"Działy się rzeczy straszne, potworne". Ta książka wstrząśnie nami bardziej niż "Sąsiedzi"

Historycy z Centrum Badań nad Zagładą Żydów wykonali mozolną pracę. Przekopali się przez tysiące dokumentów, również przez te dotąd nieznane. Z ich badań wyłania się skala okrucieństwa Polaków wobec współobywateli. Oto fragmenty książki "Dalej jest noc. Losy Żydów w wybranych powiatach okupowanej Polski".
Fotografie wykonał nadleśniczy Jan Mikulski, mieszkający podczas okupacji w Dużej Woli koło Biłgoraja. Fotografie wykonał nadleśniczy Jan Mikulski, mieszkający podczas okupacji w Dużej Woli koło Biłgoraja. Książka 'Dalej jest noc'

Zbrodnie w małych miasteczkach

Historię Zagłady poznajemy zazwyczaj przez pryzmat wielkich miast: Warszawy, Krakowa czy Łodzi i tamtejszych gett. Tymczasem większość polskich Żydów żyła i była zabijana w setkach małych miasteczek rozsianych w całej okupowanej Polsce.

Celem badań była analiza sytuacji na prowincji,czyli w małych i średniej wielkości skupiskach żydowskich (do 12 tys. mieszkańców), oraz gettach otwartych. Zbadano także sytuację mniejszych, w tym wiejskich, skupisk Żydów, którym aż do końca udało się uniknąć przesiedlenia do większych miejscowości.

Książka "Dalej jest noc" (jej tytuł to fragment wersu zamykającego wiersz Czesława Miłosza "Podróż") składa się z dziewięciu rozdziałów, z których każdy dotyczy innego powiatu. Są to: Bielsk Podlaski, Biłgoraj, Bochnia, Dębica, Łuków, Miechów, Nowy Targ, Węgrów i Złoczów. 

Fotografie wykonał nadleśniczy Jan Mikulski, mieszkający podczas okupacji w Dużej Woli koło Biłgoraja. Fotografie wykonał nadleśniczy Jan Mikulski, mieszkający podczas okupacji w Dużej Woli koło Biłgoraja. Książka 'Dalej jest noc'

Zdjęcia z kryjówek

Teksty w książce ilustrowane są zdjęciami archiwalnymi oraz wykonanymi współcześnie. Na okładki obu tomów wybrano unikatowe wizerunki Żydów z okresu ukrywania się.

Obydwie fotografie wykonał nadleśniczy Jan Mikulski mieszkający podczas okupacji w Dużej Woli koło Biłgoraja.

Fotografie wykonał nadleśniczy Jan Mikulski, mieszkający podczas okupacji w Dużej Woli koło Biłgoraja. Fotografie wykonał nadleśniczy Jan Mikulski, mieszkający podczas okupacji w Dużej Woli koło Biłgoraja. Książka 'Dalej jest noc'

2 na 3 Żydów szukających ratunku zginęło z rąk Polaków

Liczby są nieubłagane: 2 na 3 Żydów poszukujących ratunku straciło życie - najczęściej za sprawą swoich sąsiadów, chrześcijan (katolików, prawosławnych i innych).

Badania wskazują na znacznie większą - niż się dotychczas wydawało - skalę uczestnictwa Polaków w mordowaniu żydowskich współobywateli.

Dowody zgromadzone w książce nie pozostawiają wątpliwości: grupy polskiej ludności wzięły udział w akcjach likwidacyjnych, a następnie w okresie 1942-1945 przyczyniły się, bezpośrednio lub pośrednio, do śmierci tysięcy Żydów szukających ratunku.

Zdjęcie pochodzi z książki 'Dalej jest noc' Zdjęcie pochodzi z książki 'Dalej jest noc' Centrum Badań nad Zagładą

Przygnębiające dane

Mimo desperackich prób ratowania się większość Żydów, którzy uciekli w okresie wysiedlenia z gett, zginęła. W badanych powiatach proporcje te tworzą spójną, przygnębiającą całość: w powiatach miechowskim, węgrowskim, bielskim, nowotarskim, dębickim i biłgorajskim zginęło od 60 do ponad 80 proc. spośród szukających ratunku Żydów.

Zycie straciło aż 2/3 Żydów szukających ratunku (mediana nieprzeżycia wynosi 67 proc.). Najmniej Żydów zostało zabitych w powiatach złoczowskim - 37 proc. i bocheńskim
- 30 proc. 

Zdjęcie pochodzi z książki 'Dalej jest noc' Zdjęcie pochodzi z książki 'Dalej jest noc' Centrum Badań nad Zagładą

Złowroga rola Policji Polskiej

Zagrożenie dla Żydów stanowiła niemiecka policja (na wsiach żandarmeria, w większych miasteczkach - Schupo). Niemieccy policjanci czasem działali z własnej inicjatywy, ale częściej rozstrzeliwali Żydów wydanych i doprowadzonych na posterunek przez polskich mieszkańców wsi. W wielu wypadkach Niemców wzywano na miejsce; było to zadaniem sołtysa.

W odpowiedzi na wezwanie - często w asyście polskiej policji - niemieccy policjanci pojawiali się w terenie i tam, na miejscu, rozstrzeliwali ofiary (czasem wraz z ukrywającymi ich Polakami).

Akcje likwidacyjne przeprowadzane przez słabo orientujących się w terenie Niemców, bardzo często były skutkiem donosów składanych do władz okupacyjnych i zazwyczaj odbywały się przy współudziale policji granatowej. Ponadto mieszkańcy polskich wsi częściej niż Niemcom donosili lokalnej polskiej policji. Policja granatowa nieraz rozstrzeliwała Żydów na miejscu lub w pobliżu miejsca ich wykrycia, czasem - koło posterunku PP.

Mordy na Żydach dokonane przez granatowych policjantów bywały także wynikiem ich własnej inicjatywy, bez wiedzy Niemców.



Raport policji w Miechowie Raport policji w Miechowie Zdjęcie pochodzi z książki 'Dalej jest noc'

Z własnej inicjatywy

Rola granatowych policjantów nie polegała tylko na uszczelnianiu kordonów wokół gett prowincjonalnych. Polscy funkcjonariusze wkraczali wraz z niemieckimi żandarmami do dzielnic żydowskich i brali udział w poszukiwaniach ukrywających się Żydów. Pojmanych ludzi eskortowali do pociągów śmierci, często dokonywali natychmiastowych egzekucji.

Nieco później, już po likwidacji gett, zadaniem polskich policjantów była służba wartownicza w opuszczonych "dzielnicach zamkniętych". Gdy niemieckie oddziały likwidacyjne wycofywały się z terenu (podczas tzw. trzeciej fazy Zagłady), polscy policjanci brali udział w obławach na ukrywających się Żydów, a także rozstrzeliwali tych, których doprowadzono na posterunek. Nie zawsze robili to na rozkaz Niemców.

Polscy policjanci z własnej inicjatywy wyszukiwali i mordowali Żydów w wielu
mniejszych miejscowościach oraz na wsiach, gdzie obecność żandarmerii była znikoma, bądź też Niemców nie było w ogóle.



Marsz Żydów z rynku mieleckiego Marsz Żydów z rynku mieleckiego Centrum Badań nad Zagładą

Żydów zabijali również polscy strażacy

Fragment zeznania Jana Filipka: "Sołtys wszedł po drabinie na strych i powiedział do towarzyszących mu zakładników, że na strychu znajdują się Żydzi. Po zejściu ze strychu odszedł, a raczej odbiegł w kierunku wsi, a za nim biegła Rózia, błagając go, aby pozostawił ich w spokoju. Odchodząc spod naszego domu, sołtys polecił zakładnikom pilnować obejścia, aby nie opuścili go Żydzi. Sam udał się na posterunek w Łętowni, wcześniej wysyłając ze swego domu podwodę dla przewiezienia Żydów z naszego do jego domu. Po jakimś czasie do Tokarni wraz z sołtysem przyszli granatowi policjanci, którzy zabrali tych Żydów ze sobą".

Kolejną formacją, która brała udział w mordowaniu Żydów, była Ochotnicza Straż Pożarna. Zagadnienie udziału polskich strażaków w akcjach eksterminacyjnych to jak dotąd temat słabo zbadany przez historyków.

W "Dalej jest noc" czytamy, że w Węgrowie i w Stoczku Węgrowskim strażacy zgłosili się na ochotnika do likwidacji gett, o czym informowała wówczas polska prasa konspiracyjna.

Rozkaz Nieczui Ostrowskiego wydany po zamordowaniu Żydów w Redzinach Borku. Rozkaz Nieczui Ostrowskiego wydany po zamordowaniu Żydów w Redzinach Borku. Książka 'Dalej jest noc'

Członkowie podziemia też mordowali Żydów

Śmiertelne zagrożenie dla ukrywających się Żydów stanowili członkowie polskiej konspiracji, np. część żołnierzy Armii Krajowej. Wielu Żydów (14 proc. spośród wszystkich ukrywających się, którzy zginęli) zostało zamordowanych przez członków podziemia w powiecie miechowskim.

Dlaczego akurat tam odsetek był tak wysoki? Można to wiązać ze szczególnym natężeniem kampanii antyżydowskich prowadzonych przez tamtejsze polskie organizacje podziemne. Bardziej prawdopodobne jest jednak, że powiat miechowski nie wyróżniał się pod tym względem na tle innych, a różnica polega na tym, że zachowały się dokumenty, które pozwalają na dokładniejsze szacunki. Zaraz po wojnie archiwum miechowskiej AK wpadło w ręce komunistycznych władz bezpieczeństwa.

Praca przymusowa, zdjęcie pochodzi z książki 'Dalej jest noc' Praca przymusowa, zdjęcie pochodzi z książki 'Dalej jest noc' Centrum Badań nad Zagładą

"Ludność polska nie zachowywała się poprawnie"

Szczebrzeszyński lekarz i autor dziennika Zygmunt Klukowski pod datą 22 października 1942 r. odnotował:

"Wyprowadzonych wczoraj z miasta trzymano przez całą noc koło fabryki 'Alwa', pod gołym niebem. Około godziny dziewiątej doprowadzono jeszcze i Żydów ze Zwierzyńca. Dopiero dzisiaj w południe załadowano ich do wagonów. Około godziny 16 pociąg jeszcze stał na stacji. A na dworze zimno, pada drobny, jesienny deszcz.

Robotnicy fabryczni znajdowali [potem] na placu pieniądze, złoto, biżuterię, perły. Mieszkania żydowskie są częściowo opieczętowane, pomimo to rabunek idzie na całego.

W ogóle ludność polska nie zachowywała się poprawnie. Wielu ludzi brało czynny udział w tropieniu i wynajdywaniu Żydów. Wskazywali, gdzie są ukryci Żydzi, chłopcy uganiali się nawet za małymi dziećmi żydowskimi, które policjanci zabijali na oczach wszystkich. W ogóle działy się straszne rzeczy, potworne, koszmarne, od których włosy stają na głowie'.

Ukrywani Żydzi, zdjęcie pochodzi z książki 'Dalej jest noc' Ukrywani Żydzi, zdjęcie pochodzi z książki 'Dalej jest noc' Centrum Badań nad Zagładą

Polacy, którzy pomagali Żydom

W każdym powiecie zginęło od kilku do kilkudziesięciu Polaków, którzy pomagali Żydom. Często ginęli razem z ludźmi, których ukrywali. Ci Polacy nie mogli zostać pośmiertnie odznaczeni medalem Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata, bo zasady nadawania odznaczenia wymagają, by pomoc była poświadczona przez osobę, której udzielono ratunku.

Niektórych pomagających Polaków Niemcy zabijali na miejscu, razem z ukrywającymi się u nich Żydami. Innym palono gospodarstwo, aresztowano na kilka miesięcy czy wysyłano do obozów koncentracyjnych, skąd wielu już nie powróciło.

Robotnicy żydowscy w obozie Baumer und Loesch. Robotnicy żydowscy w obozie Baumer und Loesch. Zdjęcie pochodzi z książki 'Dalej jest noc'

Różne oblicza pomocy

Część Polaków ratowała Żydów za pieniądze. Dla niektórych był to po prostu sposób na zmniejszenie ubóstwa, dla innych okazja do wzbogacenia się przez bezwzględne wykorzystanie zdesperowanych ludzi.

Gdy getta były już zlikwidowane, Polacy najczęściej pomagali ukrywającym się Żydom poprzez dostarczanie im żywności, zapewnienie schronienia w gospodarstwie (stajni, oborze, stodole, rzadziej w domu) lub w specjalnie skonstruowanej kryjówce. Pomoc Polaków polegała także na wynoszeniu z kryjówki nieczystości, umożliwieniu utrzymania higieny osobistej i bezpiecznym przechowywaniu własności należącej do Żydów (w tym pieniędzy i cennych rzeczy, np. biżuterii przeznaczonej na sprzedaż).

Pomoc materialna Polaków mogła przybierać różne formy: np. zmianę odzieży, zakup
aryjskich papierów czy biletu kolejowego. Polacy udzielali też pomocy niematerialnej. Statystycznie jeden Sprawiedliwy pomagał dwóm Żydom.