Adam Andruszkiewicz: Jesteśmy krajem niepodległym, ale nie do końca suwerennym

Były poseł Kukiza z ramienia Ruchu Narodowego opowiada o relacji Polski z Rosją i Niemcami, Polexicie, historii, neonazistach oraz swojej nowej partii Wolni i Solidarni.

 

Adam Andruszkiewicz, 28-letni poseł z Podlasia, w Sejmie jest członkiem koła Wolni i Solidarni. Do parlamentu wszedł jednak z list Pawła Kukiza. „Oskarżano mnie o to, że jestem blisko Zjednoczonej Prawicy. Między innymi dlatego odszedłem z klubu” – tak były narodowiec tłumaczy zmianę partyjnych barw.

W programach publicystycznych słynie z ostrej krytyki opozycji, której przypisuje działanie na korzyść Niemiec. Pytamy, więc posła Andruszkiewicza, czy rzeczywiście uważa, że Platforma Obywatelska działa na zlecenie Berlina oraz czy nie uważa, że w sferze publicznej jest już i tak wystarczająco wiele wypowiedzi ksenofobicznych.

Roch Kowalski, TOK FM: Panie pośle, który z naszych sąsiadów jest - według pana - największym zagrożeniem dla Polski?

Adam Andruszkiewicz, Wolni i Solidarni: Myślałem, że zapyta mnie pan o szanse, ale od razu jest pytanie o zagrożenie... Chyba jednak Rosja.

Rosja? Wysłuchałem kilkunastu pańskich wystąpień i we wszystkich, w których krytykuje pan opozycję, odwołuje się pan do Niemiec.

- Mówię o kontaktach z Niemcami, bo Platforma i Nowoczesna te kontakty mają. Nawet pan Trzaskowski ostatnią wypowiedzią, że "mamy lotnisko w Berlinie, więc po co nam Centralny Port Komunikacyjny" to potwierdził. Jeśli chodzi o zagrożenie bezpośrednie, militarne, to Rosja jest zdecydowanie groźniejsza. Z kolei nasza gospodarka jest silnie związana z Niemcami. Tu widzę pole do odzyskiwania suwerenności z rąk niemieckich.

To teraz nie jesteśmy suwerenni względem Niemiec?

- Polska generalnie zrzekła się części swojej suwerenności na rzecz Unii Europejskiej. Jesteśmy krajem niepodległym, ale nie do końca suwerennym. Jak wszystkie państwa, które są zrzeszone w UE. Brakuje nam suwerenności kapitałowej. Sam jestem z Podlasia, gdzie wiele fabryk w latach 90. było przejmowanych przez kapitał niemiecki.

I naprawdę wierzy pan w to, że opozycja współpracuje z Niemcami na niekorzyść Polski, że zdradza własny kraj?

- A czym innym jest lobbowanie na rzecz lotniska w Berlinie?

To jest wypowiedź Rafała Trzaskowskiego, który…

- Mogę podać kolejne przykłady. Europosłowie Platformy Obywatelskiej bardzo często głosują przeciwko interesowi polskiemu, np. w przypadku pracowników delegowanych. To jest w interesie niemieckim, żeby polskie firmy transportowe płaciły większe kwoty i podupadły. Było spotkanie Grzegorza Schetyny z kanclerz Merkel w ambasadzie niemieckiej, na którym lider PO skarżył się na Polskę. Tak się nie robi.

To jakie kontakty powinniśmy utrzymywać z Niemcami?

- Jak najbardziej normalne.

Trudno utrzymywać normalne kontakty z kimś, kto dąży do tego, żeby podporządkować sobie nasz kraj.

- To, że Niemcy walczą o swój interes, jest dla mnie zupełnie zrozumiałe. Każde elity państwowe walczą o interes państwa, który reprezentują. Nie rozumiem natomiast zachowania opozycji, która elitom niemieckim sprzyja. Problem jest, gdy polscy politycy zaczynają współgrać z Berlinem przeciwko interesowi Polski.

Bardziej obawia się pan zagrożenia ze strony Rosji niż Niemiec. A nie dostrzega pan takich elementów w polityce PiS, które można by było nazwać prorosyjskimi?

- Niezbyt. Przekop Mierzei Wiślanej to bardzo mocne uderzenie w interesy rosyjskie. Walka z Nord Stream 2, lobbowanie w Stanach Zjednoczonych, by zablokować tę inwestycję, też jest wbrew interesom - w tym przypadku - niemiecko-rosyjskim.

Polska stawia na relacje z krajami, które ściśle współpracują z Władimirem Putinem. Nie mamy właściwie żadnych kontaktów z Rosją, na żadnym poziomie.

- Sam jestem przewodniczącym grupy polsko-białoruskiej w parlamencie. Uważam, że z każdym sąsiadem musimy rozmawiać, nawet jeśli rozmowy są trudne. Trudno też mieć pretensje do Viktora Orbana, że stawia na pierwszym miejscu interes węgierski. Mówienie, że współpraca z jakimś państwem, które ma dobre relacje z Rosją, jest złe, to jest antypolityka. Należy rozmawiać z każdym, twardo stawiając własny interes narodowy.

Jesteśmy prawie rówieśnikami. Dzielą nas dwa lata i zastanawiam się, dlaczego w pańskich wypowiedziach jest aż tyle elementów antyniemieckich i antyrosyjskich.

- Historia nas tego nauczyła.

Łączy nas ta sama historia.

- Więc pamięta pan na pewno, że bardzo często interesy niemieckie i rosyjskie spotykały się na ziemi polskiej przeciwko naszej ojczyźnie. Czym innym jest porozumienie Nord Stream?

Nord Stream 2 przypomina panu zabory?

- Zabory to było ostateczne wypełnienie porozumienia prusko-rosyjskiego, natomiast Nord Stream jest odebraniem nam suwerenności na szczeblu energetycznym. Hipokryzją jest to, że Niemcy zarzucają nam brak demokracji, a robią świetne interesy z państwem niedemokratycznym.

Elity każdego państwa - jak sam pan mówił - walczą o swój interes. Czy polskim priorytetem nie powinno być jednak utrzymywanie, w kwestiach politycznych i gospodarczych, w miarę możliwości jak najlepszych relacji zarówno z Niemcami, jak i Rosją?

- Relacje z Niemcami, wbrew pozorom, są dobre. Kanclerz Merkel bardzo szybko po wyborze przyjechała do Warszawy.

Nie ma pan wrażenia, że od trzech lat liczba wypowiedzi antyniemieckich w sferze publicznej znacząco wzrosła?

- My często odpowiadamy. Jeżeli słyszę z ust Niemców naukę o demokracji, to robi mi się słabo jako człowiekowi i niedobrze jako politykowi. Za życia naszych dziadków, jeśli jesteśmy z tego samego pokolenia, Niemcy całkowicie zniszczyli nasze państwo. To dzięki Niemcom znaleźliśmy się w okowach komunizmu. Do tej pory wychodzimy z etapu postkomunistycznego.

Dla mnie naród, który zgotował nam taki los, nie ma prawa jeszcze przez najbliższe pokolenia mówić nam, jak wygląda demokracja. To przez Niemców nie ma u nas instytucji demokratycznych z okresu przedwojennego. Oni nam to przerwali. Nie są narodem, który może nas pouczać.

Panie pośle, nikt nie kwestionuje tragedii, jaką wyrządzili nam sąsiedzi. Ale po tylu latach jesteśmy już zupełnie innymi państwami i zupełnie innymi społeczeństwami.

- Ja tej optyki nie przyjmuję. Dla mnie Niemcy…

Nadal są Niemcami nazistowskimi?

- Nie są Niemcami nazistowskimi, ale w tym narodzie ciągle żyje mnóstwo wyborców, którzy kiedyś byli nazistami. W Bundestagu mamy dziś osoby, które są oskarżane o poglądy neonazistowskie.

A w Polsce nie mamy środowisk głoszących hasła neonazistowskie?

- Nie w parlamencie. To jest różnica.

Nie obawia się pan, że nadmiar wypowiedzi antyniemieckich, antyrosyjskich spowoduje w pewnym momencie powstanie silnych ruchów ksenofobicznych?

- Stara szkoła geopolityczna mówi, że - jeśli już - to Polska zawsze powinna się dogadywać się z jednym państwem przeciwko drugiemu. Teraz jest trudno balansować. Z jednej strony mamy państwo, które nie chce nam oddać wraku prezydenckiego samolotu, a z drugiej…

Z drugiej strony mamy państwo, któremu przypisujemy najgorsze intencje i które po 70 latach rozliczamy za straty wojenne.

- Być może, gdyby Niemcy nie uczyli nas demokracji, takiej dyskusji by nie było.

Polska powinna pozostać we wspólnocie europejskiej?

- Tak.

Bez żadnego „ale”?

- Hasło Polexitu jest nieodpowiedzialne. Nie zgadzam się w tej sprawie z moim byłym środowiskiem, Ruchem Narodowym, które rzuca takie hasło i z którym jestem w konflikcie. Polska gospodarka jest bardzo mocno związana z gospodarkami zachodnimi. Nie można od tak wyjść z Unii Europejskiej, bo to by doprowadziło do zawalenia naszego eksportu. Co by było z milionami Polaków, którzy dzisiaj mieszkają i pracują na Zachodzie? Co by było z naszymi przedsiębiorstwami? Powinniśmy reformować Unię Europejską.

Jedynie argumenty gospodarcze przemawiają za pozostaniem we wspólnocie?

- Są najważniejsze, bo gospodarka determinuje całą resztę naszego życia: bezpieczeństwo, inwestycje, militaria. Wszystko zależy od kondycji finansowej naszego państwa.

Nazwałby pan koło Wolni i Solidarni opozycją? Koło, w którym zasiada ojciec obecnego premiera? Kornel Morawiecki nie ukrywa swojego poparcia dla obecnego rządu.

- Marszałek [Kornel] Morawiecki miał kilka głośnych wypowiedzi w opozycji do premiera [Mateusza] Morawieckiego. Przypominam burzę na temat imigrantów, kiedy marszałek mówił, że powinniśmy przyjmować matki i dzieci. W sensie formalnym jesteśmy w opozycji. Nie jesteśmy w koalicji rządzącej. Ale wiadomo też, że wspieramy premiera Morawieckiego w jego działaniach na rzecz modernizacji Polski.

To z ostatniego miesiąca: głosował pan za stworzeniem Centralnego Portu Komunikacyjnego, przeciwko odwołaniu marszałka Kuchcińskiego, wicepremier Szydło i minister Rafalskiej, za kolejnymi zmianami w ustawie o Sądzie Najwyższym. Tylko czasem czy z reguły wspieracie premiera Morawieckiego?

- Wspieram premiera Morawieckiego. Uważam go za dobrego lidera. Chcę mu pomagać, wspieram głosowaniami, ale sposób, w jaki głosuję, jest kompatybilny z moimi przekonaniami. Jeszcze jak byłem w Kukiz’15, to oskarżano mnie o to, że jestem blisko Zjednoczonej Prawicy. Między innymi dlatego odszedłem z klubu.

I dlaczego zdecydował się pan na Wolnych i Solidarnych, a nie na Prawo i Sprawiedliwość?

- Bardzo dobrze działa mi się w kole Wolni i Solidarni. Mamy dużo swobody. Dobrze pan wie, że młodemu posłowi ciężko się przebić w dużej partii. W Prawie i Sprawiedliwości jest bardzo dużo poważnych graczy.

Pan przechodziłby już z inną pozycją.

- Tak, ale jako wnukowi Żołnierza Wyklętego, marszałek Morawiecki imponuje mi swoją kartą kombatancką. 

I po tym wszystkim, co pan powiedział, nadal nazwałby pan swoje koło opozycją?

- Jeśli jestem w stanie powiedzieć, że nie podoba mi się to, co dzieje się w szkolnictwie wyższym, to chyba tak.

Wewnątrz Prawa i Sprawiedliwości też jest spór wokół reformy wicepremiera Jarosława Gowina.

- Mam duże niezrozumienie co do procesu wymiany elit, która nie postępuje zbyt szybko, chociażby na szczeblu dyplomacji.

To jaką przyszłość widzi pan dla swojego klubu? Pozostaniecie w Sejmie w składzie 6-osobowym, będziecie się rozszerzać, a może dołączycie do PiS?

- Mogę zdradzić, że decyzję na temat dalszego działania zapewne podejmiemy po wyborach samorządowych. Będziemy widzieć mniej więcej, w którą stronę idziemy. Czy jest szansa na to, żeby kreować własne ugrupowanie, czy lepiej wejść w koalicję.

A panu do której koncepcji jest bliżej?

- Odpowiedź dadzą mi wybory samorządowe. Jeśli będziemy w stanie przeforsować kilku swoich kandydatów, których będziemy mieli na listach Zjednoczonej Prawicy, to będzie można się zastanawiać, co dalej.

Czyli koalicja w ramach Zjednoczonej Prawicy.

- Najbliżej jest nam do tego, żeby rozmawiać właśnie ze Zjednoczoną Prawicą. Wspieramy premiera Morawieckiego. To naturalna kolej rzeczy.

TOK FM PREMIUM