Polski program atomowy? "Dwa kroki w przód, krok w tył"
Profesor Konrad Świrski z Politechniki Warszawskiej pisze na swoim blogu o kolejnych podejściach do zarzuconego w latach 80. polskiego programu atomowego. Przypomina, że w Żarnowcu porzucono gotowe, masywne fundamenty przyszłej elektrowni i elementy reaktora, które kosztowały ogromne pieniądze.
"Wydawałoby się, że po tylu latach i w innym systemie gospodarczym cały program rozwojowy powinien być prowadzony zupełnie inaczej: profesjonalnie, terminowo, efektywnie kosztowo i przede wszystkim - ze strategiczną wizją" - pisze Świrski. "Niestety, realizacja wygląda jak zwykle".
Wątpią nawet zwolennicy
Ekspert wskazuje, że o powodzenie projektu obawiają się już nawet entuzjaści energetyki jądrowej. "Założenia jak zawsze były szczytne i ambitne" - przyznaje prof. Świrski. W pierwszej wersji harmonogramu polska elektrownia atomowa powinna zacząć produkować prąd w 2020 roku. Dziesięć lat później miała umożliwić spełnienie unijnych norm dotyczących emisji CO2.
Zdaniem prof. Świrskiego ambitny początkowo program jest rozkładany na łopatki. Zamiast intensywnej pracy po pierwszych decyzjach i deklaracjach "mamy raczej strategię 'dwa kroki w przód, krok w tył' i bardzo znikome finansowanie na etapie przygotowawczym". Świrski krytykuje oszczędzanie na firmie doradczej: "Mamy wydać prawie 100 miliardów, a oszczędzamy na milionie przy przygotowaniu inwestycji. W efekcie zapłacimy pewnie 20-30 proc. więcej".
Brak zdecydowania
Problem z polskim programem jądrowym, pisze prof. Świrski, staje się poważny na trzech płaszczyznach. Pierwsza to zniechęcona opinia publiczna, której nie pomagają ciągłe i niezbyt trafione zmiany lokalizacji oraz fatalnie przeprowadzone kampanie informacyjne. Druga i trzecia to brak stosownych regulacji prawnych i słabe kontakty z potencjalnymi dostawcami. Ciągłe zmiany planów i terminów zdaniem eksperta sprawiają, że dostawcy technologii nie traktują nas poważnie. A przez to sprzedadzą nam produkt wybrakowany i drogi.
"Główną przyczyną tego wszystkiego jest oczywiście brak pełnego zdecydowania" - tłumaczy prof. Świrski. Program atomowy "wciąż jest niepewny, z chęcią zostałby zastąpiony budową elektrowni gazowych na gaz łupkowy". Za miedzą natomiast wygaszane są niemieckie elektrownie jądrowe, co nie sprzyja polskiemu projektowi. Ekspert zauważa jednak, że Niemcy, rezygnując z atomu, inwestują w zieloną energię - samą technologię baterii słonecznych wsparli 100 miliardami euro. Polski na taki wydatek nie stać, a nawet jeśli, zdaniem Świrskiego wątpliwe jest, by odbiorcy zgodzili się na wysokie ceny zielonej energii.
Skopiujmy od lepszych
I choć przejście byłego ministra Aleksandra Grada do jednej ze spółek PGE budujących elektrownię jest - wg Świrka - kolejnym sygnałem "na tak". "Od razu można być pewnym kolejnych deklaracji o kontynuacji, intensyfikacji, przyspieszeniu i rozwinięciu" - pisze profesor dodając, że nie wiadomo, co ostatecznie z tego wyniknie.
"Jeśli mamy problemy, żeby zrobić coś sami, to może skopiujmy" - podsuwa Świrski. Normy i standardy "wystarczy przepisać" z USA, Francji i Niemiec. Organizację elektrowni można zaproponować niemieckim inżynierom, którzy po 2022 stracą pracę w zamykanych tam siłowniach. "Należy to taktować tylko w atmosferze żartu, pokazującego, że dla polskich elektrowni atomowych potrzebujemy czegoś w rodzaju organizacyjnego cudu".
Związki partnerskie na świecie. Kto za, kto przeciw? [MAPY]>>
-
Nagły zwrot Niemiec. "Traktują Ukrainę jako zasób"
-
Spór o religię w lubelskim liceum. "Mamy się tłumaczyć?". Rodzice oburzeni, dyrekcja dementuje
-
Marsz Miliona Serc osłabi Trzecią Drogę? "Największe zagrożenie dla obecnej opozycji"
-
Wyborcy Trzeciej Drogi popierają decyzję liderów o braku udziału w Marszu Miliona Serc. "To mnie przekonało"
-
Marsz Miliona Serc mają zobaczyć dwie grupy wyborców. "Komunikaty są precyzyjnie adresowane"
- Marsz Miliona Serc bez liderów Trzeciej Drogi. "To nie musi być błąd"
- "Bezpardonowy roast Tuska". Konwencja PiS i spot z wulgaryzmami, czyli jak wzbudzić "wstręt, odrazę wobec opozycji"
- Donald Tusk na finał Marszu Miliona Serc z obietnicą i mocnym apelem. "Proszę was na wszystkie świętości"
- "Nie powiem, o co walczymy, tylko o co chodzi". Konwencja PiS bez obietnic i zaskoczeń
- Terlecki z pogardą o Marszu Miliona Serc. "To zabolało" - usłyszał reporter TOK FM od uczestników