"Boeing już za miesiąc może latać". Ale mógł się obrócić i... [NOWE WIDEO]
Boeing 767 zaraz po lądowaniu. Zobacz zdjęcia z bardzo bliska
Pokazany na konferencji film został zarejestrowany bezpośrednio z płyty lotniska. Widać na nim wyraźnie lądowanie maszyny.
- Zależało nam na tym, by samolot mógł być przywrócony do użytku. Stąd długie analizy i staranne, powolne podnoszenie maszyny z pasa startowego - powiedział na konferencji prasowej szef lotniska Chopina, Michał Marzec. I powołał się na opinie od przedstawicieli firmy Boeing, którzy po wstępnych badaniach samolotu stwierdzili, że być może nawet w ciągu miesiąca będzie on mógł zacząć latać.
"Być może w ciągu miesiąca samolot powróci do latania"
Dyrektor lotniska zaprezentował też film pokazujący kolejne etapy podnoszenia uszkodzonego Boeinga z pasa startowego warszawskiego Okęcia i holowania go do hangaru. Pytany, jak udało się, po podniesieniu samolotu specjalnym dźwigiem i umieszczeniu na pneumatycznych poduszkach, otworzyć podwozie, odparł tylko, że "udało się je uruchomić z kabiny" i dokonali tego przedstawiciele Boeinga. Około 19.00 samolot stanął na swoich kołach, a ok. 22.30 lotnisko zostało praktycznie przywrócone do ruchu - powiedział dyr. Marzec.
Zobacz wideo z podnoszenie samolotu. Z bardzo bliska
Dyrektor podkreślił, że opłaciła się dokonana niedawno wymiana nawierzchni pasa startowego. - Nie ma praktycznie żadnych uszkodzeń pasa. 10 zniszczonych lamp można wymienić od ręki - oświadczył. - Jest minimalny ślad, tam, gdzie tarły o niego silniki i kadłub. Zdaniem Marca przeprowadzony w ubiegłym roku na lotnisku remont krzyżówki pasów startowych, podczas którego położono m.in. nową nawierzchnię, sprawił, że samolot utrzymał się w osi pod koniec drogi startowej. - To było ważne dla ewakuacji pasażerów - dodał.
"Samolot mógł się obrócić, uszkodzić skrzydło, a tam są zbiorniki paliwa..."
Występujący wraz z szefem portu na konferencji prasowej dyżurny operacyjny portu lotniczego Cezary Adamiak powiedział, że w całej akcji "najważniejszy był moment, który decyduje o działaniu - moment, kiedy samolot zaczął przyziemiać". - W przypadku, gdyby ten samolot zboczył, bądź zmiana warunków metrologicznych spowodowałaby boczny wiatr, to samolot mógłby zejść z pasa. Mógłby dokonać obrotu, wskutek czego mogłoby dojść do uszkodzeń skrzydła, a tam są zbiorniki z paliwem. To groziło w tym momencie pożarem - mówił Adamiak. Jak dodał, w czasie lądowania na silniku nr 2 Boeinga pojawił się ogień, ale był "na szczęście krótkotrwały". Szybki dojazd samochodów lotniskowych służb ratowniczo-gaśniczych pozwolił na dogaszenie silnika i zabezpieczenie skrzydeł.
Brak informacji? "To sprawa przewoźnika"
Dyrektor lotniska tłumaczył też z wczorajszy chaos informacyjny na Okęciu. Pasażerowie długo nie mogli się dowiedzieć, czy ich lot się odbędzie, bądź, czy został odwołany. - Taką wiedzę mają przewoźnicy, nie służby lotniska. Bo to przewoźnik podejmuje decyzję. On ma obowiązek przekazać pasażerowi precyzyjną informację - wyjaśniał dyr. Marzec. Z kolei psycholog z lotniskowej służby medycznej Marta Dmowska wyjaśniła, jak działała służba psychologicznej pomocy pasażerom. - Akcja wsparcia psychologicznego przebiegała bardzo sprawnie: pasażerowie byli bardzo spokojni - mówiła psycholog. - To polega na podążaniu za potrzebami tych osób. Raz chodzi o zwykłe potrzymanie za rękę i powiedzenie dobrego słowa, innym razem trzeba leki, zapewnić katering albo kredki dla dzieci - opowiadała psycholog.
Ile straciło lotnisko?
Za kilka dni lotnisko oszacuje całkowite koszty awaryjnego lądowania, akcji ratunkowej i późniejszej blokady funkcjonowania lotniska przez prawie dwie doby. Jak jednak wyjawił dyr. Marzec, każdy dzień przerwy w funkcjonowaniu portu oznacza dla niego stratę około 1,5 mln zł.
Boeing usunięty z pasa na Okęciu - zobacz, jak go holowali >>>