Lasek: Uzasadnienie ekshumacji poszukiwaniem śladów hipotetycznego wybuchu jest co najmniej dziwne
Wygląda na to, że temat smoleński wraca z pełną siłą. Mamy sprawę ekshumacji ofiar katastrofy smoleńskiej, których wyniki - zdaniem prokuratorów - mogą rzucić nowe światło na sprawę.
Po co są ekshumacje?
- Rozumiem prokuraturę, że jeżeli ma wątpliwości co do przeprowadzonych wcześniej sekcji, to z punktu widzenia czystości procesowej, chce wykonać takie sekcje – mówił dr Maciej Lasek w TOK FM. - Ale uzasadnienie tego poszukiwaniem śladów hipotetycznego wybuchu, na który w postępowaniu prowadzonym od ponad sześciu i pół roku nie ma żadnego dowodu, jest co najmniej dziwne - dodał.
Do tego dochodzą działania komisji tzw. ekspertów Macierewicza, którzy - pomimo, że nie badali wcześniej katastrof lotniczych - dopatrują się nieprawidłowości w raporcie Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego.
Za dużo szczątków samolotu?
Pytania mnożą nie tylko „eksperci”. - Wątpliwości niektórych posłów budził fakt, że tych szczątków było aż tak dużo, że były rozrzucone na tak dużej przestrzeni, albo że odnajdywano je także przed brzozą, w którą uderzyło skrzydło samolotu - mówił w Poranku Radia TOK FM Piotr Kraśko.
- Jeżeli żadna z tych osób nigdy nie była na miejscu wypadku lotniczego, a nawet podejrzewam, że nie bardzo chce się zapoznać ze szczegółowym materiałem w sieci, który jest dostępny z innych katastrof, to nie dziwi mnie, że takie opinie są wygłaszane - odpowiedział dr Maciej Lasek, były szef PKBWL. - Gdyby doszło do hipotetycznego zamachu, samolot spadłby w zupełnie innej konfiguracji, z innym rozrzutem - mówił ekspert.
Chcą odkłamać ''kłamstwa''
W ub. tygodniu ruszyły prace powołanego przez PO zespołu parlamentarnego do zbadania "przypadków manipulowania przyczynami katastrofy smoleńskiej". Zespół ma "odkłamywać fałszywą narrację, która jest prowadzona w Polsce od lat, prowadzona przez zespół Antoniego Macierewicza i kontynuowana dzisiaj w nieudolny sposób".
Co się stało 10 IV 2010 r.
W przedstawionym w lipcu 2011 r. raporcie tzw. komisja Millera ustaliła, że przyczyną katastrofy było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, czego konsekwencją było zderzenie samolotu z drzewami, prowadzące do stopniowego niszczenia konstrukcji Tu-154M. Komisja podkreśla, że ani rejestratory dźwięku, ani parametrów lotu nie potwierdzają tezy o wybuchu na pokładzie samolotu.