Powstanie w getcie warszawskim. Zawyły syreny, aby oddać hołd. Nie wszyscy się zatrzymali

75 lat temu wybuchło powstanie w getcie warszawskim. Dziś z tej okazji w południe zawyły syreny. - Ludzie jednak nie zareagowali na to wydarzenie - pisze nasz Czytelnik, który obserwował Plac Politechniki.

Marcin Piotr Dobrowolski jest administratorem fanpage'a Plac Politechniki, mieszka w jego okolicy. Tuż przed południem zrobił sobie przerwę w pracy, aby zobaczyć reakcje ludzi na syreny, które miały zabrzmieć z okazji rocznicy wybuchu powstania getcie. 

"Ludzie nie wiedzą, że należy to uczcić"

- Postanowiłem nagrać tę scenę, by ją uwiecznić. Syreny faktycznie zabrzmiały, tuż po dwunastej. Wkrótce dołączyły do nich kościelne dzwony z pl. Zbawiciela. Ludzie jednak nie zareagowali specjalnie na to wydarzenie - mówi Marcin Piotr Dobrowolski.

Dlaczego tak się stało? - Myślę, że decydująca jest tu przede wszystkim niewiedza. Wbrew pozorom, poza osobami zaangażowanymi w życie miasta czy interesującymi się historią, niewiele osób spośród przyjezdnych wie o powstaniu w getcie. Sam pamiętam lata 90., gdy na ulicach Warszawy niewiele osób zatrzymywało się na dźwięk syren 1 sierpnia - mówi, zaznaczając, że tym roku po raz pierwszy uczczono w taki sposób żydowskie powstanie w Warszawie. - Wierzę, że z roku na rok będzie lepiej - dodaje. 

Podobnie było na placu Grzybowskim, który w czasie wojny znalazł się w obrębie warszawskiego getta. Tutaj znajduje się synagoga im. Zalmana i Rywki Małżonków Nożyków, jedyna czynna przedwojenna synagoga w Warszawie, która przetrwała II wojnę światową.  

Wojewoda odmówił, ratusz uruchomił

Przypomnijmy. O uruchomienie syren 19 kwietnia, w 75. rocznicę wybuchu w Warszawie żydowskiego powstania, zaapelował dziennikarz i krytyk teatralny Mike Urbaniak. Zaproponował to wojewodzie, jednak ten nie zgodził się na uruchomienie alarmów, twierdząc, że są włączane tylko po to, by sprawdzić, czy działają.

Zdaniem Zdzisława Sipiery "syreny służą do ostrzegania przed niebezpieczeństwem". Gdy dziennikarz argumentował, że urządzenia wyją 1 sierpnia w rocznicę wybuchu powstania warszawskiego, urzędnicy wojewody stwierdzili, że to wyjątek stanowiący okazję do „treningu i ćwiczeń dotyczących systemów alarmowania”.

Ostatecznie decyzję o włączeniu syren podjął stołeczny ratusz. 

Getto w Warszawie było największym gettem w okupowanej Europie. Na terenie zamkniętej dzielnicy uwięziono około 450 tys. Żydów, a na 1 kilometr kwadratowy przypadało prawie 111 tys. osób. Obszar dzielnicy otoczono murem wysokości 3 m, podwyższonym o kolejny metr drutem kolczastym. Niemcy wprowadzili karę śmierci za samowolne wyjście poza mury. Karze podlegały również osoby udzielające pomocy uciekinierom po aryjskiej stronie. W latach 1940–42 w getcie, głównie - z głodu, zimna i chorób - zmarło ok. 92 tys. osób. Ostatecznie getto zostało zlikwidowane w 1943 roku, po wywiezieniu pozostałych przy życiu mieszkańców do obozu zagłady w Treblince.

"Współbracia" - marsz w Wołominie 

Z kolei dzisiaj, o godz. 17, ulicami podwarszawskiego Wołomina przejdzie marsz pod hasłem "Współbracia". Likwidacja wołomińskiego getta nastąpiła w 1942 roku. Większość Żydów wywieziono do Radzymina, skąd później trafili do komór gazowych Treblinki.

Pochodzący z Wołomina Szloma Bronsztajn tak opisuje gehennę ludności żydowskiej Wołomina: - Prawdziwy ból w getcie rozpoczął się po wybuchu wojny niemiecko-radzieckiej. Getto zostało zamknięte, ogrodzone drutami kolczastymi. Żyd napotkany poza gettem był natychmiast rozstrzeliwany. Żydzi jednak ryzykowali dalej i wychodzili poza getto, aby przynieść trochę zboża czy kartofli, aby podtrzymać życie, ponieważ niemożliwym było przeżyć z żydowskich kartek. Wyganiał ich głód. W ten sposób każdego dnia padały dziesiątki ofiar. W getcie wybuchła epidemia tyfusu plamistego i wielu innych chorób, które zabrały setki ludzi - czytamy na stronie Wirtualny Sztetl

Zobacz także: "Duma miesza się z ogromnym wzruszeniem" - 75. rocznica wybuchu powstania w getcie warszawskim

TOK FM PREMIUM