Psycholog: Kasia była w stanie przeklętym, nie chciała tego dziecka
- Mała Madzia jest ofiarą zjawiska - powiedziała Woydyłło. - Przypadek Kasi, który jest ekstremum, powinien zmusić inne mamy do zastanowienia się, czy nie zaniedbują swoich dzieci. Czy nie tkwi w nich trochę Kasi - powiedziała psycholog. Według niej należy środek ciężkości publicznej debaty przenieść na problem, zjawisko, a nie ten konkretny przypadek. Takich "Kaś" jest - według gościa TOK FM - bardzo dużo w całej Polsce. Nie należy też ignorować problemu dzieciobójstwa.
Psycholog stwierdziła, że mama zmarłej Madzi musiała działać w stanie niepoczytalności. - Jak w takiej sytuacji reaguje normalny człowiek? Wzywa pomoc - powiedziała. Według Wydyłło ta młoda kobieta nie była w stanie błogosławionym, tylko przeklętym. - Mama Madzi należała do kręgu religijnej wspólnoty, która narzuca etos i moralność. W tamtym środowisku nie mogła sobie pozwolić, by zakwestionować wolę bożą. Nic dziwnego, że poczuła się skazana na to dziecko. Ona nie ma w ogóle świadomości popełnionego czynu. Nie miała prawa być matką, bo nie miała do tego kwalifikacji - wyjaśnia psycholog.
"Takich dzieci są tysiące"
Według Ewy Woydyłło niekochanych i niechcianych dzieci są tysiące w całej Polsce. - Cała polska szkoła taka jest. Dzieci są nielubiane w szkole, nielubiane w domu. Ta dziewczyna była sama z dzieckiem. Powodem tragedii było pęknięcie zmowy milczenia - powiedziała specjalistka. Według niej tysiące dzieci w Polsce nie mają poczucia, że ktoś się o nie troszczy, że są kochane.
- To jest nasz obowiązek, aby takie sytuacje się nie powtarzały. Aby Kasia wróciła do społeczeństwa, należałoby nadrobić zaległości wychowawcze - powiedziała psycholog.
"Media nie pompują tego tematu"
Według Ewy Woydyłło media nie pompują przesadnie tematu, gdyż nadal jest wiele niewyjaśnionych kwestii. - Nie powiedziałabym, że media za bardzo pompują temat, nadal jest niewyczerpany - powiedziała na antenie TOK FM. Według niej nie wszystko powiedziano, bowiem media zajmują się piętnowaniem, a nie wyjaśnianiem sprawy. Nie próbują także zdefiniować realnego problemu społecznego.