Dlaczego nie mam dzieci? Podoba mi się moje życie, nie chcę go zmieniać [30-LATKOWIE]

"Nie chcę rezygnować z wyjazdów, z czasu na sport", "Ja poczekam na wypłatę, dziecko niekoniecznie", "Nie chcę odpowiedzialności, ciężaru". Specjaliści alarmują, że Europa się wyludnia. Zapytaliśmy 30-latków, dlaczego nie mają dzieci.

Kaśka (32 l.)

Czemu nie mam dzieci? Bo moje życie podoba mi się na tyle, że nie chcę go zmieniać. To nie jest kwestia pieniędzy czy pracy, ale jedynie moich przekonań i potrzeb. Nie chcę rezygnować z wyjazdów, wolnego czasu na sport czy wyjścia do miasta. Boję się też odpowiedzialności za dziecko i tego, że coś zepsuję jako matka.

Na razie oddalam to w czasie, bo razem z mężem chcemy kiedyś mieć dziecko. Ale się z tym nie spieszymy. Wiadomo, że jak się ma 40 lat, to jest późno ze względów biologicznych, ale na razie nie podejmuję decyzji, kiedy będę na to gotowa.

Nie liczę też na pomoc państwa, wiem, że sami będziemy płacić za żłobek, przedszkole i wszystko inne. Choć gdyby moja sytuacja się zmieniła, gdybyśmy z mężem stracili pracę, to wtedy, przy takim systemowym wsparciu, czy raczej jego braku, na pewno bym się nie zdecydowała na dziecko. W ogóle nie byłoby o tym mowy.

Marcin (31 l.)

Szczęśliwie jestem w takiej sytuacji, że nie chcę mieć dzieci i ich nie mam. Dlaczego nie chcę? Po pierwsze, praca zajmuje mi bardzo dużo czasu, tak że ledwo się z nią wyrabiam, i nie wyobrażam sobie, że mógłbym ją pogodzić z wychowaniem dziecka. Poza tym nie spotkałem jeszcze kogoś, z kim dziecko chciałabym mieć i wychowywać.

Zanim podejmę taką decyzję, chciałbym osiągnąć w miarę stabilną sytuację zawodową i wypracować sobie pewien status. Chciałbym też przygotować sobie pewne pieniądze na zakup większego mieszkania, lepszego auta, tak żeby móc dziecku zapewnić odpowiedni standard. Chodzi o to, żeby dziecko nie było obciążeniem, czy raczej żeby nie spowodowało katastrofy finansowej. Ale to też nie jest tak, że ustalam sobie, że chcę mieć dochody 10 tysięcy i 100 tys. na koncie, to jest kwestia pewnego poczucia stabilizacji.

Zakładam, że kiedyś będę miał dzieci. Choć przyznam, że na razie nie wyobrażam sobie siebie w roli ojca. Ale ja nawet nie wyobrażam sobie posiadania kota, lubię mieć tę swobodę, żeby nie wracać na noc do domu.

Karolina (30 l.)

Być może mogłabym dzieci mieć już wcześniej, ale dopiero z moim mężem pomyślałam, że w ogóle dzieci mieć chcę. A poznałam go, mając 26 lat. I do tej pory wszystko rozbijało się o pracę - bo albo on nie miał pracy, albo ja. A zdarzało się też, że po kilka miesięcy czekałam, aż ktoś mi wreszcie zapłaci za zlecenia. Ja poczekam, ale dziecko niekoniecznie.

W tym momencie problemem są też, że tak powiem, kwestie lokalowe. Mamy wynajęty jeden pokój. A dodatkowo jemu nie udało się znaleźć pracy w Warszawie, pracuje na drugim końcu Polski i widujemy się tylko w weekendy. Ja za nim nie pojadę, bo ja tam zajęcia nie znajdę.

Gdybyśmy mieli swoje mieszkanie, jakiekolwiek, choćby kawalerkę czy jakieś mieszkanie po dziadkach, i pracowali w tym samym mieście, to moglibyśmy się decydować albo, że tak powiem, zdać na przypadek.

Widzisz, ja nie oczekuję nawet, że państwo mi jakoś pomoże, ja bym chciała, żeby mi przesadnie nie przeszkadzało, tzn. żeby mając to dziecko, mogłabym się normalnie dostać do lekarza, ja nie oczekuję cudów. Ale to nie jest też tak, że jak ktoś mi da becikowe, to ja się zdecyduję na dziecko.

Michał (30 l.)

Właściwie nie wiem, dlaczego nie mam dzieci. Nigdy się nad tym nie zastanawiałem, chyba po prostu na razie są inne priorytety. Jak mieszkasz na 30 metrach i spłacasz kredyt, to nie chcesz nawet kombinować, jak w to jeszcze włożyć dzieciaka, tylko jak wysupłać kasę na szafki do kuchni.

Poza tym moja dziewczyna się śmieje, że ja sam jestem dużym dzieckiem, a to by przecież płakało po nocy, trzeba by pieluchy zmieniać. Chyba jeszcze do tego nie dorosłem. Ale to nie znaczy, że nie chcę mieć dzieci, po prostu to jeszcze nie ten czas.

Jak się nad tym zastanowię, to państwo też przesadnie nie zachęca. Mamy znajomych, którzy rozwiedli się tylko po to, żeby upchnąć dziecko do przedszkola, bo samotnej, przynajmniej oficjalnie, matce łatwiej dostać miejsce. I nikogo nie obchodzi, że tatuś odbiera dziecko. My nie chcemy robić takich numerów.

Gosia (29 l.)

Może to jakoś niedojrzale brzmi, ale to, że nie mam dzieci, to nie jest kwestia jakiejś decyzji, którą podjęłam. Można powiedzieć, że tak mi się życie ułożyło. Przez wiele lat byłam z kimś, z kim tę kwestię odłożyliśmy na później. Nie wiem, jak to dobrze ująć, bo nigdy nie usiedliśmy i nie powiedzieliśmy sobie, że teraz skupiamy się na karierze, a dzieci muszą poczekać. I w mojej pracy, i w jego na tyle dużo się działo, że było jasne, że to jej się poświęcamy. A potem się rozstaliśmy.

Ale to nie znaczy, że nie chcę mieć dzieci. Chcę. Ale tu kwestie osobiste są kluczowe. Jestem na tyle samodzielna życiowo, że to od gotowości emocjonalnej i znalezienia odpowiedniego partnera zależy, czy i kiedy podejmę taką decyzję. I to chyba też jest ważna kwestia, że do tej pory nie czułam się nigdy emocjonalnie gotowa na dziecko.

To też jest kwestia stylu życia - dość długo studiowałam, potem od razu zaczęłam pracę. W ramach tego, jaki tryb życia prowadziłam i prowadzę, możliwość założenia rodziny w ogóle się nie mieściła. Ale też jestem w tak komfortowej sytuacji, że gdyby to się, odpukać, zdarzyło nieplanowo, to nie byłby problem.

Już jakiś czas temu zauważyłam, że w moim środowisku, mam taką dużą grupę znajomych ze studiów, dziecko jest postrzegane jako ciężar, jak coś, co cię ogranicza. Oczywiście cieszymy się, jak ktoś zajdzie w ciąże, ale też od razu pojawiają się teksty typu: "To teraz już nie będziesz mieć dla nas czasu", "Zrezygnujesz z pracy?". Jest takie poczucie że dziecko wywraca wszystko do góry nogami.

Krzysiek (30 l.)

W moim przypadku jest to kwestia czysto osobista i właśnie się zmienia. Jestem w na tyle dobrej sytuacji finansowej, żeby nie brać tego czynnika pod uwagę - mam mieszkanie, nie mam kredytu, mam stałą pracę. Wiem, że mógłbym też liczyć na wsparcie i pomoc rodziny. Ale dopiero niedawno spotkałem właściwą osobę i dlatego dopiero teraz poważnie się zastanawiam nad posiadaniem dzieci. Wcześniej byłem w różnych związkach, ale nie były poważne, ten temat w ogóle się między nami nie pojawiał.

Może też nie myślałem o dzieciach, bo robiłem doktorat i jednocześnie pracowałem, więc po prostu nie miałem czasu, żeby się nad tym zastanawiać.

Aga (26 l.)

Najważniejszy powód, dla którego nie mam dzieci, jest taki, że jestem z facetem, który dzieci nie chce. U znajomych je toleruje, ale generalnie uważa, że niszczą życie. Jak spotykamy się z kimś i ten ktoś mówi, że musi wrócić, bo dziecko czeka w domu, to mój facet zawsze żartuje w stylu: "I po co wam to było?". Uważa, że takie życie, jakie teraz mamy, jest po prostu dużo łatwiejsze. Że nic nas nie wiąże i zawsze można robić, co się chce, bo nie ma odpowiedzialności. Nie ma obowiązku, by kimś się zajmować i o kogoś dbać.

W dodatku nie mam umowy o pracę, a mój facet tak. Więc jeżeli chodzi o kwestie finansowe, to on mógłby nas utrzymać, to nie byłby problem. Ale ja sama nie mam odpowiedniego zabezpieczenia. Nawet zakładając, że mój facet by się zgodził, to czułabym się z tym zupełnie sama. Bo to ja musiałabym wziąć na siebie większość obowiązków. I nie do końca sobie wyobrażam, że mogłabym wszystko ogarnąć bez wsparcia tej drugiej osoby.

Może gdybym miała inną umowę, inne wsparcie państwa i takie spokojne poczucie, że mogę posiedzieć z tym dzieckiem, ale też że będę miała za co zatrudnić niańkę i możliwość powrotu do pracy... A teraz nie wiem, czyby mnie od razu nie zwolnili.

Polska się wyludnia

Eksperci alarmują: Europa będzie się wyludniać i to kryzys w dużej mierze rujnuje jej demografię. Polska, choć do tej pory z kryzysem finansowym radzi sobie całkiem nieźle, z kwestią dzietności nie radzi sobie zupełnie. Nic więc dziwnego, że Polki wolą rodzić w krajach o bardziej przyjaznej polityce prorodzinnej, a w Polsce wskaźnik dzietność spadł do poziomu 1,37.

TOK FM PREMIUM