Na co wydaliśmy miliardy wyciśnięte z "brukselki"? Drogi, lepsze życie rolników, kursy bukieciarstwa...

Joanna Solska z "Polityki" sprawdziła, na co przeznaczyliśmy wielkie pieniądze z UE. Według dziennikarki najlepiej wydaliśmy środki przeznaczone na budowę dróg. Znacznie gorzej jest np. z pieniędzmi na szkolenia pracowników i funduszami, które trafiły na wieś. - Rolnikom się polepsza. Ale boję się, co będzie, jak te pieniądze się skończą - mówiła Solska w TOK FM.

Do Polski szerokim strumieniem z Unii Europejskiej przypłynęło do tej pory ponad 340 mld zł, czyli blisko 80 mld euro.

Zdaniem Joanny Solskiej nie wszystkie zostały dobrze wydane. Podstawowym grzechem jest to, że za dużo unijnych środków "idzie na konsumpcję, na przejedzenie".

Według dziennikarki "Polityki" dobrym przykładem jest dysponowanie pieniędzmi przeznaczonymi na rolnictwo. - To tragedia. Te ogromne unijne pieniądze poprawiają standard życia rolników. I z tego się cieszą politycy, natomiast one nie powodują tego, że rolnik nauczy się zarabiać te pieniądze. A to wymaga pewnego wysiłku. U nas dopłatę dostaje każdy, kto ma ziemię. A w Unii dopłaty trafiają do rolników, którzy produkują na rynek. Mamy więc taki fundusz socjalny. Rolnikom się polepsza. Ale boję się, co będzie, jak te pieniądze się skończą. Bo kiedyś ich zabraknie. Co potem? - pytała Joanna Solska w programie "Nisza".

Od wejścia Polski do UE w 2004 roku naszym rolnikom w ramach dopłat bezpośrednich wypłacono ponad 18 mld euro.

Szkoleń dużo, a bezrobotnych nie ubywa

Kolejnych przykładów źle wydawanych pieniędzy szukać możemy w unijnej szufladzie z napisem "kapitał ludzki". Środki wypłacane - na konkretne projekty - z Europejskiego Funduszu Społecznego mają m.in. pomóc w walce z bezrobociem.

Ale według diagnozy postawionej przez Joannę Solską w "Polityce" - niespecjalnie pomagają.

- Jak czytam, że ponad 7,5 mln ludzi zostało przeszkolonych i skorzystało z różnych innych form wsparcia, to wydaje mi się, że powinniśmy stać się dużo bardziej atrakcyjni dla pracodawców. A okazuje się, że firmy mają kłopoty ze znalezieniem pracowników fizycznych. Wydaje mi się, że wśród prawie 2,5 mln ludzi, którzy szukają pracy, powinno się znaleźć takich, którzy mają ochotę ją znaleźć. Ale jeśli szkoli się ich w zawodzie bukieciarza, to oni nie znajdą w tym zawodzie pracy. Nie potrzebujemy tylu bukieciarzy - mówiła dziennikarka.

Dlaczego rzeczywistość wygląda tak mało optymistycznie? Zdaniem Joanny Solskiej znaczna część szkoleń dla bezrobotnych, realizowanych dzięki pieniądzom z Brukseli to po prostu źródło zarobku dla ich organizatorów.

- Pracodawcy poszukują np. spawaczy. To zawód, którego trzeba uczyć się we współpracy z firmą, która potrzebuje takich pracowników. A nie da się tego nauczyć, jak robią firmy szkoleniowe, w wynajętej sali. Takie firmy nic nie umieją, więc uczą angielskiego albo bukieciarstwa - oceniła dziennikarska.

Przeszkolą policjantów na Euro. Za pieniądze z UE

Po co nam pieniądze z UE?

Zdaniem Joanny Solskiej bilans wydawania unijnych pieniędzy byłby lepszy, gdyby każdy, kto wyciąga rękę do unijnej kasy, odpowiedział sobie na kilka pytań. - Para idzie w gwizdek, żeby udało się poprawnie wypełnić wniosek. Za mało jest myślenia o tym, po co ten wniosek wypełniliśmy. Trzeba sobie zadać pytanie, czy chce się zrealizować dobry projekt, czy szybko wziąć pieniądze. Często idziemy na łatwiznę - mówiła.

Na co wydaliśmy pieniądze z UE? (źródło: tygodnik "Polityka")

Skoro Joanna Solska wspomniała o łatwiźnie... Złośliwi zapewne bez problemów odpowiedzą sobie na pytanie o cel projektu "Śpiewam, tańczę i filmuję - nic mnie to nie kosztuje, bo to Unia nam funduje". Pomysłodawcy dostali ponad 44 tys. zł z unijnego Programu Operacyjnego "Kapitał Ludzki".

Jak podkreślała dziennikarka "Polityki", każdy musi zrobić rachunek sumienia. - Trzeba się uderzyć we własne piersi. Bo media i politycy mówią tylko o jednym - ile z tej "brukselki" wyciągnęliśmy. A refleksji brakuje - uważa Solska.

Pozostaną nam drogi

Zestawienie publikowane przez "Politykę" świetnie pokazuje, jak łatwo jest wziąć pieniądze z UE. Bez względu na wagę realizowanego projektu. 50 tys. zł dostali pomysłodawcy programu "Uczmy się żyć wśród kwiatów i zieleni", niewiele mniej otrzymał salon pielęgnacji psów na realizację projektu "Jak rozmawiać trzeba z psem".

Takie przykłady można mnożyć. Nie wiadomo, co pozostanie z takich szkoleń ich uczestnikom. Dlatego lepiej poszukać przykładów projektów, których efekty zostaną na dłużej.

Według Joanny Solskiej najlepiej wydawane są pieniądze ściągane z Brukseli na budowę dróg. Z unijnej kasy na rozwój infrastruktury transportowej do Polski dotarło ponad 22 mln euro.

- Mimo trudności infrastruktura drogowa powstaje. Te drogi będą nam służyć - mówiła.

Niestety, inaczej może być z basenami i aquaparkami, które na potęgę budowali i budują samorządy. - To łatwe projekty, które się dobrze sprzedają politycznie. W wielu przypadkach okazało się, że baseny na siebie nie zarabiają. A jak nie będzie pieniędzy w budżecie samorządów na ich utrzymanie, być może trzeba będzie te obiekty zamknąć - mówiła dziennikarka w programie "Nisza".

Dodadkowe pieniądze dla żłobków. Z unijnej kasy

Rozsądne wydawania unijnych pieniędzy powinno być w cenie. Bo kurek będzie powoli zakręcany. Dzięki kampanii parlamentarnej wszyscy dobrze zapamiętaliśmy, że nowy unijny budżet może przynieść Polsce kolejne 300 mld zł. Ale po roku 2020 już tak dobrze nie będzie. Bo w UE są państwa, które bardziej niż Polska potrzebują unijnego wsparcia.

UE da pieniądze na remont domu Jarosława Iwaszkiewicza

TOK FM PREMIUM