Coraz więcej zabójstw dzieci. Co zrobić, by temu zaradzić?

Tylko w zeszłym roku zabito 24 dzieci, ta liczba rośnie od 2009 roku. System nie radzi sobie z zapewnieniem im bezpieczeństwa nie tylko w rodzinach zastępczych. Zdaniem ekspertów winni są ludzie i przepisy. Bez zmian i pełnej opieki nad potrzebującymi historie podobne do tej z Pucka będą się powtarzać.

Zastępczy rodzice przeszli szkolenia i byli przygotowani do przyjęcia dzieci. Krótko po śmierci pierwszego dziecka "niemal codziennie" odwiedzał ich psycholog. Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie nie ma sobie nic do zarzucenia, mimo że na pierwszy rzut oka widać, że system ewidentnie zawiódł po raz kolejny. Dzieci w tej rodzinie zastępczej były bite i zastraszane całymi miesiącami.

Puck, 3 lipca 2012

W południe Komenda Powiatowa Policji w Pucku otrzymuje zgłoszenie z numeru alarmowego o śmierci 4-letniego chłopca z rodziny zastępczej. Na miejsce wyruszają policjanci, prokurator i lekarz sądowy. Ze wstępnych ustaleń wynikało, że chłopiec spadł ze schodów, pomimo reanimacji nie udało się go uratować.

"Z naszej strony wszystkie działania były prawidłowe" - powiedziała dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie Beata Kryszak. Po śmierci chłopca rodzina dostała pomoc psychologiczną. "Był psycholog nasz z PCPR, był psycholog z poradni, który zajął się dziećmi. Ta pomoc była kontynuowana cały czas do momentu drugiego wypadku" - powiedziała Kryszak. Dodała, że pracownicy Centrum nie zauważyli niczego nieprawidłowego w tej rodzinie zastępczej. Rodzice od stycznia (kiedy powierzono im piątkę dzieci) odwiedzani byli też - przynajmniej raz w tygodniu - przez koordynatora rodzinnej opieki zastępczej. On również niczego nie zauważył.

Prokuratura też nie widziała problemu

Między lipcem a wrześniem Prokuratura Rejonowa w Pucku nie postawiła rodzicom zarzutów, a cała sprawę traktowano jak nieszczęśliwy wypadek. Dziś Prokuratura Okręgowa w Gdańsku stwierdziła, że w śledztwie były uchybienia i odsunęła od sprawy prokuratora z Pucka .- Jeżeli ktoś zabija dziecko, to raczej podczas kontroli ukrywa swoje zachowania i wtedy nie pokazuje agresji. Ewidentnie te dzieci były zastraszane. Powinna nastąpić tu pełna diagnoza, wiążąca się z oddzielnym wywiadem z każdym z rodziców i wywiadami psychologicznym ze wszystkimi dziećmi - mówi Gazecie.pl Maria Keller-Hameli - psycholog i członkini zarządu Fundacji Dzieci Niczyje.

Luberadzka: Jak to się stało, że nikt nic nie zauważył?

Joanna Luberadzka z Koalicji na rzecz Rodzinnej Opieki Zastępczej dziwiła się w Radiu TOK FM, że od lipca psychologowie nie dopatrzyli się problemów. - Nie można sobie powiedzieć, że wszystko było w porządku, tym bardziej że rodzina miała psychologa od lipca. Jak to się stało, że wcześniej, przed śmiercią pierwszego dziecka, niczego nie zauważono? - pytała. Dodała też, że na miejscu dyrektora PCPR, powierzając młodym ludziom piątkę dzieci, otoczyłaby ich nadzorem, ale też wszelkim potrzebnym wsparciem.

Puck, 12 września 2012

Środa, godzina 20. Do Komendy Powiatowej Policji wpływa zgłoszenie - 5-letnia dziewczynka przebywająca w rodzinie zastępczej potknęła się podczas kąpieli w brodziku, uderzyła w głowę i zachłysnęła wodą. Na miejsce pojechali policjanci, prokurator i lekarz sądowy. W poniedziałek, 17 września, gotowe były wyniki sekcji zwłok dziewczynki. Powód był jednoznaczny - pobicie. Rodzice zostali zatrzymani i następnego dnia przesłuchani. W środę, 19 września, sąd zdecydował o aresztowaniu rodziców na 3 miesiące.

"Rodziny zastępcze są oceniane za rzadko"

Maria Keller-Hameli z FDN uważa, że nie ma wystarczającego wsparcia ani dla rodzin zastępczych, ani dla biologicznych - szczególnie tych, które można zidentyfikować jako tzw. rodziny ryzyka. - Szwankuje także kwestia szkolenia sędziów rodzinnych. To bardzo odpowiedzialny zawód, a może uprawiać go prawnik bez doświadczenia. Sędziowie rodzinni nie są wystarczająco przeszkoleni z psychologii rozwojowej czy problematyki krzywdzenia dzieci. A często decydują o losie dzieci i całych rodzin - mówi.

Kątna: Słabym ogniwem systemu są niewrażliwi i niedouczeni ludzie

Zdaniem Mirosławy Kątnej, przewodniczącej Komitetu Obrony Praw Dziecka, rozwiązania prawne są przyzwoite, ale jak zawsze zawodzą ludzie. - Są niewystarczająco przygotowani i uwrażliwieni. Mają narzędzia i środki do pomocy, ale często brakuje im odwagi. W ślad za przepisami musi iść zdrowy rozsądek i wielkie serce. Szefowie i media powinni wspierać pracowników socjalnych, by nie bali się wykonywać swoich obowiązków - dodaje. Podkreśla też, że niewiele zmieni się w sprawie bezpieczeństwa dzieci, jeżeli pokutować będzie mit nienaruszalności miru domowego. - Społeczeństwo musi dać przyzwolenie na reakcję. Jeżeli człowiek słyszy niepokojący płacz dziecka, widzi niewłaściwy stosunek rodziców do dzieci (szarpanie, ubliżanie), to on nie jest donosicielem, a zbawcą tego dziecka - mówi.

Rzecznik praw dziecka Marek Michalak dodaje, że każdy z nas powinien czuć się odpowiedzialny za drugiego człowieka i reagować na jego krzywdę. - Jeżeli nie czujemy się na siłach, aby samemu natychmiast podjąć działania, to poprośmy o to odpowiednie służby, przede wszystkim policję - mówi. Według Keller-Hameli każdy przypadek takiej podejrzanej śmierci dzieci powinien zostać przeanalizowany przez zespół profesjonalistów: medyków, psychologów, pracowników socjalnych, prawników i policjantów. - Taki system z powodzeniem funkcjonuje w Europie Zachodniej. To powinno powstać natychmiast także w Polsce - dodaje.

TOK FM PREMIUM