Wybory parlamentarne w Bangladeszu. Co najmniej 12 osób nie żyje

- Co najmniej 12 osób zginęło w Bangladeszu w starciach podczas odbywających się tam wyborów parlamentarnych - poinformowała agencja dpa.

Do starć dochodziło m.in. podczas prób przejęcia kontroli nad lokalami wyborczymi przez rywalizujące grupy polityczne. Już w czasie kampanii rannych zostało ponad 12 tys. działaczy BNP, a kolejne kilkanaście tysięcy zostało aresztowanych.

W sobotę władze informowały, że aby zapobiec wybuchom przemocy w czasie wyborów, na ulice całego kraju wysłano 600 tys. policjantów, żołnierzy i członków innych służb bezpieczeństwa. Dostawcom usług telekomunikacyjnym nakazano odcięcie do końca dnia wyborczego mobilnego internetu, by uniknąć "plotek i propagandy", a ograniczenie ruchu drogowego oraz kursowania transportu publicznego wytłumaczono potrzebą zapewnienia bezpieczeństwa i ułatwienia głosowania.

Po raz czwarty? 

Wiele wskazuje na to, że wybory - i trzecią kadencję z rzędu - wygra obecna premier Bangladeszu, 71-letnia Hasina Wazed, która rządzi krajem blisko dekadę. Zwycięstwo zapewni jej trzecią z rzędu, a czwartą - kadencję na czele rządu. Banglijska opozycja oskarża jednak rząd o fałszowanie głosowania.

Szef sojuszu formacji opozycyjnych Kamal Hosajn nazwał w niedzielę wybory "groteskowymi", podkreślając, że opozycja odrzuca ich rezultat, niezależnie od tego, jaki ostatecznie będzie. - Apelujemy do komisji wyborczej o natychmiastowe anulowanie wyników. Domagamy się nowych wyborów, zorganizowanych tak szybko, jak to możliwe, przez rząd neutralny - mówił do dziennikarzy. 

Według lokalnych mediów, z wyborów wycofało się co najmniej 50 kandydatów opozycji, twierdząc, że ich zwolennikom nie pozwolono głosować.

Z uwagi na doniesienia o fałszerstwach banglijska komisja wyborcza zapowiedziała już przeprowadzenie śledztwa.

TOK FM PREMIUM