"W Smoleńsku katastrofa, na Okęciu cud", "Jak uratować LOT?" - prasa o lądowaniu boeinga
"Rzadko mamy okazję być dumni z państwa polskiego. (...) Zazwyczaj spodziewamy się wszystkiego najgorszego. Tak było i tym razem (...). Wstrzymaliśmy oddech, obawiając się kolejnej lotniczej tragedii" - pisze na łamach "Rzeczpospolitej" Michał Szułdrzyński. Dziennik na pierwszej stronie podkreśla: "Kapitan Wrona uratował 231 osób".
Wczoraj Boeing-767 z 220 pasażerami i 11 członkami załogi na pokładzie, któremu nie udało się wysunąć podwozia, po południu wylądował awaryjnie na warszawskim lotnisku - "na brzuchu". Nikomu nic się nie stało.
Lądowanie Boeinga 767: "Lądowanie było perfekcyjne" - prezes LOT
"Większość obserwatorów akcji na Okęciu z pewnością miała w pamięci sceny sprzed półtora roku, ze Smoleńska. Wtedy doszło do katastrofy, tym razem byliśmy świadkami cudu" - komentuje Szułdrzyński. "Okazało się nagle, że polskie służby ratunkowe, wieża kontroli lotów i sam dowódca statku - wbrew naszym obawom i niedobrym doświadczeniom - mogą z fantastycznym skutkiem doskonale współdziałać. Nie było chaosu, tylko profesjonalne realizowanie procedur alarmowych".
Zdaniem publicysty szczęśliwe zakończenie groźnej sytuacji było możliwe dzięki kilku składowym: doświadczeniu pilota, dobremu przygotowaniu pasa startowego i służb ratowniczych oraz sporej dozy szczęścia.
"Polacy (...) tym razem mają powód do dumy. Byliśmy w stanie uniknąć tragedii" - podsumowuje.
"Dramat na Okęciu"
Wszystkie służby ratownicze na Okęciu zostały postawione w stan gotowości już ok. godz. 13.30 - zwraca z kolei uwagę "Gazeta Stołeczna" - warszawski dodatek "Gazety Wyborczej". "Pierwsza do akcji weszła lotniskowa straż pożarna. (...) Zgodnie z procedurami w ciągu 270 sekund (!) od ogłoszenia alarmu musi stawić się w pełnej gotowości na końcu pasa startowego. I tak też się stało" - relacjonuje dziennik.
W tym samym czasie kontrolerzy lotu wysyłali do maszyn szykujących się do lądowania w Warszawie sygnały ostrzegawcze i kierowali je na lotniska zapasowe. W dalszej kolejności do gry wkroczyła straż pożarna - w sumie ponad 25 zastępów. Na lotnisko też dotarło 100 policjantów z ruchu drogowego i oddziału prewencji oraz 33 zespoły karetek pogotowia. - Gdyby, odpukać, lądowanie się nie powiodło, byliśmy gotowi na to, by zorganizować sztab kryzysowy. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło - mówi w rozmowie z gazetą Ewa Gawor, dyrektor biura bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego w stołecznym ratuszu.
"Pasażerowie uratowani. Jak ocalić LOT?"
Jednym z większych przegranych wczorajszej awarii może być LOT - komentuje Marcin Piasecki w "Dzienniku Gazecie Prawnej". A właśnie LOT - pisze publicysta - to linie lotnicze, które "mozolnie usiłują się wygrzebać z finansowej zapaści".
"Ostatnią rzeczą, której potrzebowałby LOT, jest kwestionowanie bezpieczeństwa przelotów. A przykład na to, że chętni do takiej dyskusji są, łatwo znaleźć na ulicach Warrszawy, gdzie pojawiły się billboardy sygnowane przez część lotowskich związkowców z żądaniem: Chcemy latać bezpiecznie".
Pojawienie się plakatów to zdaniem Piaseckiego zbieżność w czasie z wczorajszym wydarzeniem. "Trzeba jednak pamiętać, że niektóre z organizacji związkowych w Locie nie przebierają w środkach. Potrafią na przykład w swoich biuletynach zamieszczać skandaliczne pseudosatyryczne rysuneczki z rozbitymi samolotami swojego pracodawcy. Wczorajsza awaria pokazała, po jak cienkim stąpają lodzie" - podsumowuje wicenaczelny "DGP".
'Wyrwani śmierci', 'Cud na Okęciu'
"Kapitan Wrona to niezwykły pilot!" - czytamy w "Super Expressie". Tabloid, oprócz rekonstrukcji zdarzenia, przedstawia sylwetkę pilota Tadeusza Wrony: ma renomę znakomitego pilota, rozsądnego i dokładnego. Do tego dochodzi wspaniały charakter, skromność i otwartość.
"Pilot bohater" - zachwala z kolei kpt. Wronę "Fakt" na pierwszej stronie. Główny tekst o wczorajszych wydarzeniach gazeta tytułuje: "Wyrwani śmierci". Na piątej stronie tabloidu znajdujemy fragmenty rozmowy gazety z córką pilota. "Jestem dumna z taty, jak obserwowałam relację w telewizji, nie miałam wątpliwości, że tata bezpiecznie posadzi samolot na płycie. Jest doświadczonym pilotem, na pewno pomogło mu to, że jest bardzo pewnym siebie i skoncentrowanym człowiekiem" - mówi.
Dramatyczne chwile. Awaryjne lądowanie Boeinga 767 na Okęciu. Nie miał podwozia
Awaryjne lądowanie Boeinga 767 na Okęciu. Maszyna lądowała na brzuchu [ZDJĘCIA]>>