Zakaz służenia do mszy za organizację Marszu Tolerancji. "Usłyszałem, że wyprawiam cyrki na ulicy"

- Usłyszałem od proboszcza, że przyniosłem plamę na honorze rodzinie, Kościołowi i ministrantom - mówił w TOK FM Mikołaj Marcinkowski. Mężczyzna nie zgadza się z decyzją księdza. Napisał więc do papieża Franciszka.

Mikołaj Marcinkowski to student, młody społecznik, aktywista, od niedawna też były ministrant parafii św. Wojciecha Koninie. Dlaczego były? Służby zakazał mu proboszcz Józef Wysocki. 

Wszystko przez Marsz Tolerancji, który zorganizował 18 maja. Marsz to odpowiedź na falę hejtu, z którą spotkał się filmik "Nasz chleb powszedni", a także liceum, które umieściło go na swoim facebookowym fanpage'u.

Film pokazuje, że przedstawiciele mniejszości, zarówno seksualnych, jak i narodowych, czy religijnych, to osoby, które codziennie spotykamy. Promuje tolerancję. 

Proboszcz zakazuje

- Przyszedłem do mojej parafii, jak co niedzielę kiedy jestem w Koninie, i usłyszałem od proboszcza słowa, które zamieściłem we wpisie na Facebooku: że nie jestem godzien bycia ministrantem. Bo wyprawiam cyrki na ulicy. Że przyniosłem plamę na honorze mojej rodzinie, kościołowi, ministrantom. Że powinien odnieść się do tego na ambonie, ponieważ było to niezgodne z tym co głosi kościół katolicki - mówił w TOK FM Mikołaj Marcinkowski.

Czytaj też: Nacjonaliści doprowadzili do odwołania konkursu o tolerancji. Uczniowie zareagowali tak, że wszechpolacy mogą żałować

Mikołaj pisze list. Do papieża

Prowadzący audycję Piotr Maślak zwrócił uwagę, że papież Franciszek uznaje prawo homoseksualistów do miłości.

- Ja też tak uważam. Próbowałem mojemu proboszczowi powiedzieć, że papież Franciszek kazał być tolerancyjny. I że tolerancja ma obszerne znaczenie. Na to usłyszałem, że nie jestem godny służenia, że mam nie służyć już w tej parafii - wyjaśnił student.

Mikołaj Marcinkowski, w parafii św. Wojciecha w Koninie, służył jako ministrant 12 lat. Jak podkreślił, służba Kościołowi jest dla niego czymś ważnym, ponieważ wychował się w rodzinie katolickiej.

Młody mężczyzna postanowił więc... napisać list do papieża.

- Chcę uzyskać odpowiedź na pytanie, czy zrobiłem coś złego. Na Marszu Tolerancji cytowałem papieża Franciszka. Przytoczyłem dwa jego cytaty, więc tym bardziej nie rozumiem tej całej sytuacji. Jest mi wręcz przykro - mówił na antenie TOK FM.

List został też wysłany do proboszcza Józefa Wysockiego, do biskupa Diecezji Włocławskiej - bo to jej podlega parafia w Koninie, do sekretarza Episkopatu Polski oraz do Prymasa Polski.

Wsparcie z całej Polski

- Mam nadzieję, że adresaci przeczytają mój list. Nie wiem czy podzielają zdanie proboszcza, czy może papieża Franciszka. Spotkałem się z opinią innych księży, którzy powiedzieli, że nie zrobiłem źle, ż zorganizowanie Marszu Tolerancji było wspaniałe. Księża, których nawet nie znałem, pisali do mnie - na Facebooku - z całej Polski - mówił Mikołaj Marcinkowski. 

Mężczyzna skontaktował się też z byłymi księżmi swojej parafii. Oni również wyrazili wsparcie dla niego wsparcie.

- To też świadczy o tym, że różni księża różnie myślą. Po postu boli mnie, że po Marszu Tolerancji zostało odebrane mi prawo do służenia jako ministrant, że usłyszałem takie słowa od proboszcza. Bo nawet jeżeli proboszczowi się to nie podobało, to mógł mnie wziąć na bok i ze mną o tym porozmawiać - uważa były ministrant z Konina.

Rodzina również wspiera Mikołaja. Proboszcz pytał jednak matkę mężczyzny, czy podziela poglądy syna. Kiedy kobieta odpowiedziała, że jest z niego dumna z Mikołaja powiedział, iż... współczuje jej takiego dziecka.

To nie był jednak pierwszy raz, kiedy proboszcz krytykował zachowanie ministranta. Wcześniej negatywnie odniósł się też do jego udziału w manifestacji dotyczącej obrony niezawisłych sądów.

- Też ksiądz proboszcz do mnie podszedł i powiedział: "Mikołaj, zastanów się w jakiej jesteś partii i pamiętaj, że partia zniknie, a Kościół jest wieczny". Zarzucił mi, że jestem w partii, która ma poglądy niezgodne z Kościołem katolickim - wspominał w TOK FM Mikołaj  Marcinkowski. 

TOK FM PREMIUM