Waglowski: Proszę nie wierzyć w informacje o ataku hakerów
W sobotę wieczorem padły strony prezydenta, premiera, Sejmu i Ministerstwa Kultury. Gruchnęła wiadomość o ataku hakerów z grupy Anonymous - proteście przeciw podpisaniu międzynarodowej umowy ACTA. ACTA w założeniu ma pomóc w walce z piractwem. A według organizacji międzyrządowych jest prostą drogą do ograniczenia wolności słowa i prawa do prywatności.
Później jednak pojawiły się wątpliwości, czy rzeczywiście doszło do "ataku". - Obserwowaliśmy ruch w sieci. Patrzyliśmy, w jaki sposób odpowiadają serwery, które rzekomo zaatakowano. Nie widzieliśmy tam ataku. W przypadku stron Sejmu potwierdzają to inni obserwatorzy - pisze Waglowski. CZYTAJ CAŁY WPIS >>
Jego zdaniem wszystko zaczęło się od awarii i informacji mediów, które błyskawicznie podchwyciły wątek "ataku hakerów". - Zainteresowany tematem tłum gremialnie zaczął odwiedzać wskazane (przez media - red.) serwisy, by na własne oczy zobaczyć, że rzeczywiście leżą. Tego typu sytuacja potęgowała tylko niedostępność serwisów - twierdzi ekspert. - Proszę nie wierzyć w informacje o ataku "hakerów" - podkreśla.
Według Waglowskiego wczorajszy dzień dowodzi, że w polskim internecie "zainteresowanie sprawą ACTA jest duże". - Nie można przyjmować ponad ich (internautów - red.) głowami zobowiązań międzynarodowych i nie tłumaczyć, dlaczego właściwie się tak dzieje. Nie można prowadzić w imieniu obywateli tajnych negocjacji - pisze o pracach nad umową ACTA. I przestrzega aktywistów, że sobotnie wydarzenia mogą być wykorzystane przeciwko tym, którzy w ramach prawa starają się nie dopuścić do wprowadzenia ACTA w życie.
"To nie był atak!". "Było włamanie". "Skandal!" - Burza komentarzy po atakach Anonymous