Jak dać serduszko w realu? "Konsensualny" podryw a końskie zaloty

Nauka podrywu to uczenie się wpływania, prowadzenia gry, odróżniania przemocy od zalotów, poruszania się w relacjach tak, żeby nie były one agresywne - mówił w "SexAudycji" Robert Kowalczyk. Seksuolog wraz z psychiatrą Aleksandrą Krasowską szukali odpowiedzi na pytanie, jak podrywać "konsensualnie", co nam daje (i odbiera) Tinder oraz dlaczego "nie" zawsze oznacza "nie".
Zobacz wideo

Umiejętność podrywania to kwestia kompetencji społecznych jak np. umiejętność motywacji czy rozwiązywania problemów. Tak jak każdej kompetencji społecznej, podrywu można uczyć się w specjalnie przeznaczonych do tego instytucjach, jak szkoły podrywu - stacjonarne i online.

- Miałem do czynienia z osobami, które były na takim kursie lub i mówiły, że na pewnym etapie szukali wiedzy, jak wejść w relację. Szkoły podrywu to odpowiedź na brak takich kompetencji. To uczenie się wpływania, prowadzenia rodzaju gry. Odróżniania przemocy od zalotów, poruszania się w relacjach tak, żeby nie były one agresywne - powiedział w TOK FM Robert Kowalczyk, psycholog, seksuolog kliniczny i terapeuta.

I tu z pomocą przychodzi nam technologia. Aplikacje randkowe, jak Tinder, sprawiają, że podrywanie jest mniej ryzykowne - zauważyła psychiatra Aleksandra Krasowska. Wystarczy przesunąć w prawo i czekać na "match".

- Geniusz tej aplikacji polega na tym, że pozbawia dyskomfortu pierwszego wyjścia na przeciwko - zgodził się Robert Kowalczyk. - Ja jestem zainteresowany i Ty też. Dwie osoby na siebie patrzą i pojawia się sygnał do interakcji - jak w reklamach. Aplikacje to absolutnie zmonetaryzowały. Teraz dla młodych osób jest to główne źródło poznawania się i czują one dużo większy lęk przed innego typu możliwościami. Nie podeszłyby do innej osoby na ulicy, w pracy. Gdy ktoś zagaduje do nas w metrze, pojawia się uważność, że będzie chciał od nas czegoś więcej, a nawet nieufność - zwrócił uwagę seksuolog.

Komplement. Prezent, którego nie musimy przyjmować

Problem pojawia się w świecie realnym. Bo, gdy usuniemy Tindera z pamięci naszego smartfona, może okazać się, że nie potrafimy podrywać. - Jak dać lajka czy serduszko w realu? - pytała współprowadząca "SexAudycji".

Jak odpowiedział Robert Kowalczyk, należy podrywać "konsensualnie". - Trzeba być wrażliwym na przekroczenia - na to, jak może do nich dojść i jak się przed nimi zabezpieczyć. To kwestia zapytania o zgodę na wejście w ten typ relacji - tłumaczył. Za przykład podał mówienie komplementów. - Komplement jest taktowany jak coś, co powinno być przez drugą osobę przyjęte, bo jest pozytywne. To jest prezent i byłoby niestosowne z tego prezentu nie skorzystać. Ale nie jest tak. Bo ktoś może sobie tego nie życzyć - podkreślił.

Dlatego, zanim wręczymy ów prezent bez pytania, warto o nim uprzedzić. - Może to wydawać się sztuczne, ale możemy zapytać: "czy mogę powiedzieć Pani komplement?". Nie zakładać, że ktoś ma to przyjąć i być wdzięczny, a dać przestrzeń na zgodę. Jeżeli ktoś będzie chciał wejść w jakąkolwiek grę, zapytajmy tę osobę, czy tego chce - radził seksuolog.

"Bądź mądrzejsza i reaguj. Bo chłopcy tacy są"

Do tego, że podryw zmienia się w końskie zaloty, w dużej mierze przyczyniają się stereotypy. A w tych, jak zauważyła Aleksandra Krasowska, jesteśmy wychowywani już od pierwszych lat życia. - Już wtedy pojawia się przyzwolenie na agresywne zachowania. Mówi się: "Pociągnął cię za włosy, bo mu się podobasz" - powiedziała. A co w tej sytuacji może zrobić mała dziewczynka? - Cześć kobiet jest socjalizowanych, że ma to przyjąć. Ma to obserwować i nie reagować. Radzi się im: "Bądź mądrzejsza i reaguj. Bo chłopcy tacy są" - stwierdził współprowadzący audycji.

Innym stereotypem dotyczącym nawiązywania romantycznych relacji jest postrzeganie podrywu jako "męskiej gry". Jak podkreślał Robert Kowalczyk, nie ma to nic wspólnego z prawdą. - Patrzenie na mężczyznę jako na osobę aktywną, podrywającą - to rodzaj skryptu, przekonania, ale i delegowania. Natomiast również podrywają kobiety. Jest wiele narzędzi, które to demokratyzują - mówił, jako dowód podając wspomnianego wcześniej Tindera.

Sygnałem do tego, że powinniśmy udać się do szkoły podrywu, jest również przeświadczenie, że "nie" oznacza "tak", a osoba, która nam odmawia, tylko udaje niedostępną - "Nie" nie jest zaproszeniem do przekraczania granic albo ostrzejszych komplementów - zaznaczył terapeuta, podając dodatkowo przykład, gdzie podrywana kobieta została złapana za łokieć - To może zostać uznane za zachowanie agresywne. To jest coś, co może kogoś sparaliżować - podkreślił.

Do tego dochodzą radykalne, przerysowane wizje agresywnego podrywu, prezentowane np. w książce  "50 twarzy Greya" E.L. James czy jej polski odpowiednik "365 dni" Blanki Lipińskiej. - Przedstawiania tego jako fantazji wszystkich kobiet jest szkodliwe. To utrwala przekaz "nie" jako zaproszenia - mówiła Aleksandra Krasowska.

TOK FM PREMIUM