''Dorota Gawryluk? Wiedzę o in vitro opiera na tym, co usłyszała w niedzielnym kazaniu''
A chodzi o tekst, który Gawryluk opublikowała na łamach tygodnika "Idziemy". Publicystka napisała o in vitro: "Współczesny świat wmawia nam nieustannie, że sprawą fundamentalną, ważniejszą od zasad moralnych, jest zaspokojenie naszych potrzeb. (...) Jak czują się ludzie dotknięci innymi ułomnościami i czy ich też będziemy kiedyś ratować kosztem innych ludzi? Podążając za tokiem myślenia zwolenników in vitro, to czemu nie?".
"Jeśli dziennikarka swoją wiedzę o in vitro opiera na tym, co usłyszała w niedzielnym kazaniu, lepiej by było, aby rozterkami dzieliła się z pamiętnikiem, zamiast chwalić się nimi publicznie" - kontruje dzisiaj Katarzyna Wiśniewska w "GW".
"Historia miłosiernie zatrze produkty wyobraźni Gawryluk..."
Wiśniewska kontynuuje, że jej zdaniem troska, z jaką Gawryluk pochyla się nad schorowaną ludzkością, jest mało rozczulająca, gdy drugą ręką na odlew przywala tym, dla których zapłodnienie w próbówce było jedyną szansą na dziecko. I przytacza inny fragment tekstu Gawryluk: "Jaką cenę przyjdzie nam zapłacić za zaspokajanie własnych potrzeb po trupach? Nie trzeba mieć dużej wyobraźni. Historia już odpowiedziała na to pytanie".
In vitro: a może lepiej bez ustawy? >>>
Publicystka "Wyborczej" podsumowuje, że jedyne, co nam pozostaje, to cieszyć się, że "historia nie musi zajmować się odpowiadaniem na egzystencjalne pytania Gawryluk i że miłosiernie zatrze produkty jej wyobraźni".