Z wody do plastikowej reklamówki. "Ustawa zakazuje przetrzymywania tak karpi"

- Główny Lekarz Weterynarii myli się dopuszczając torby z wkładką - przekonuje mec. Karolina Kuszlewicz, rzeczniczka ds. ochrony praw zwierząt przy Polskim Towarzystwie Etycznym.

Prenumerata cyfrowa TOK FM i Wyborcza.pl - pierwszy taki dwupak! Do kupienia prosto i wygodnie, a do tego 50% taniej. Sprawdź szczegóły >>>

Według przepisów, w celach sprzedażowych nie wolno przetrzymywać ryb bez wody. Ale nie dotyczą one już tego, co dzieje się z rybą po jej sprzedaniu. Główny Lekarz Weterynarii wydał w tej sprawie wytyczne i na nie powołują się sklepy. Według przedsiębiorców, możliwe jest sprzedanie ryby i zapakowanie jej do torby z tzw. wkładką dystansującą. Z tą argumentacją nie zgadza się mec. Karolina Kuszlewicz. 

- To jest niesamowite, że toczymy batalię na temat tego, czy ryba ma być w wodzie, czy nie ma być - zaznaczyła w rozmowie z Agatą Kowalską w TOK FM. - Nie zgadzam się z wytycznymi, w których dopuszcza się przenoszenie ryb bez wody, w specjalnych torebkach. Stoi to w sprzeczności z ustawą o ochronie praw zwierząt - przekonywała prawniczka.

Podkreśliła, że aby zrealizować przepisy ustawy, nie da się prowadzić sprzedaży żywych ryb.

- Ponieważ ten proces jest wieloetapowy. Przychodzi klient, sprzedawca wyjmuje rybę z basenu, bo musi być ona zważona, poza wodą, "na żywca". Zdarza się, że spada z wagi, potem wkładana jest do worka z folią - wymieniała mec. Kuszlewicz, odwołując się do art. 6 ust. 2 punkt 10, który stanowi, że znęcaniem się nad zwierzętami jest  m.in. przetrzymywanie zwierząt w niewłaściwych warunkach bytowania.

- Mówi on między innymi o nadmiernej ciasnocie i pozycji uniemożliwiającej naturalną pozycję ciała. W żadnym wiaderku, w żadnej torbie foliowej bez wody, ani w żadnych torbach rekomendowanych przez Głównego Lekarza Weterynarii, ryba nie zachowuje naturalnej pozycji. Naturalnym środowiskiem ryby jest woda, więc zasadą powinno być transportowanie i przechowywanie jej w środowisku wodnym - podkreśla.

Adwokat Karolina Kuszlewicz uważa, że wytyczne Głównego Lekarza Weterynarii są  oparte na błędnym założeniu. 

- Dlatego, że zakładają, że do znęcania nie dochodzi, skoro zwierzę może przeżyć. Tymczasem nieść karpia, który ma dostęp do kilkunastu procent tlenu i przeżyje kilka godzin, to tak, jakby założyć worek foliowy na głowę psa, zrobić w nim trzy dziurki i tak go trzymać kilkanaście godzin, argumentując, że przeżyje. To przecież jest absurdalne - przekonywała. 

Zdaniem mec. Kuszlewicz, sprzedaż żywych karpi oznacza ich zbędne cierpienie i jest sytuacją nietypową, jeżeli chodzi o okoliczności sprzedawania mięsa.

- Te ryby powinny być w sprzedaży jako gotowe mięso. Bez wchodzenia za parawan i  tłuczenia ich młotkiem.  Ustawa o ochronie zwierząt mówi, że uśmiercanie zwierząt ma się odbywać w sposób minimalizujący ich cierpienie fizyczne i psychiczne - tłumaczy prawniczka.  

Widzisz cierpiącego karpia? Zgłoś 

Fundacja Viva! od wielu lat organizuje akcje przeciwko niehumanitarnej sprzedaży karpi. Dlatego zachęca do zgłaszania nieprawidłowości i cierpienia ryb w sklepach. Można je zgłaszać na adres: ryby@viva.org.pl. 

Natomiast na stronie Bojkotujemy sklepy sprzedające żywe ryby prowadzi listę miejsc, w których karpie trzyma się w złych warunkach. 

TOK FM PREMIUM