Słynna aukcja koni w Janowie bez publiczności? "Organizatorzy mogą sobie nie życzyć pewnych osób"
Najsłynniejsza polska aukcja koni, pod nazwą "Pride of Poland", organizowana jest od 1970 roku w Janowie Podlaskim. Ku uciesze wielbicieli imprezy - także w tym roku odbędzie się pod tą nazwą. Po naciskach władze stadniny zrezygnowały z kontrowersyjnego szyldu "49th Janów Podlaski Auction & Summer Sale".
To jednak koniec dobrych wiadomości dla wielbicieli koni.
Szef tegorocznej aukcji, prezes Stadniny Koni w Michałowie Maciej Grzechnik stwierdził, że w aukcji będą mogły wziąć udział tylko osoby, które pokażą zaproszenie.
Nie będzie biletów dla wszystkich chętnych. A do tej pory "Pride od Poland" mógł obserwować każdy, kto kupi bilet. - Kto nie dostanie zaproszenia, do 15 lipca będzie mógł zwrócić się do organizatora o jego uzyskanie. Ale w ramach istniejących miejsc, bo są priorytety. Najpierw trzeba zaprosić ludzi z branży, a więc potencjalnych kupców - powiedział prezes w rozmowie z PAP.
Lista osób niemile widzianych
- Być może chodzi o to, że wielu szkaluje środowisko hodowlane i organizatorzy aukcji mogą sobie obecności pewnych osób na tej imprezie nie życzyć - mówi TOK FM prof. Krystyna Chmiel, konsultant hodowlany ze stadniny w Janowie. Ale nie podaje nazwisk osób, które mogą być persona non grata. Chodzi prawdopodobnie m.in. o byłych prezesów stadnin i osoby z nimi związane.
Przypomnijmy: Marka Trelę, szefa stadniny w Janowie, Jerzego Białoboka, prezesa stadniny w Michałowie oraz Annę Stojanowską (nadzorowała stadniny z ramienia Agencji Nieruchomości Rolnych, ANR) zwolniono w lutym 2016 r. Oficjalny powód to utrata zaufania, ale nie tylko to mogło mieć znaczenie.
Szef ANR po odwołaniu Marka Treli zawiadomił bowiem prokuraturę o możliwości popełnienia w stadninie przestępstwa niegospodarności. Śledztwo miało być umorzone - takie były zapowiedzi - ale trwa nadal.
Nieoficjalnie mówiono, że Trela, Białobok i Stojanowska byli dla PiS niewygodni - są kompetentni, doświadczeni, niezależni, niesterowalni.
"Stadnina nie jest prywatnym folwarkiem"
Zdaniem prof. Chmiel, nie ma się co dziwić, że organizatorzy aukcji chcą wprowadzić ograniczenia dla widzów, bo "zapraszając gości do swojego domu też mamy prawo zdecydować, czy ktoś jest mile widziany czy też nie".
- To niewiarygodne. Przecież stadnina nie jest prywatnym folwarkiem organizatorów aukcji. To dobro narodowe, które powinno być dostępne dla wszystkich i którym trzeba się chwalić, również w czasie aukcji - mówi nam jeden z pracowników stadniny, który prosi o anonimowość.
Pomnik za parawanem?
Wójt gminy Janów Podlaski, Jacek Hura, zwraca uwagę, że w 2017 roku stadnina została Pomnikiem Historii. - I teraz ten pomnik mamy ukrywać za parawanem? Ja uważam, że wręcz przeciwnie - mówi wójt i nie kryje, że jest zaskoczony pomysłem Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa (KOWR), który nadzoruje stadniny.
- Apeluję do władz ośrodka, by ta decyzja została zmieniona i to jak najszybciej. By każdy mógł przyjechać do Janowa na aukcję - dodaje Hura.
Zmian w organizacji aukcji obawiają się też mieszkańcy oraz właściciele hoteli i pensjonatów. Już przez dwa ostatnie lata odczuli mniejszą liczbę gości.
- Aukcja nigdy nie była zamknięta dla widzów - mówi Barbara Orłoś, córka byłego wieloletniego dyrektora janowskiej stadniny Andrzeja Krzyształowicza (zarządzał stadniną przed Markiem Trelą).
- Ludzie, którzy przyjeżdżali kupować konie wpłacali wadium i kupowali VIP-owskie pakiety. Ale zawsze był też sektor i dla hodowców prywatnych, i dla gości, którzy chcieli aukcję obserwować - dodaje Orłoś.
Jak mówi, nikt nie wie dokładnie, jak aukcja będzie zorganizowana teraz, bo wszystko jest owiane wielką tajemnicą.
- Wiem jedno: cały mój hotel na czas aukcji został zarezerwowany przez prezesa stadniny. Choć przez dwa ostatnie lata było zupełnie inaczej, część pokoi stała pusta - dodaje nasza rozmówczyni.
Aukcja miała niesamowitą atmosferę. Jak będzie teraz?
Stali goście zapowiedzieli się też u Benity Zuzek, właścicielki pensjonatu nad Bugiem. Część z nich przyjeżdża, by pochodzić po stadninie; nie chcą iść na samą aukcję.
- Przykre jest to, że aukcja ma być zamknięta. Wcześniej każdy mógł ją zobaczyć. W czasie sprzedaży koni były brawa i niesamowita atmosfera. A teraz? Kupcy z reguły nie klaszczą... Będzie smutno - ocenia Benita Zuzek.
Część kupców i hodowców koni w ogóle zrezygnowała z przyjazdów do Janowa. Właściciele hoteli niejednokrotnie słyszeli od nich, że stadnina się zmieniła, zamknęła, stała hermetyczna. I że jest dla nich nieprzyjazna.
Do niedawna brama do stadniny była zamknięta, co za poprzednich prezesów było nie do pomyślenia. - Zamknięcie bramy to była po prostu wielka żenada - mówi właścicielka pensjonatu.
W tej chwili brama na szczęście znów jest otwarta, ale by wjechać na teren stadniny trzeba kupić bilet. Opłata jest symboliczna, ale jest, podczas gdy wcześniej nigdy jej nie było.
Nie będzie zmiany nazwy aukcji
Mieszkańcy Janowa cieszą się, że KOWR potwierdził, iż nie będzie zmiany nazwy sierpniowej aukcji. - Bo to wyglądało tak, jakby chcieli się odciąć grubą kreską od tego co było. A przecież Janów wcześniej kwitł, święcił triumfy i naprawdę nie ma czego oddzielać grubą kreską - mówi pan Jan.
A wójt Janowa Podlaskiego pyta: Jak można planować zmianę nazwy "duma Polski" na jakąś "letnią sprzedaż" czy coś podobnego? Stawianie grubej kreski to pomysł nietrafiony. Gruba kreska od czego? Od tego co było dobre?.
Narodowy Czempionat jednak w Warszawie. Tylko jeden raz?
Tegoroczne Święto Konia Arabskiego w Janowie nie będzie takie jak zwykle - nie tylko dlatego, że widzom trudniej będzie wejść na widownię. Aukcja się odbędzie, ale w Janowie zabraknie Narodowego Czempionatu, czyli pokazu koni arabskich czystej krwi. Ta część została przeniesiona na warszawski Służewiec. Oficjalny powód to 100-lecie niepodległości Polski.
Czytaj też: Przywiązali fokom cegły do szyi. Jest nagroda za wskazanie morderców zwierząt
- To ma być tylko jednorazowo i to akurat rozumiem. Janów będzie mógł się pokazać szerszej publiczności, wystawimy tam swoje stoiska, będzie promocja - mówi wójt Jacek Hura.
Niektórzy mają jednak obawy, że na jednym razie się nie skończy. - Jak się coś raz zmieni, to może być potem trudno wrócić do starej wersji. Oby się nie okazało, że to jednak "dobra zmiana" już na stałe - mówi pani Barbara, z jednego z domów wypoczynkowych.
Czytaj też: Zrezygnowany Kraśko jeszcze raz o koniach. Pyta retorycznie o skuteczne "programy rozwoju">>>
-
Marsz Miliona Serc zadedykowano pani Joannie, ale nikt jej nie zaprosił. "Moja historia została wykorzystana"
-
Nagły zwrot Niemiec. "Traktują Ukrainę jako zasób"
-
Spór o religię w lubelskim liceum. "Mamy się tłumaczyć?". Rodzice oburzeni, dyrekcja dementuje
-
Gdyby nie on, Ruda Śląska mogłaby wyglądać zupełnie inaczej. "To bardzo źle, że nie został upamiętniony"
-
Wypadek na A1. Łódzka policja wydała oświadczenie: Kierowcą nie był funkcjonariusz ani jego syn
- Szef dyplomacji UE odwiedził Odessę. "Będziemy z Ukrainą tak długo, jak będzie trzeba"
- Twitter, czyli "syndrom Szymborskiej-Gołoty". Prof. Matczak o "igrzyskowości polityki" [FRAGMENT KSIĄŻKI]
- Wybory na Słowacji. Kolejki w Bratysławie. Kilka skarg na naruszenie ciszy wyborczej
- Orlen dba o nastroje wyborców, prezes Glapiński melduje prezesowi wykonanie zadania. A po wyborach "choćby potop"
- Mniejsze parówki, cieńszy papier toaletowy. Trwa masowe mydlenie oczu konsumentom