'Niech ktoś do cholery powie, jaki tu sajgon'. Lekarka o Centrum Onkologii
Resort zdrowia zareagował w końcu na powtarzające się od lat publikacje o koszmarnych kolejkach w przychodni Centrum Onkologii na warszawskim Ursynowie. W zeszłym tygodniu Gazeta.pl doniosła, że nadal pacjenci godzinami, w tłoku i zaduchu, czekają na rejestrację , a później wizytę u lekarza: umęczeni chorobą i terapią, zdezorientowani; bywa, że ginie ich dokumentacja medyczna. W piątek minister zdrowia odwołał prof. Macieja Krzakowskiego , dyrektora CO, który nie uporał się z tym problemem przez prawie dwa lata.
Zarzucił mu też pogorszenie sytuacji finansowej placówki. Do odwołania przyczyniła się także operacja w klinice przy Wawelskiej (należącej do CO), w czasie której pacjentowi wycięto zdrową nerkę . Grupa specjalistów ma ocenić jak można mu teraz pomóc.
Nowego dyrektora zdybali na urlopie w Juracie
Nowym szefem Centrum Onkologii - do czasu rozstrzygnięcia konkursu - został prof. Marian Reinfuss, dotąd dyrektor krakowskiego oddziału CO.
- Zdybali go na urlopie w Juracie i ściągnęli do Warszawy. Ma dostać pełnomocnictwa, by szpital mógł normalnie działać - mówi bliski współpracowanik prof. Reinfussa z Krakowa, komentując pośpiech ministerstwa. - Sami nie wiemy, jak to ma wyglądać. Będzie trochę tu, trochę tam.
Ministerstwo postawiło prof. Reinfussem karkołomne zadanie: ma pół roku, by usprawnić pracę przychodni, zlikwidować nepotyzm na oddziałach. Ma też uporządkować kwestie badań klinicznych, które są prowadzone w Centrum, ale zwykle przynoszą dochód prowadzącym je lekarzom, a nie placówce.
Lekarze Centrum są sceptyczni. - To pokazówka - mówi jeden z nich. - Chciałbym, żeby tu ktoś naprawdę zrobił porządek, ale to musiałby być ktoś z zewnątrz. A prof. Reinfuss szefował krakowskiemu oddziałowi.
Lekarka z przychodni CO: Wariactwo. Jak w fabryce na taśmie
Na zmianę zarządzania w Centrum Onkologii, nie można było dłużej czekać. Cierpliwość tracili już nie tylko pacjenci, ale i lekarze. Część specjalistów odeszła do innych placówek, także prywatnych, inni mają dość pracy w takich warunkach.
- Dziś przyjęłam 52 chorych. Czasami są trzy osoby w gabinecie. Tu pacjentka goła, tu ktoś wchodzi o coś spytać, tu ktoś chce donieść kartę. Wariactwo. Jak w fabryce na taśmie albo na kasie w Biedronce. Nie mam czasu wyjść na siusiu, nie mówiąc o obiedzie. Nawet na poczcie jest przerwa, ale nie tu. Wszystko w biegu, bo trzeba wszystkich szybko, bo wszyscy muszą przed czternastą. A ja się nie rozdwoję - mówi nam lekarka z przychodni Centrum Onkologii. - Źle się z tym wszystkim czuję, bo jak jest taki młyn, to nie wiem, czy się gdzieś nie pomylę, czegoś nie zapomnę. A tu ciągle szturm pacjentów Powinno być więcej lekarzy i maksymalnie 25 osób na dzień, jak w innych przychodniach.
I dodaje: - Ja bym chciała z każdą pacjentką porozmawiać. Chociaż wziąć ją za rękę, przecież wiem, że się boją. A tu szybko, szybko. I tak już robimy takie numery, że dopiero po wszystkim hurtowo uzupełniamy karty chorych, to przecież absurd. Czasem siedzimy do nocy i to porządkujemy. A dyrekcja chce, żebyśmy wszystkich przyjmowali. Ja też chcę, po to jestem lekarzem. Ale na razie, to nie leczenie, tylko cyrk.
Wiceminister zdrowia: Są przerosty zatrudnienia. Przychodnia na dwie zmiany
Wiceminister zdrowia: Przychodnia będzie pracować na dwie zmiany
Po doniesieniach prasowych sytuację pacjentów z przychodni CO sprawdziła Krystyna Kozłowska, Rzeczniczka Praw Pacjenta. Nie dostrzegła nic niewłaściwego. - Nie miałam żadnych skarg od pacjentów. Mimo awarii systemu komputerowego, rejestracja odbywała się sprawnie - mówiła.
Lekarka z przychodni: - Była tu kontrola. Moje pacjentki mi mówiły. Ale nie skarżyły się, jak naprawdę jest. Nie chcą nam narobić problemów. Boją się, że potem ich nie przyjmiemy. Ale niech ktoś wreszcie do cholery powie głośno, jaki tu sajgon.
Wiceminister zdrowia Andrzej Włodarczyk podkreśla, że nowy dyrektor ma przeprowadzić audyty i sprawdzić, jakie zmiany są potrzebne. - Chcemy, by przeorganizował pracę przychodni i jak najszybciej wprowadził dwie zmiany. To powinno usprawnić przyjęcia - mówi. Jeszcze wczoraj wiceminister zapowiadał zwolnienia. Podkreślał, że w Centrum pracuje 2700 osób, a to za dużo. Dziś się z tego wycofał: - Są przerosty zatrudnienia, ale jeśli zostanie wprowadzona praca na dwie zmiany, to zwolnienia, zwłaszcza białego personelu, nie będą konieczne - podkreśla Włodarczyk.
Jak się dowiedzieliśmy, w sierpniu NIK ma skontrolować instytuty podległe ministerstwu zdrowia, a ponieważ Izba dostała od parlamentarzystów wiele sygnałów o nieprawidłowościach w CO, wszelkie wydatki placówki: przetargi, inwestycje, zakupy, będą wnikliwie analizowane.
-
"Roszczeniowe zetki" rozwścieczyły pracodawców. "Rozwydrzone dzieci, które nie dorosły do pracy"
-
Wojna w Ukrainie. Rosjanie wysadzili zaporę w Nowej Kachowce. Trwa ewakuacja ludności
-
Iga Świątek wygrała z Łesią Curenko. Ukrainka skreczowała. Polka w kolejnej rundzie French Open
-
Wyrok TSUE miażdży PiS-owską reformę sądownictwa. "Znów mogą czekać nas kary"
-
Konfederacja z najwyższym wzrostem poparcia. Mocno spadły notowania porozumienia PSL-u i Polski 2050 [SONDAŻ]
- Inflacja w maju 2023. Ekonomista: Inflacja w Polsce spada ostatnio szybciej niż wynika z prognoz
- Wysadzenie zapory w Nowej Kachowce. Rosjanie doprowadzili do "największej katastrofy w Europie"
- Zasiłek dla bezrobotnych 2023 - zmiana stawki. W jakiej wysokości i na jak długo jest teraz przyznawany?
- Niemcy. Duży pożar lasu niedaleko Berlina objął poligon, na którym jest dużo materiałów wybuchowych
- Zakaz pornografii