"Sędziowie zachowują się jak związek zawodowy tokarzy". MEN powinno ugiąć się pod presją sędziów?
Sędziów oburzyło, że w podręczniku wiedzy o społeczeństwie znalazły się niepochlebne dla nich opinie. Stowarzyszenie "Iustitia" chce w związku z tym, żeby MEN wycofało podręcznik dla gimnazjalistów. Oburzenie środowiska wywołał m.in. fragment, w którym napisano, że sędziowie "pracują opieszale i leniwie, a to dlatego, że ich wynagrodzenia nie zależą od ilości wydawanych wyroków". Jak informuje "Gazeta Wyborcza", opinie na temat pracy sędziów pochodzą z tygodnika "Wprost" z 2002 roku i były komentarzem do sondażu, z którego wynikało, że tylko 20 proc. Polaków dobrze ocenia pracę sędziów.
- Chciałbym, żeby szkoła komentowała rzeczywistość. Dziś raczej mam pretensje, że chowa głowę w piasek, kiedy pojawiają się ważne problemy. I ich nie komentuje. A to buduje przepaść między szkołą i uczniami, bo nie identyfikują oni szkoły, lekcji ze źródłami informacji o świecie i komentowania tego, co się dzieje - tak żądanie sędziów komentował w TOK FM dr Tomasz Kowalczuk, filozof i literaturoznawca. Podkreślał ponadto, że jego zdaniem w szkole nie powinno się udawać, że rzeczywistości nie ma.
Same fakty? A co one dają?
Reakcją sędziów zaskoczony jest prof. Krzysztof Konarzewski, były szef Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. Zdaniem pedagoga, protestując, sędziowie zachowali się jak np. obrażony związek zawodowy... tokarzy. Profesor jest przekonany, że szkoła nie może ograniczać się do samych faktów. - Jeśli powiem, że w Polsce odebrało sobie życie 5 tys. osób, to co z tego wynika? Niewiele. Dopiero wyjaśnienie, jakie mogą być powody podejmowania takiego kroku, kto najczęściej próbuje popełnić samobójstwo daje wiedzę o problemie - mówi w rozmowie z TOK FM.
Były szef CKE uważa, że nie można domagać się, aby w podręcznikach były tylko i wyłącznie fakty. Ale komentowanie wymaga przestrzegania pewnych reguł. Np. konieczne jest zachowanie proporcji. Dlatego najlepiej, gdyby przedstawiano przynajmniej dwie opinie.
Z kolei dr Tomasz Kowalczyk zwraca uwagę, że podręcznik to nie wszystko. - Tekstom komentarzowym muszą towarzyszyć wyjaśnienia nauczyciela, który potrafi to uczniom wytłumaczyć. Jeśli mamy te dwa warunki spełnione, to możemy ryzykować takie teksty w podręcznikach - uważa filozof i literaturoznawca, który sam był nauczycielem w szkole.
I dodaje, że w przypadku feralnego fragmentu na temat sędziów uczeń nieobecny na lekcji tekst z "Wprost" może zrozumieć jako fakty. - Bo pozbawiony jest wyjaśnień nauczyciela, dyskusji - dodaje.
Przepisy są jasne
MEN może podjąć decyzję o wycofaniu podręcznika z rynku, jeśli chce tego wydawca książki lub jeżeli przynajmniej dwóch rzeczoznawców uzna, że stracił przydatność dydaktyczną albo przestał być aktualny. Jednak przepisy są jasne - podkreśla prof. Krzysztof Konarzewski: - Nawet jestem sobie w stanie wyobrazić, że ktoś tchórzliwie chciałby podjąć decyzję o wycofaniu książki. Ale przepisy nie dają takiej możliwości.
Według pedagoga w szkole, pokazując uczniom otaczającą nas rzeczywistość, trudno uniknąć kontrowersji. Ale, jak przypomniał, czasy, kiedy "obowiązywała jedna słuszna wykładnia i nauczyciele mieli do dyspozycji tylko jeden podręcznik", mamy już za sobą.
-
"Ktoś prezesa okłamuje, żeby się cieszył". Lubnauer o głośnych słowach Kaczyńskiego o marszu
-
Nagły zwrot Niemiec. "Traktują Ukrainę jako zasób"
-
Roman Giertych znów w rządzie? Tylko w tym scenariuszu to możliwe [podcast DZIEŃ PO WYBORACH]
-
Nagroda Nobla 2023. Laureatami w dziedzinie medycyny zostali Katalin Karikó i Drew Weissman
-
Byłam na kobiecym evencie Trzeciej Drogi. Można pomylić z Lewicą, gdyby nie jeden szczegół
- Musk naśmiewa się z Zełenskiego. W sieci burza. "Zachęta dla Rosji"
- Ceny paliw na stacjach hamują, frank ma tanieć, a metr kwadratowy zdrożeć. Hirsch wyjaśnia
- Gargamel, Stuu, Gonciarz. Ciemna strona youtuberów. "To może doprowadzić do tragedii"
- Niemcy oszukają Ukrainę? Poseł kreśli ponurą wizję
- "Talk like a Washington Insider" - czyli o amerykańskich wyborach i politycznych "buzzwords"