Broń chemiczna na polskiej plaży. Prokuratura: Umarzamy

Z ustaleń ?Gazety Wyborczej? wynika, że śmiertelnie trujący fosfor biały, który skaził plażę w Czołpinie, pochodził z arsenału wojska - powojennego lub współczesnego. Prokuratura zamierza umorzyć sprawę.

W maju w Czołpinie pod Ustką morze wyrzuciło smoliste polepione grudki. Ruszone zaczynały się same palić. Skażenie objęło 13 km Wybrzeża. Plażę zamknięto na kilka dni. Strażacy zebrali ponad 720 kg zanieczyszczeń. Wkrótce służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo ogłosiły, że to związki fosforu. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Gdańsku zapewnił, że nie stanowią "bezpośredniego zagrożenia dla plażowiczów". Plażę otwarto, dziś wiemy, że opinię wydano pochopnie.

"Gazeta" ma niejawny raport chemików z Politechniki Gdańskiej. Czytamy, że znaleziony na plaży materiał jest "ze wszech miar niebezpieczny". I dalej: "Jest celowo wytworzonym łatwopalnym materiałem ulegającym samozapaleniu się przy obecności tlenu z powietrza. Składa się z mieszaniny ropopochodnych z dobrze zhomogenizowanym białym fosforem. (...) Może stanowić rodzaj środka bojowego, który celowo lub przypadkowo trafił do morza".

- Substancja mogła pochodzić z okresu wojny i to - na razie - jest dla nas przesłanką do umorzenia sprawy, bo nie doszło do umyślnego zanieczyszczenia - mówi Dariusz Iwanowicz, prokurator rejonowy w Słupsku. - Fosfor na pewno nie pochodzi z poligonu w Wicku Morskim. Nie stosujemy tam żadnych środków zapalających, po wojnie były wykorzystywane, ale w tej chwili już nie - zapewnia gen. Frydrych. Jednak dostępne na YouTubie filmy z ćwiczeń w Wicku pokazują co innego.

Cały tekst w dzisiejszej "Gazecie Wyborczej" .

TOK FM PREMIUM