Po co religia w szkole? ''Kościół boi się, że sale katechetyczne będą świeciły pustkami''
We wtorek opisaliśmy sprawę z łódzkiej podstawówki. Rodzice skarżyli się, że na zebraniu usłyszeli, że jeśli chcą zwolnić dzieci z religii, muszą złożyć pisemną prośbę do dyrekcji szkoły . Z uzasadnieniem.
Na forum pod tekstem zawrzało. Jeden z komentujących zastanawiał się, jaki jest sens "uczenia" religii. Religia to wiara. Czy da się tego uczyć w szkole? Maria Pawłowska pisze w portalu Feministka.org , że w życiu była na jednej lekcji religii. Katechetka wyrzuciła ją za zeszyt z misiem/kotkiem, a nie - jak było nakazane - ze świętym obrazkiem. "Znajomi mi opowiadali o filmach z aborcji, o antysemityzmie księży i o katechetkach stawiających tarota (!). Generalnie starego dobrego 'miłuj bliźniego swego' było tam najmniej. A to wszystko się działo w czasach, kiedy w głowach nam się nie mieściło, żeby religia miała się liczyć do średniej ocen" - pisze Pawłowska.
- Zawsze zastanawiało mnie, po co właściwie uczymy religii w szkołach. Czemu nie uczyć religii tam, gdzie jej miejsce - w kościele? - pyta Pawłowska. - Nie kupuję argumentów o tym, że religia uczy nas "uniwersalnych zasad moralnych". Może Jezus chciał dobrze, ale w dzisiejszym katechizmie jest bardzo mało myśli Jezusa Chrystusa, a dużo więcej treści, które brzmią, jakby były inspirowane mądrościami ojca Rydzyka - stwierdza autorka.
Tolerancji nie nauczysz się na religii
Jej zdaniem "nauka religii sprowadza się do wbijania uczniom do głów obecnej wykładni watykańskiej na tematy społeczne (nie - antykoncepcji, nie - aborcji, nie - homoseksualizmowi) przy akompaniamencie modlitewnej pamięciówki". - Na większości lekcji nie ma czasu i miejsca na pochyleniem się nad myślami Mesjasza z Nazaretu, bo trzeba przerobić czytanki z "Naszego Dziennika" - stwierdza Pawłowska. - Wydaje mi się, że sporo młodych ludzi chłonie uniwersalne wartości niejako pomimo, a nie dzięki, lekcjom religii. Bo tolerancji, otwartości i szacunku dla drugiego człowieka i jego/jej inności raczej ciężko uświadczyć w sali lekcyjnej z katechetką bądź księdzem - ocenia.
Czemu to się nie zmieni?
Zdaniem Pawłowskiej lekcje religii nie wrócą do sal katechetycznych działających przy kościołach, a rodzice nadal będą mieli problem z wypisaniem dzieci z zajęć. Czemu? "Hierarchowie kościelni nie życzą sobie, żeby Kościół utrzymywano z dobrowolnych podatków, a religia nie wróci do szkół - bo wtedy by się okazało, ile tak naprawdę mamy w Polsce wierzących, praktykujących katolików, skłonnych słuchać i finansowo wesprzeć struktury swego Kościoła" - pisze Maria Pawłowska. "Biskupom pot sutanny zalewa na samą myśl o takiej weryfikacji, więc na razie pozostaje nam walka o neutralność światopoglądową w szkołach albo przynajmniej o poszanowanie osobniczych decyzji co do nieuczęszczania na religię" - kończy.