"Jak wyłączone czujniki metanu". Migalski ruga dziennikarzy w górniczej metaforze
Migalski na swoim blogu pisze, że obowiązkiem dziennikarza winno być stałe monitorowanie różnego rodzaju niebezpieczeństw, patologii, nieprawidłowości. - Jeśli media dobrze działają, to ich głośne wycie powinno ostrzegać o nadchodzącym niebezpieczeństwie i ratować ludzi oraz całe państwo przed zagrożeniami. Jeśli ów wskaźnik nie działa prawidłowo, państwo jest zagrożone - pisze europoseł, używając obrazowego porównania z czujnikiem metanu w kopalni.
W Polsce od co najmniej 2005 roku - pisze Marek MIgalski - ogromna część mediów przestała prawidłowo wskazywać poziom metanu politycznego i wyła przy byle okazji. - W latach 2005-2007 (w czasie rządów PiS - red. ) nastawiła swoją skalę na bardzo niską emisję zagrożeń - pisze Marek Migalski. - Co tydzień odzywały się ryki i wrzaski, że żyjemy w dyktaturze, że rządzi nami junta wojskowa, że ludzie są wyprowadzani o świcie za byle co, że to gorsze niż władza Securitate. I przez ten ciągły ryk, przez fakt, że ostrzegała wiele razy o czymś, czego nie było, straciła swoją ochronną moc, wprowadzała ludzi w błąd - podsumowuje.
Jak uważa europoseł w 2007 doszło do zmiany. - Wskaźniki zostały prawie wyłączone i nawet przy bardzo wysokim poziomie politycznego metanu milczały - pisze Migalski, ale nie podaje, kto wyłączenia dokonał. - Spokojnie przypatrywały się, jak niebezpiecznie zbierają się trujące dla demokratycznego społeczeństwa substancje, jak dochodzi wielokrotnie do łamania przez władze podstawowych procedur i zasad. Z beztroską patrzyły, jak manipuluje się w sytuacji niebezpiecznej dla prawidłowego funkcjonowania całego systemu. Z niechęci do poprzedniego sztygara wybaczały obecnemu wszelkie nieprawości i podłości - pisze o "większości mediów".
Zauważa też, że "poprzedni sztygar też ma oddane sobie tabuny propagandzistów, którzy są w stanie oddać mu wszelką przysługę - są na jego jedno skinienie i chętnie wysadziliby całą kopalnie w pierony, byle tylko on mógł choć chwilę porządzić i poustawiać wszystko po swojemu. Niewiele różnią się do agitatorów drugiej strony - tych, którzy dziś biegają po wydrążonych chodnikach i rozwalają czujniki metanu, żeby przez przypadek nie ostrzegły o grożącym nam niebezpieczeństwie. Oni natomiast świadomie straszą ludzi i podkręcają atmosferę. Są lustrzanym odbiciem tych, którymi pogardzają i którymi się brzydzą - uważa Migalski.
Okazuje się, że jest i trzecia kategoria dziennikarzy, którzy "solidnie wykonują swoją robotę". - Przychodzą na szychtę i rzetelnie sprawdzają poziom metanu - jak jest za wysoki, krzyczą, żeby spier...ć , a jak jest w normie, to informują o tym spokojnie ludzi. Czyli robią to, co do nich należy. Ich praca jest jedyną, którą warto się przejmować. Pozostałych ciuli, jak to się mówi u nas na Śląsku, należy mieć w rzyci - podsumowuje Migalski.
-
Katastrofa w seminariach i "ciemna noc" Kościoła. "Stworzono w nim eldorado dla przestępców"
-
Awantura z Polską to temat numer jeden w Ukrainie. Obrywa się też Zełenskiemu
-
Opera na obrzeżach Łazienek Królewskich. Część mieszkańców oburzona. "Co oni robią?"
-
Uchodźcy z granicy. Trafili do szpitala i wcale nie chcą go opuszczać. "To im uratuje życie"
-
Konfederacja w Katowicach. Pod Spodkiem buczenie. "Niech wiedzą"
- "Jestem ultraortodoksyjną Żydówką i teściową leworęcznego rebego". O świecie europejskich chasydów w XXI wieku [FRAGMENT KSIĄŻKI]
- Od wkładek do butów po nowojorską giełdę. Tak najbrzydsze sandały świata doszły na szczyt
- Tusk: Wprowadzenie 60 tys. zł kwoty wolnej od podatku to nadal oznacza także "trzynastkę" i "czternastkę"
- "Najlepiej wyrzuć na śmiecie jak obierki". Tajemnica "dzieci z beczki"
- W Chersoniu nie działa alarm przeciwlotniczy. Ludzie nie nadążają ukrywać się w schronach