczyków. Z relacji aktywistów wynika, że okrucieństwa reżimu nastawiają przeciw niemu coraz większa liczbę ludzi. Stąd też, pomimo terroru, w kraju nie ustają demonstracje. Na te opinie może też wpływać pogarszająca się sytuacja ekonomiczna kraju, spowodowana toczącymi się walkami oraz wprowadzanymi przez wspólnotę międzynarodową sankcjami.



Z drugiej strony, ze styczniowego sondażu na zlecenie Quatar Foundation wynika, że 55 proc. Syryjczyków wciąż popiera władze Assada, również ze strachu przed alternatywą i wojną domową.

Do tej pory głównym oparciem dla reżimu były dwa największe miasta, czyli Damaszek i Aleppo. To tam mieści się syryjski biznes, który ma interes w trwaniu reżimu, bo wraz z nim upaść mogą prawdziwe fortuny.

Kluczowa dla przetrwania reżimu jest również lojalność armii i służb, których najbardziej elitarne siły zdominowane są przez Alawitów i stąd też ich determinacja w obronie status quo.

SUNNICI i ALAWICI



Podziały religijne w Syrii są potencjalnie destrukcyjną mieszanką wybuchową. Najczarniejsze scenariusze zakładają, że - tak jak kiedyś w Iraku - wojna domowa zaostrzy religijne różnice oraz spory.

74 proc. Syryjczyków to sunnici. Alawici zaś, do których należą najwyższe władze reżimu, funkcjonują na obrzeżach islamu, bliżej im jednak do szyitów. Przez część sunnitów nie są nawet uznawani za muzułmanów. Choć w Syrii są mniejszością (11 proc.), to właśnie spośród nich rekrutują się najwyżsi rangą wojskowi, politycy i biznesmeni. Dlatego wielu z nich obawia się, że z upadkiem Assada stracą wpływy, a w najgorszym razie padną ofiarami zemsty i budowanej przez lata frustracji.

Niejednoznaczne stanowisko mają też chrześcijanie, których część obawia się islamskiej dominacji. Rebelię wsparli też Kurdowie, jednak nie zawsze entuzjastycznie. Podobnie jak chrześcijan, reżim straszy ich dominacją sunnicką. Obawiają się także wpływów tureckich.

Te podziały i niesnaski, tak jak kiedyś w Libanie, rozgrywają sąsiedzi Syrii oraz główni gracze na Bliskim Wschodzie, m.in. Turcy, Irańczycy oraz Arabia Saudyjska.

Bliskowschodnia szachownica

Homs jest pacyfikowane, w całym kraju nakręca się spirala przemocy, a świat patrzy bezczynnie. Stany Zjednoczone zamknęły swoją ambasadę (teraz ich interesy reprezentuje polski ambasador), a kraje europejskie jedynie potępiają i wyrażają oburzenie. Radykalniejsze kroki i inicjatywy blokują w Radzie Bezpieczeństwa Rosja i Chiny.


Moskwa przekonuje, że winne przemocy są obie strony i Rada Bezpieczeństwa nie powinna stawać po żadnej z nich. Rosyjskie władze gorzką lekcje odebrały podczas kryzysu libijskiego, gdy wstrzymały się od głosu przy rezolucji, która potem została przez Amerykanów twórczo zinterpretowana i stała się legitymacją dla interwencji. Tym razem Rosjanie nie zamierzają popełnić podobnego błędu. Syria jest ich ostatnim strategicznym partnerem w tym regionie, któremu sprzedają broń.

WIDOK REGIONALNY

Tak jak kiedyś Liban, Syria staje się areną rozgrywek sąsiadów i regionalnych mocarstw. Wojna domowa zaostrza islamskie spory sunnicko-szyickie.


Głównym sojusznikiem Assada jest szyicki Iran, ponieważ osłabienie syryjskiego reżimu oznaczać będzie osłabienie regionalnych wpływów Teheranu.

Opozycję wspierają natomiast sunnicka Arabia Saudyjska i Katar, które walczą o wpływy w regionie z Iranem. Przeciw klanowi Assadów wystąpiła już cała Liga Arabska. Ważnym rozgrywającym jest też sąsiadująca z Syrią Turcja, niegdysiejszy sojusznik, teraz jeden z najgłośniejszych krytyków Assada.

Bacznie sytuację obserwuje też Izrael, który obawia się destabilizacji sytuacji w regionie, napływu uchodźców i przejęcia władzy w kraju przez islamistów. Z drugiej strony syryjski reżim był jednym z głównych wrogów Izraela, m.in. dlatego, że finansuje Hamas i Hezbollah.

Wojna w Syrii może zaognić i tak trudną sytuację w podzielonym etnicznie Libanie, gdzie Syria jest wpływowym graczem. Upadek władzy Assada zostanie raczej uznane za złą wiadomość przez zdominowane przez szyitów władze w Iraku.

Cztery możliwe scenariusze

Nawet jeżeli reżim Assada się nie utrzyma (co zdaniem wielu ekspertów jest niemal pewne), to konflikt  może jeszcze trwać wiele miesięcy i przeobrazić się w wojnę domowa na pełną skalę. Do tej pory walki kosztowały życie co najmniej 7 tysięcy ludzi. Według ONZ już prawie 200 tysięcy ludzi musiało uciekać z domów (w tym 30 tysięcy szuka schronienia za granicą).

1. DYPLOMACJA I SANKCJE

Wobec rosyjsko-chińskiej obstrukcji w Radzie Bezpieczeństwa, m.in. USA, Francja, Wielka Brytania i państwa arabskie utworzyły grupę tzw. Przyjaciół Syrii.

Liga Arabska zaproponowała wysłanie do Syrii wspólnej arabsko-ONZ-owskiej misji pokojowej, która miałaby doprowadzić do rozejmu. Pomysł odrzucił Damaszek, a Moskwa bez jego zgody też jest przeciwko, więc inicjatywa jest martwa.

Unia Europejska w lutym rozszerzyła wymierzone w Syrię sankcje (m.in. zamroziła aktywa banku centralnego i zakazała eksportu fosforu, diamentów i złota). Restrykcje jeszcze mocniej uderzą w i tak już trudną sytuację gospodarczą.

Jednak wobec braku realnego scenariusza na zaangażowanie wspólnoty międzynarodowej, prawdopodobny wydaje się scenariusz samoistnego rozpadu reżimu w Syrii.


2.DOZBRAJANIE OPOZYCJI

Najprawdopodobniej ma już miejsce. Apeluje też o to Syryjska Wolna Armia. Broń antyreżimowym bojownikom najprawdopodobniej dostarcza Arabia Saudyjska, być może również Turcja.  Brytyjskie media donosiły, że być może Wlk. Brytania wyślą laptopy, kamizelki kuloodporne i telefony satelitarne.

Sceptycy ostrzegają jednak, że ze względu na to, że dozbrojenie opozycji może jedynie zaostrzyć konflikt zamiast doprowadzić do jego końca, następnym krokiem może być już tylko interwencja. Poza tym opozycja jest bardzo podzielona, słabo skoordynowana i wyszkolona - dozbrajanie jej może więc nie przynieść pożądanego efektu. Boją się również, w czyje ręce broń może trafić.

3.ZAMKNIĘCIE NIEBA

Na takie rozwiązanie Amerykanie i Europejczycy zdecydowali się wspierając przeciwników Kadafiego w Libii. Próba zamknięcia nieba nad Syrią byłaby jednak znacznie bardziej niebezpieczna dla pilnujących go amerykańskich czy europejskich pilotów, bo syryjska armia jest liczniejsza i lepiej wyposażona. Poza tym, oznaczałaby dyplomatyczną wojnę z Rosją.

4. INTERWENCJA

Na razie jednoznacznie wykluczają ją Amerykanie. Przeciw jest również wiele opozycyjnych grup syryjskich.