"Jeśli kibice nie przyjadą - będzie źle, jeśli przyjadą - jeszcze gorzej"
Zwłaszcza ci ostatni znaleźli się w sytuacji bez wyjścia. Niezależnie od tego, co robią i zrobią - choć tak naprawdę jeszcze nic nie zrobili - skutek niechybnie będzie opłakany. I tak jedni Eurofataliści zarzucają im, że do Polski nie przyjadą lub przyjadą w niewystarczającej liczbie, inni, że przeleją się przez nasz kraj niczym fala barbarzyńców, zostawiając za sobą tony poalkoholowych śmieci i tysiące wykorzystanych kobiet. A zatem jeśli nie przyjadą, będzie źle, bo wizerunkowa i finansowa klapa; jeśli przyjadą - jeszcze gorzej, bo kraj osuszą do ostatniej kropelki, stadiony zniszczą, chodniki wydepczą, a polskim i ukraińskim kobietom cześć odbiorą.
Jak wiadomo, profesor Magdalena Środa należy do tej drugiej grupy krytyków. "Polskę zaleją kibice z Ukrainy, Rosji, Anglii, całej Europy" - pisała jakiś czas temu na łamach "Wprost" pani profesor. "Nie sądzę, by pragnęli poznać nasz kraj i jego kulturę. [ ] Bo nawet jeśli między meczami kibic ma bardzo dużo czasu, to najczęściej spędza go na piwie i seksie. Według aktywistek ukraińskiego ruchu "Femen" kolejność tych zainteresowań jest inna: najpierw piwo, potem seks, dopiero potem piłka nożna. "Sławek i Sławko" szukać więc będą browaru i dziewczynek". Przed kilkoma laty pewien polityk dokonał równie zwięzłej diagnozy społecznej, nazywając polskich internautów zapatrzonymi w filmy pornopiwoszami. Wziąwszy pod uwagę, że z internetu korzystają w Polsce miliony ludzi, a liczba osób interesujących się piłką nożną także nie ogranicza się do tysięcy, doprawdy trudno sobie wyobrazić, jak na co dzień funkcjonuje ten kraj i kto w nim tak naprawdę pracuje - chyba wyłącznie browarnicy, aktorki filmów porno, prostytutki, piłkarze i dostawcy internetu.
Zabrońmy! Zabrońmy?
Sprowadzenie kibiców piłkarskich do rozochoconych opojów biegających po mieście w poszukiwaniu zaspokojenia ma jednak wielką zaletę, a mianowicie dostarcza oczywistej metody postępowania z nimi: zakazać, zaryglować, zamknąć, nie wpuszczać. To logika w polskim życiu publicznym znana od dawna. Zgodnie z nią najlepszą metodą na rozwiązanie problemu jest zakazanie problemu. Ludzie upijają się na koncertach, juwenaliach i festiwalach muzycznych? Zakażmy koncertów, juwenaliów i festiwali. Na demonstracjach dochodzi do aktów wandalizmu i starć z policją? Zakażmy demonstracji. Polacy zażywają miękkie narkotyki? Zakażmy narkotyków, a problem sam się rozwiąże. Na stadionach piłkarskich wybuchają niekiedy burdy? Nie wpuszczajmy kibiców. Na drogach mamy zbyt dużo wypadków? Zamknijmy je i tyle. Polacy korzystają z usług prostytutek? Zabrońmy im, to przestaną. W ten oto sposób na rodzimą debatę publiczną raz po raz powraca duch pewnego podlaskiego filozofa ludowego wraz z jego niezapomnianym przesłaniem - "zakażmy wszystkiego, niech nie będzie niczego".
Może ów filozof ma rację, może dla Polski innej drogi nie ma. I tylko jedno mnie zastanawia. W Europie organizowane są nieustannie niezliczone imprezy masowe, także piłkarskie. W każdy weekend najbogatsze ligi rozgrywają dziesiątki meczów, na które przyjeżdżają miliony kibiców, nieraz z bardzo daleka. W największych europejskich miastach, gdzie siedziby ma kilka najlepszych drużyn kraju, odbywa się wówczas w jednym czasie nawet parę meczów. Jak to się dzieje, że cały kontynent nie pogrąża się co tydzień w piwno-seksualnej anarchii? Zapewne większość rozochoconych kibiców po meczu wraca do domu i z piwem w ręku spokojnie loguje się do internetu.
* Łukasz Pawłowski, członek redakcji "Kultury Liberalnej". Tytuł i śródtytuł pochodzą od redakcji TOKFM.pl
-
Nagły zwrot Niemiec. "Traktują Ukrainę jako zasób"
-
Spór o religię w lubelskim liceum. "Mamy się tłumaczyć?". Rodzice oburzeni, dyrekcja dementuje
-
Ile ludzi w Marszu Miliona Serc? Ratusz podał liczbę, policja też. Różnica jest kolosalna
-
Wyborcy Trzeciej Drogi popierają decyzję liderów o braku udziału w Marszu Miliona Serc. "To mnie przekonało"
-
Marsz Miliona Serc mają zobaczyć dwie grupy wyborców. "Komunikaty są precyzyjnie adresowane"
- Marsz Miliona Serc bez liderów Trzeciej Drogi. "To nie musi być błąd"
- "Bezpardonowy roast Tuska". Konwencja PiS i spot z wulgaryzmami, czyli jak wzbudzić "wstręt, odrazę wobec opozycji"
- Donald Tusk na finał Marszu Miliona Serc z obietnicą i mocnym apelem. "Proszę was na wszystkie świętości"
- "Nie powiem, o co walczymy, tylko o co chodzi". Konwencja PiS bez obietnic i zaskoczeń
- Terlecki z pogardą o Marszu Miliona Serc. "To zabolało" - usłyszał reporter TOK FM od uczestników