Kutz: Film o Smoleńsku? Zagrywka PR-owska. Ani funduszy, ani scenariusza

- W ten sposób wojna polsko-polska weszła na teren kinematografii - mówi o krytyce Macieja Stuhra i Mariana Opani Kazimierz Kutz. W wywiadzie dla "Newsweeka" chwali też postawę Stuhra, podczas trwania ostrej dyskusji na temat filmu ?Pokłosie?.

- To jest zwyczajne chamstwo - tak krytykę aktorów przez środowiska związane z PiS ocenia reżyser i senator Kazimierz Kutz. Jego zdaniem cała sprawa filmu o katastrofie smoleńskiej jest zagrywką pod publikę. Dodaje też, że nie powinno się mieć pretensji do aktora, że nie chce grać w jakimś filmie.

Film na wybory?

- W gruncie rzeczy chodzi o to, że oni nie mają ani pieniędzy, ani scenariusza. To jest genialny chwyt PR-owski ze strony PiS. Wie pan co się teraz stanie? Oni zaczną zbierać pieniądze. Włączy się w to Rydzyk. Można zrobić z tego wehikuł polityczny, medialny, bo to jest walka o ekran, telewizję, istnienie. Ten wehikuł będzie wiózł Kaczyńskiego do władzy i na trzy miesiące przed wyborami film będzie gotowy. Na Jasnej Górze będzie prapremiera i pięć milionów pielgrzymów przeżyje to jako cud. Tu nie chodzi o kino - tłumaczy Kutz.

"Stuhr? Podziwiam jego heroizm"

W rozmowie z Marcinem Mellerem reżyser przyznaje, że w sprawie filmu "Pokłosie" zadziałał czarny PR Jarosława Kaczyńskiego. - Prezes ogłosił, że nie powinno się chodzić do kina, bo to jest świństwo. Obrzydzili ten film - mówi. Dodaje jednak, że gdy zrobiło się gorąco, reżyser "dał dyla" i na polu walki został Maciej Stuhr, który postanowił "wziąć wszystko na klatę".

- Trzeba zrobić swoje, iść na całość. Zostaje honor Stuhra, który sprostał trudnej sytuacji jako człowiek. Podziwiam jego heroizm. Przecież go kamienują, a on to wszystko bierze na siebie - tłumaczy Kutz.

Cały wywiad do przeczytania w dzisiejszym "Newsweeku"

TOK FM PREMIUM