Koszmar w szpitalach psychiatrycznych. Pacjenci unieruchamiani nawet nawet na kilka dni

Pacjenci unieruchamiani nawet na 92 godziny, brak dokumentacji z przeprowadzonych badań, niepodawanie posiłków i niewypuszczanie do toalety. Do tego przepełnione i nieprzystosowane do leczenia sale, oraz brak wykwalifikowanego personelu - raport NIK ukazuje fatalne warunki w szpitalach psychiatrycznych.

Najwyższa Izba Kontroli sprawdziła 17 szpitali psychiatrycznych w różnych województwach. Kontrolowała m.in. stan szpitalnych sal oraz przestrzeganie procedur dotyczących przyjmowania chorych osób i stosowania wobec nich środków przymusu bezpośredniego. Wyniki kontroli ujawniły rażące zaniedbania.

Jak wynika z raportu, szpitale powszechnie lekceważą obowiązek rzetelnego prowadzenia dokumentacji dotyczącej m.in. stosowania przymusu bezpośredniego. Zgodnie z prawem, kiedy chory jest zagrożeniem dla siebie lub otoczenia, można podać mu leki, unieruchomić przy użyciu pasów lub kaftana bezpieczeństwa albo umieścić w izolatce.

Przymus bezpośredni można zastosować na sześć godzin. Jeżeli istnieje potrzeba przedłużenia go, musi to być poprzedzone badaniem i wydaniem opinii przez lekarza. Wszystko musi być udokumentowane. Do tego, co cztery godziny pacjent powinien być uwalniany, aby mógł zjeść, napić się i skorzystać z toalety. Ale o tym w połowie dokumentacji nie ma wzmianki.

Zamykają dla wygody i spokoju

- Przymus nadużywany jest dla wygody i spokoju - powiedział w rozmowie z Gazetą Wyborczą jeden z pracowników szpitala psychiatrycznego. Jak wyjaśnił, w jego placówce jest prawie tysiąc łóżek, a po południu i w nocy dyżuruje tylko trzech lekarzy, w tym jeden na izbie przyjęć. - Zdarza się, że pielęgniarki, spodziewając się kłopotów ze strony pacjenta, tak na wszelki wypadek zamykają go w izolatce lub podają leki. Bez zalecenia lekarza. To nielegalne, ale to normalka. Lekarzom jest na rękę, bo nie są wzywani w nocy - wyjaśniła dziennikarzom osoba z dużego szpitala psychiatrycznego.

Unieruchamiali od razu na 24 godziny

Jak wynika z raportu NIK, na oddziale psychiatrycznym Szpitala Powiatowego w Chrzanowie w ośmiu na dziewięć badanych przypadków pracownicy szpitala zlecili zastosowanie przymusu bezpośredniego od razu na 24 godziny. W dwóch przypadkach nie odnotowano podania pacjentom posiłków, podczas gdy byli oni przetrzymywani przez 53 i 72 godziny.

W Szpitalu Psychiatrycznym im. dr. Józefa Babińskiego w Krakowie czas ciągłego unieruchomienia pacjenta wynosił nawet 92 godziny.

NIK nie wyklucza, że brak dokumentacji w kartach pacjentów w szpitalach psychiatrycznych może wynikać nie tyle z braku zaangażowania pracowników w prowadzenie dokumentacji, co łamania praw pacjenta. Izba zwróciła również uwagę, że personel medyczny w 12 ze skontrolowanych szpitali nie przeszedł odpowiednich szkoleń z zakresu stosowania przymusu bezpośredniego.

Brudne ściany, łóżka na świetlicach

Raport NIK ujawnił również, że aż 70 procent skontrolowanych sal było nieprzystosowanych lub niewystarczająco przystosowanych do leczenia psychiatrycznego. Łóżka pacjentów nie były dostępne z trzech stron (w tym dwóch dłuższych), a odstępy pomiędzy łóżkami nie zapewniały swobodnego dostępu do leczonych.

Połowa oddziałów była też zaniedbana: ściany były brudne, okna nieszczelne, a w toaletach brakowało papieru toaletowego. W połowie oddziałów warunki pogarszały dostawki - dodatkowe łóżka umieszczane były także na korytarzach lub w świetlicach.

Pacjenci bez możliwości pomocy?

NIK zwrócił również uwagę na fakt, że wciąż brakuje rzeczników praw pacjenta szpitala psychiatrycznego. Obecnie działa 24 takich rzeczników, choć powinno być ich 50. Przypisanych na stałe rzeczników ma tylko 35 proc. zakładów. W efekcie nie wszyscy pacjenci mogą skorzystać z ich pomocy. Powodów jest wiele: od braku pieniędzy na nowe etaty i wynagrodzenia, po zbyt małą liczbę chętnych z odpowiednimi kwalifikacjami.

Tylko 40 proc. wiernych chodzi na msze - to najmniej w historii >>>

TOK FM PREMIUM