Marynarka chce nowych, drogich okrętów. MON ma inne plany
MON i dowództwo Marynarki Wojennej przyznają, że nasze okręty stają się za stare i są w coraz gorszym stanie: nie będziemy dłużej utrzymywali i remontowali m.in. fregat "Kościuszko" i "Pułaski", które dostaliśmy od Amerykanów, ani okrętów rakietowych "Tarantul". Podobnie okręty transportowo-minowe i kutry transportowe - na zastąpienie ich wszystkich potrzeba dużo czasu i mnóstwa pieniędzy.
"Dlatego MON chce radykalnie zmienić sposób działania Marynarki. Jak? Wielkie, stare okręty z lat 70. i 80. zastąpić nowoczesną bronią. Ale niekoniecznie okrętami" - czytamy. - W programie zakupu śmigłowców aż siedem jest przeznaczonych właśnie dla MW, np. do wykrywania okrętów podwodnych - mówi "Gazecie" wiceminister obrony odpowiedzialny za modernizację armii Marcin Idzik.
MON uzasadnia tę decyzję także zmianą priorytetów: skupieniem się na obronie Morza Bałtyckiego i rezygnacją z drogich operacji międzynarodowych. Planom tym sprzeciwia się jednak dowódca MW admirał Tomasz Mathea. Wg dowództwa flota powinna opierać się m.in. na korwetach wielozadaniowych, nowoczesnych okrętach podwodnych, lotnictwie morskim i obronie przeciwminowej.
Więcej w dzisiejszej "Gazecie Wyborczej"