Dzień Dziecka? "Co czwarte w ubóstwie. Dorośli prowadzą taką politykę, że szkoda gadać"

- Mamy taki kontrast: miliardy wydane na jednorazową zabawę - Euro 2012 - i kompletnie położona polityka prorodzinna, zdrowotna, społeczna. Od razu widać, do kogo mamy adresować nasze pretensje - do polityków - mówi w rozmowie z TOKFM.pl Hanna Gill-Piątek z łódzkiej świetlicy Krytyki Politycznej.

- Jak się żyje dzieciom w Polsce? Na pewno gorzej niż dorosłym. Więcej jest na przykład biednych dzieci niż biednych dorosłych. Wśród dzieci co czwarte żyje w ubóstwie lub jest zagrożone ubóstwem, a wśród dorosłych - co piąty - mówi Gill-Piątek. Zdaniem współautorki książki "Bieda. Przewodnik dla dzieci" w dużej mierze to wina dorosłych. - Prowadzą taką politykę wobec dzieci, że szkoda gadać - podkreśla.

"Żenujący" wynik Polski w corocznym raporcie dot. matek. Lepiej nią być na Białorusi, Węgrzech... >>>

Gill-Piątek, członkini łódzkiej świetlicy Krytyki Politycznej, zaznacza, że łatwo można obwiniać ludzi, którzy mają trudności finansowe związane z wychowywaniem dzieci, za ich stan. - Łatwo powiedzieć ludziom, że sobie nie radzą. Ale mamy sytuację, w której dzisiaj wydajemy pięć miliardów na same stadiony i na infrastrukturę związane z Euro 2012, a tymczasem likwidowane są szkoły, katastrofalna jest sytuacja w przedszkolach i żłobkach, a urodzenie dziecka w rodzinie wielodzietnej niemal stanowi gwarancję ubóstwa. Dramatem dzisiaj jest urodzenie niepełnosprawnego dziecka, bo to automatycznie plasuje taką rodzinę poniżej granicy ubóstwa na resztę życia. Więc kontrast jest taki: miliardy wydane na jednorazową zabawę i kompletnie położona polityka prorodzinna, zdrowotna, społeczna. Od razu widać, do kogo adresować nasze pretensje - do polityków - mówi.

"Możemy się zaorać na śmierć, a i tak to nic nie da"

- Oczywiście - możemy zająć się działalnością charytatywną, rozwijaniem kapitału społecznego. Wszystko to możemy robić, ale choćbyśmy się zaorali na śmierć, to i tak nie uda nam się zmienić tego, że 1/4 dzieci znajduje się poniżej granicy ubóstwa - kontynuuje nasza rozmówczyni. I przekonuje: - Społeczeństwo i samorządy nie mogą ponosić odpowiedzialności za to, że politycy coś zawalili, że polityka wobec dzieci zupełnie nie działa. Przykładowe obiady w szkołach są rozwiązaniem na końcu problemu, nie na początku. Powinniśmy sobie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego w Polsce jest tyle biednych dzieci, a nie tylko jak te dzieci dokarmiać.

Co więc rząd miałby zrobić? - Przede wszystkim sięgnąć do badań naukowców na temat biedy w Polsce i sytuacji dzieci - wymienia Gill-Piątek. - Po drugie, powinien przyjrzeć się kompleksowej sytuacji rodzin, pamiętając, że rodzina w Polsce to nie tylko matka + ojciec + dzieci. Czasami jest to też samotna matka, która nie może donieść kwitka do opieki społecznej, że studiuje, i przez to zasiłku nie dostanie. Po trzecie, rząd powinien patrzeć, do jakiej grupy społecznej są adresowane pieniądze, które wydaje. Np. w przypadku Euro 2012 - nie wiem, jaki spin doctor powinien to tłumaczyć, żeby mnie przekonać, że te pieniądze trafią z powrotem do dzieci. Nie. One zostały dzieciom odebrane - podsumowuje.

"Feel like at home"? Nauczyciel z British Council: to błąd. Ludzie będą się śmiać >>

TOK FM PREMIUM