Samoobsługowe, supernowoczesne toalety na Euro. Płatne [FOTO]
- Nie będą skomplikowane w formie - raczej proste, z betonu architektonicznego, w stonowanych kolorach, rzucające się w oczy tylko na tyle by turysta w razie potrzeby, bez problemu je zauważył, generalnie wkomponowane w otoczenie - mówi TOK FM Maciej Dźwig, szef Zakładu Usług Komunalnych w Poznaniu.
Prosta zasada działania
- Pochodzimy do toalety, wrzucamy 1,50 zł, wchodzimy do środka, zamykają się za nami drzwi. Nie musimy niczego dotykać - fotokomórki same spuszczą odpowiednią ilość wody do muszli, po opuszczeniu deski klozetowej. Automatycznie działa też umywalka i suszarka - wystarczy przystawić ręce.
Ograniczenie - pobyt nie może być dłuższy niż 15 minut
- Taki czas zakładamy na razie wstępnie. Ale jest on moim zdaniem wystarczający, by komfortowo i bez pośpiechu z toalety skorzystała też osoba niepełnosprawna. A na pewno też zapobiegnie korzystaniu z przybytku np. osób bezdomnych, które chciałyby się tam tylko przespać - dodaje Dźwig.
Po skorzystaniu z toalety, drzwi się zamykają i rozpoczyna się jej czyszczenie.
- To wszystko będzie się odbywało pod parą, za pomocą specjalnych dyszy, tak że kolejna korzystająca osoba, wejdzie do czystego i odświeżonego pomieszczenia.
Podobne toalety znajdują się w wielu miastach na świecie. W Paryżu są np. bezpłatne. Czy Poznań nie obawia się, że opłata spowoduje, że niektórzy zamiast skorzystać z przybytku, wybiorą narożniki kamienic, czy też tereny zielone?
- Myślę, że 1,50 zł to naprawdę niska kwota i nie powinna stanowić bariery w korzystaniu z toalet. Co do osób, które załatwiają swoje sprawy, nazwijmy to "w krzaczkach", to myślę, że one i tak samoobsługowymi szaletami nie będą zainteresowane - twierdzi Maciej Dźwig.
Inna sprawa, że miasto chciałoby by choć po części zwróciły się koszty zakupu, montażu i utrzymania toalet.
- Jedna kosztuje od 250 do 300 tysięcy złotych. Roczne utrzymanie obejmujące serwis, konserwację i przeglądy techniczne to ok. 30 tysięcy.
Toalety mają być czynne całą dobę
- Ale jeśli zauważymy, że w jakiejś lokalizacji są tzw. "puste godziny", gdy nikt nie korzysta z szaletów, będziemy je na ten czas wyłączać, aby nie generować dodatkowych kosztów utrzymania - kwituje Maciej Dźwig z ZUK w Poznaniu.