Zaaresztowanie samolotu OLT "zasługą Michała Tuska"? Rzecznik Rębiechowa: Nieprawda

Zatrzymanie jedynego samolotu należącego do OLT Express w Rębiechowie nie było żadną zasługą Michała Tuska. Informacje "Wprost" na ten temat dementuje rzecznik Portu Lotniczego w Gdańsku. - To był wynik wysiłków całego zespołu, a nie jakichś tajnych informacji, w których posiadaniu miał być Michał - wyjaśnia w rozmowie z Gazeta.pl Michał Dargacz.

Prezes gdańskiego lotniska Tomasz Kloskowski chwalił się, że jego pracownikom udało się zaaresztować jedyny samolot należący do upadłej linii OLT. "Wprost" podał jednak , że w rzeczywistości maszynę pracownikom lotniska miał wskazać Michał Tusk, który pracuje w porcie. Według tygodnika syn premiera miał dysponować precyzyjnymi informacjami, bo wcześniej wykonywał zlecenia dla OLT Express.

"Dane na temat cywilnych maszyn lotniczych są jawne"

- To nieprawda. To nierzetelne informacje. Michał był tylko jedną z osób w zespole, który doprowadził do zaaresztowania tego samolotu - zaprzecza w rozmowie z Gazeta.pl rzecznik portu Michał Dargacz. - Nie musiał też dysponować żadnymi tajnymi informacjami. Wystarczyło złożyć wniosek do Urzędu Lotnictwa Cywilnego, które wskazało, że to akurat ta maszyna jest własnością OLT - dodaje.

Zobacz wideo

Wniosek, jak dalej podkreśla Dargacz, został złożony w imieniu Portu Lotniczego w Gdańsku, a dane z rejestru cywilnych statków powietrznych, które doprowadziły do zaaresztowania maszyny, są zupełnie jawne. - Nie musieliśmy bazować na żadnych dodatkowych informacjach - podkreśla.

Trudność we wskazaniu maszyny należącej do OLT polegała tylko na tym, że na pierwszy rzut oka nic jej nie odróżniało od tych samolotów, które linia lotnicza tylko dzierżawiła.

"Zwracamy się do sądu o zabezpieczenie naszych roszczeń"

Zobacz wideo

"Aresztować" samolot można na podstawie przepisów prawa lotniczego, które pozwala zarządom lotnisk zatrzymać statek powietrzny, gdy jego użytkownik np. zalega z opłatami lotniskowymi - podaje trójmiejska "Gazeta" . Na "aresztowanie" prawo nie przewiduje żadnej specjalnej procedury. Trzeba po prostu poinformować o tym przewoźnika i nie dopuścić do startu maszyny. W Rębiechowie się to udało, a wizualnym tego efektem są "plomby" w postaci naklejek z logo portu na wszystkich drzwiach samolotu.

Niezwłocznie trzeba też zwrócić się do sądu o zabezpieczenie swoich roszczeń. - Mamy już stosowne postanowienie sądu - mówił Kloskowski.

TOK FM PREMIUM