Kłótnia o religię w szkołach. Marnowanie publicznych pieniędzy czy istotna część wychowania?

Paweł Lisicki nie widzi nic złego w wydawaniu ponad 1 mld zł z publicznej kasy na pensje dla katechetów. - Jeśli ktoś chce zrozumieć polską historię, to nauka religii mu w tym pomaga - mówił w TOK FM. Wg Katarzyny Bratkowskiej za pieniądze wydawane na katechetów dałoby się uratować 2 tys. zamykanych szkół i przedszkoli.

Bratkowska przyznaje, że przebranie się przez organizatorki Manify za księży miało poruszyć, wywołać kontrowersje i pokazać, jak ważny w Polsce jest Kościół katolicki. - Nie zrobiłyśmy tego, żeby coś obśmiać. Miałyśmy nadzieję, że tym, poniekąd rozpaczliwym gestem, uzyskamy wpływ na to, w jaki sposób rozdysponowuje się pieniądze z budżetu - mówiła przedstawicielka Porozumienia Kobiet 8 Marca.

Manifa przeciwko Kościołowi: Etaty dla kobiet nie dla księży księży

A tylko na pensje dla katechetów z państwowej kasy idzie ponad 1 mld zł.

Dla Piotra Lisickiego to nie problem. Bo, jak podkreślał, "religia jest istotną częścią wychowania". - Tak samo więc możemy analizować, ile pieniędzy idzie na przykład na pensje dla nauczycieli WF-u. To, że dzieci i młodzież poznają dominującą w Polsce tradycję religijną, jest rzeczą pozytywną. I pozwala zrozumieć im świat, w którym żyją. Jeśli ktoś chce zrozumieć polską historię, literaturę, kulturę to nauka religii tylko mu w tym pomaga - stwierdził redaktor naczelny tygodnika "Uważam, Rze".

Lisicki wyjaśnień Bratkowskiej nie przyjął. Jak podkreślał, przebranie się organizatorek Manify za księży "obraża całą masę katolików".

Religia to nie jest lekcja jak każda inna

Akcja feministek nie spodobała się też Agacie Nowakowskiej. Choć jak stwierdziła, "w zasadzie popiera większość postulatów feministycznych". - Jak zobaczyłam tę konferencję prasową, to trochę mnie odrzuciło. To niemałe osiągnięcie, żeby kogoś z moimi przekonaniami tak skutecznie zniechęcić - mówiła w "Poranku Radia TOK FM".

Mimo tych wątpliwości, tak jak Katarzynie Bratkowskiej nie podobają jej się lekcje religii w publicznych szkołach. - Dyrektor szkoły nie może odwołać złego katechety. To przykład ze szkoły mojego dziecka. Nie może być tak, że państwo płaci wielkie pieniądze i nie ma żadnego wpływu na to, jacy katecheci uczą religii. Jestem bardzo ciekawa, czy rodzice wiedzą, ile wydaje państwo na pensje dla katechetów - zastanawiała się dziennikarka "Gazety Wyborczej".

Czy krzyże na kościołach to wywieranie nacisku?

- W publicznej szkole mojego dziecka rok szkolny zaczynał się i kończył w kościele. Oczywiście, kto nie chce, to nie chodzi. Ale nauczyciele znakomicie wiedzą, kto chodzi do kościoła i na religię. Nie mam gwarancji, jak będzie traktowane moje dziecko, które nie chodzi na msze. To dość okropny nacisk większości na mniejszość - uważa Agata Nowakowska.

Ale nic złego w takich mszach nie widzi Paweł Lisicki. Bo nikt nie wymaga obecności uczniów w kościele. - Jak będziemy tak dyskutować, to dojdziemy do absurdu. Na przykład, że naciskiem jest to, że podczas spaceru po Starym Mieście w Warszawie wszędzie widać krzyże [na kościołach - przyp. red.] - stwierdził publicysta.

Komentatorzy Poranka Radia TOK FM zgodnym chórem krytykują feministki: "Drogie panie, nie idźcie tą drogą">>

PiS przemaszeruje przez Warszawę. "To zawsze kończy się burdą" >>

TOK FM PREMIUM