Sąd: Były wiceszef MSZ uznany za kłamcę lustracyjnego
Uzasadniając wyrok, sędzia Anna Ptaszek mówiła, że można chylić czoła przed działalnością Macieja Kozłowskiego dla odzyskania przez Polskę niepodległości, ale dokumenty wskazują, że był on współpracownikiem. Wśród wielu dokumentów zachował się jeden, który zdaniem sądu jednoznacznie wskazuje na to, że Maciej Kozłowski zgodził się na współpracę. Jest to dokument napisany własnoręcznie przez Macieja Kozłowskiego, w którym zobowiązuje się do zachowania w tajemnicy zarówno kontaktów z pracownikiem SB, jak i faktu przekazywania mu informacji. W dokumencie datowanym na 20 maja 1966 roku Maciej Kozłowski zobowiązuje się również, że informacje przekazywane SB, ze względu na ich tajny charakter będzie podpisywać jako "Witold".
Sąd oparł się na dokumentach wytworzonych przez SB
Skład sędziowski wydał orzeczenie niejednogłośnie. Przeciwny był jeden sędzia. Sam Maciej Kozłowski nie chciał komentować wyroku. Jego adwokat mecenas Czesław Jaworski zwrócił uwagę, że istnieje możliwość apelacji. Dodał, że sąd oparł się na dokumentach wytworzonych przez komunistyczną Służbę Bezpieczeństwa.
Kozłowski twierdził podczas procesu, że prowadził z SB swoistą grę, bo co prawda podpisał zobowiązanie do współpracy, ale unikał kontaktów, udzielał informacji ogólnodostępnych, a potem w ogóle zaprzestał kontaktów. Maciej Kozłowski, zaangażowany był w działalność opozycyjną. Za udział w protestach w marcu 1968 wyrzucono go ze studiów. Rok później skazano go na 4,5 roku więzienie w tzw. procesie taterników, za nielegalne przerzucanie przez granicę do Czechosłowacji wydawnictw "Kultury". Po wyjściu z więzienia nie zaprzestał opozycyjnej działalności. W 1982 r. został członkiem redakcji "Tygodnika Powszechnego". Od 1990 r. pracował w MSZ, był m.in. wiceministrem i ambasadorem w Izraelu.