Jedzenie z nadmorskiej smażalni? Ryba wycierana ścierką do podłogi, tłuszcz niezmieniany przez 14 godzin [UKRYTA KAMERA]
Pracę w nadmorskiej smażalni w woj. zachodniopomorskim dziennikarka Katarzyna Górniak znalazła w niecałe dwie godziny. Do kuchni trafiła prosto z ulicy. Szybko przekonała się, że - jak mówi - w kuchni rządzi maksyma "Turysta zje wszystko".
Uzdrawianie surówek i spleśniały ser
Temperatura w lodówce wynosiła aż 13 stopni Celsjusza i w takich warunkach były przechowywane m.in. mięso i sery. Fakt, że ser był spleśniały, nie przeszkadzał, by go włożyć do hamburgera, a sposób na skisłą kapustę, zwany uzdrawianiem surówek (- Uzdrawiać? - dziwi się dziennikarka. - No uzdrawiać. Jak się jest chorym, to się leczy - wyjaśnia kierowniczka restauracji), to... mocno polać ją sosem.
- Skandaliczne, niedopuszczalne, przerażające - zgodnie kiwali głowami przedstawiciele sanepidu i Federacji Konsumentów, którym dziennikarka pokazała nagrany materiał.
Olej pracuje tyle co my, po 14 godzin
Zalecenia zdrowego żywienia mówiące, żeby dwa razy nie smażyć na tym samym oleju, wydają się groteskowe wobec praktyki w smażalni. Tłuszcz jest tak przypalony, że aż cuchnie. - Olej pracuje tyle co my, po 14 godzin - wyjaśnia dziennikarce pracownica smażalni i wyławia z niego spalone kawałki ryb, by tłuszcz mógł służyć jak najdłużej.
Szefowa Federacji Konsumentów: Boże, co za syf!
Reporterka pokazała również, w jakich warunkach przygotowywana była żywność - brud przyprawiający o mdłości. Świeże ryby prosto z morza to w rzeczywistości mrożone filety przemywane ścierką do wycierania blatów albo i podłogi. Halibut rozmrażany był w bliskim sąsiedztwie mopa, a kucharze beztrosko palili papierosy nad jedzeniem, które przyrządzali, bo pomieszczenie do krojenia sałatek służy za palarnię.
- Boże, co za syf - jęknęła Aleksandra Frączak, wiceszefowa Krajowej Rady Federacji Konsumentów, gdy reporterka pokazała jej film nagrany ukrytą kamerą.
Fatalne warunki w nadmorskiej smażalni i sprzedawanie nieświeżych produktów nie są, niestety, wyjątkiem w polskiej gastronomii. Jak opowiadał nam jeden ze stołecznych kucharzy, w tej branży panuje zasada "Nic nie może się marnować." Dlatego lekko śmierdzące mięso mocniej się przyprawia i podaje klientom, a produkty, których data ważności właśnie mija, sprzedaje się często jako dania dnia. Na dodatek warunki panujące w kuchniach w wielu warszawskich restauracjach nie spełniają podstawowych norm czystości, a terminy kontroli sanepidu są wcześniej znane. Więcej na ten temat przeczytasz TUTAJ >>>
-
"Roszczeniowe zetki" rozwścieczyły pracodawców. "Rozwydrzone dzieci, które nie dorosły do pracy"
-
Ludzie uciekają, a oni strzelają z armat. Ekspert o "chorej logice" Rosji
-
"Bujaj się Andrzej, robimy swoje". "Przetłumaczył" komentarz Kaczyńskiego na "paradę absurdu" Dudy
-
Francja. Atak nożownika. Sześć osób rannych, w tym czworo dzieci. "To tchórzostwo"
-
Nowy Jork utonął w gęstym dymie. Obrazki niczym z apokaliptycznego filmu
- Iga Świątek wygrała z Beatriz Haddad Maią. Polka w finale French Open
- Ujarzmić kobiece lęki. Czego i z jakiego powodu się boimy?
- "Kanibalizować" partie opozycyjne, czy nie? Symetryści bez ogródek o marszu 4 czerwca
- Abp Marek Jędraszewski w Boże Ciało nie zapomniał o polityce. Było o aborcji i "niektórych partiach"
- ETPC podjął decyzję w sprawie skargi ośmiu kobiet. Oskarżały Polskę o brak dostępu do aborcji