Biedroń krytykuje obniżkę pensji posłów i samorządowców: Już teraz do polityki idą mierne osoby

- W ten sposób PiS chce wprowadzić do samorządów swoich Misiewiczów, żeby zrobić skok na kasę - ocenia prezydent Słupska. - To jest łakomy kąsek dla Kaczyńskiego.

Po tym, jak na światło dziennie wyszły informacje o sowitych nagrodach, jakie przyznała sobie i swoim ministrom była premier, Jarosław Kaczyński zapowiedział obniżenie pensji posłów i senatorów - o 20 proc. oraz samorządowców. Prezes PiS podkreślił, że zmiany prawa są konieczne, bo "społeczeństwo oczekuje od polityków skromności".

"Łakomy kąsek dla Kaczyńskiego"

Prezydent Słupska nie zgadza się z obniżeniem pensji posłów. W rozmowie z portalem Radia TOK FM mówi wprost: "to decyzja populistyczna, kompletnie nie potrzebna". 

Po pierwsze: jesteśmy władzą niezależną. Po drugie sprawi to, że będzie selekcja negatywna. Już teraz do polityki dostają się osoby bez kompetencji, mierne, ale wierne partii politycznej. Powinniśmy przeciwko temu protestować

- argumentuje Robert Biedroń, dodając, że obawia się, że poprzez obniżki pensji PiS chce zniechęcić obywateli do uczestniczenia w życiu samorządowym. 

Obawiam się też, że w ten sposób  Prawo i Sprawiedliwość chce wprowadzić tam swoich Misiewiczów, żeby zrobić skok na kasę samorządową. Co druga złotówka jest w samorządzie. To jest łakomy kąsek dla Kaczyńskiego i obawiam się, że to temu ma przede wszystkim służyć

Prezydent Słupska jednocześnie podkreślił, że nie martwi się, że jego pensja ulegnie zmianie. 

Oczywiście nie mam problemu z obniżką pensji. Już dzisiaj mam najniższą pensję ze wszystkich prezydentów miast. Zarabiam mniej od wójta okolicznej gminy. Ale uważam, że niższe pensje nie są najlepszą drogą do tego, aby motywować do działania samorządowców

Zobacz także: Biedroń "czarodziejem" od miejskich finansów. Załatał dziurę w budżecie - i to z nadwyżką

Szydło: Nagrody należały się politykom

Przypomnijmy. W ubiegłym roku ministrowie i wiceministrowie w rządzie PiS otrzymali 5 mln zł nagród. Nagrody dla ministrów wzburzyły na tyle opinię publiczną, że głos w sprawie zabrał Jarosław Kaczyński.

Prezes PiS zapowiedział, że ministrowie i niektórzy wiceministrowie przekażą na działalność Caritasu nagrody przyznane im przez Beatę Szydło. Ponadto w Sejmie zostanie złożony projekt obniżenia o 20 proc. pensji posłów i senatorów. Zapowiedział również ustawę, która obniży pensje wójtów, burmistrzów, prezydentów miast, marszałków, starostów i ich zastępców. 

Miesiąc po tym, gdy sprawa wyszła na jaw, z mównicy sejmowej głos zabrała też była premier. Podczas przemówienia dowiedzieliśmy się, że "uderzanie w ministrów rządu, to uderzanie w Polskę". 

- Tak, rzeczywiście ministrowie, wiceministrowie w rządzie PiS otrzymywali nagrody za ciężką i uczciwą pracę i te pieniądze się im po prostu należały. To były nagrody oficjalne, nagrody, które zostały przyznane w ramach budżetu uchwalonego w tej izbie, a nie zegarki od kolegów-biznesmenów. Ci ludzie ciężko pracowali i pracują po to, żeby wszyscy Polacy mogli cieszyć się z rozwoju Polski, a nie tylko wybrane grupy interesów - oświadczyła w Sejmie Beata Szydło.

Zobacz także: Rabiej: "Szydło nie ma wstydu". Była premier przekonywała, że nagrody należały się politykom PiS

TOK FM PREMIUM