Młodzi katolicy odpowiadają na listy biskupów. "Ktoś te listy potraktował serio"
Obaj publicyści są zadowoleni z inicjatywy młodych katolików, którzy publikują swoje odpowiedzi na listy pasterskie biskupów. - Ktoś nadał tym listom drugie życie i udowodnił, że traktuje je serio - mówi Zając.
"Powiedzcie, jak dźwigać te kilogramy egzaltacji, którymi nas częstujecie? No bo jak mnie zachwyca, skoro nie zachwyca?" - pyta biskupów grupa młodych katolików, którzy regularnie odpowiadają na listy Episkopatu. O sprawie napisała dzisiejsza "Gazeta Wyborcza" .
Twórcy strony odpowiadamy.eu piszą o sobie: "Jesteśmy młodymi chrześcijanami związanymi z Instytutem Filozofii UW, którzy chcą, by działalność pasterska nie była jednostronna, ale stopniowo przeradzała się w żywy dialog, będąc elementem chrześcijańskiego życia Kościoła". Podkreślają, że nie są "anty". Wręcz przeciwnie: "W epoce popularności różnorakich "krytyk" proponujemy nie-krytykę. Stojąc po stronie Ojców Biskupów, odpowiadamy tak, jak odpowiada się ojcu, którego się kocha, na którym zależy, i któremu się ufa. Z miłością i szczerze".
Faktycznie, na stronie nie widać samych słów krytyki, np.: "Czytam Waszą odezwę do wiernych dedykowaną na Niedzielę Świętej Rodziny i własnym oczom nie wierzę: na większość pisanych przez Was dotąd listów nie odpowiadałem, bo jeszcze w trakcie czytania włączał mi się taki polemiczny odruch. Tym razem goreję radością i z satysfakcją oświadczam: list Wasz mnie porwał!".
Ktoś tu mówi: Biskup jest dla mnie ważny
Zbigniew Nosowski, redaktor naczelny "Więzi", przyznaje, że idea portalu bardzo mu się podoba: - Katolicy są wręcz wezwani do chrześcijańskiej dojrzałości i samodzielności. To jest jak najbardziej w porządku - mówi w rozmowie z TOK FM.
Podobnego zdania jest Marek Zając z "Tygodnika Powszechnego". Jak zaznacza, serwisu jeszcze nie zna, ale ideę ocenia pozytywnie. - Oni te listy analizują, wyłapują braki albo chwalą. Tu nawiązuje się kontakt, dialog. To jest dowodem na to, że ktoś te listy traktuje serio - podkreśla w rozmowie z TOK FM. - Ludzie przez wieki bezdyskusyjnie przyjmowali to co słyszeli z ust duszpasterzy, księży. Bardzo często nie było w tym świadomej pokory, a obojętność i bezrefleksyjność - przyznaje Zając.
- Ta inicjatywa sprawia, że te listy nagle zyskują drugie życie. Ktoś tu mówi jestem chrześcijaninem, więc biskup to dla mnie nie jest byle kto, a pasterz. Zastanówmy się, co ten pasterz chce nam powiedzieć - chwali Zając.
Listy to dobry sposób komunikacji?
Marek Zając przyznaje, że poziom listów pasterskich przez ostatnie lata bardzo się poprawił, chociażby w kwestii języka i poruszanych tematów. - Nie zmienia to faktu, że nie są dobrym sposobem komunikowania się z wiernymi. Forma odczytywania długiego tekstu z ambony, kiedy kazania, homilia jest szansą na ożywiony kontakt ze słuchaczami, nie jest dobrą metodą - ocenia. Dodaje, że listy bywają kłopotem także dla księży, którzy wiedzą, że w czasie ich odczytywania wierni po prostu wyłączają uwagę.
Zbigniew Nosowski zauważa, że listy Episkopatu krytykowane są np. za niekomunikatywny język, a jednocześnie wymaga się od biskupów zajęcia stanowiska. - Jak się pojawia analiza jakiegoś problemu, to przeciętny intelektualista natychmiast szuka czy był na ten temat list pasterski Episkopatu. Jak nie było to ocenia, że Episkopat nie stanął na wysokości zadania - opisuje.
- Pokazuje to, że taka formuła jak list pasterski wystosowany przez Konferencję Episkopatu jest ważny. To jest narzędzie i jak każde może być wykorzystane dobrze lub źle - dodaje.
Od skrajności w skrajność. "To nie może tweet!"
Zając jest przekonany, że wygłaszanie listów z ambon miało swój sens lata temu, w latach 50. i 60., kiedy media nie informowały o głosie Episkopatu. - Teraz jeśli ktoś chce poznać stanowisko Episkopatu ma wiele innych metod - podkreśla.
Ostrzega jednak przed wpadnięciem w drugą skrajność: - Nie może być tak, że Konferencję Episkopatu podsumuje się jednym tweetem - mówi dziennikarz.
"Pole do popisu dla rzecznika"
Jeden z twórców strony Rafał Trojan, powiedział "Gazecie Wyborczej", że serwis ma wsparcie i opiekę kard. Kazimierza Nycza. Zatem wizerunek biskupów patrzących z góry na młodych wiernych jest nieprawdziwy? - Bywa prawdziwy. Biskupi są bardzo różni o czym doskonale wiemy - przyznaje Nosowski. Podaje jednak przykład pozytywny: w listopadzie zeszłego roku abp łódzki Marek Jędraszewski rozpoczął comiesięczny cykl spotkań, gdzie będzie po prostu odpowiadał na pytania obecnych w bazylice archikatedralnej.
Może więc biskupi zaczną regularnie korespondować z odpowiadamy.eu? - Listy pasterskie bywają czasami mdłe i nijakie dlatego, że procedura ich ustalania wymaga konsensusu. Nie można oczekiwać, że będą oficjalne odpowiedzi na komentarze ze strony młodzieży. Mogą być indywidualne inicjatywy poszczególnych biskupów, może to być pole do popisu dla rzecznika Konferencji Episkopatu - podpowiada Nosowski.
-
U wojewody lubelskiego nowe umowy i awanse. "Ludzie są wściekli"
-
Więzień na plebanii. "Księża go porzucili" i nazywają "ciężarem"
-
"Czy pani ma okres?!". Klient przed świętami zmienia się w potwora
-
Wielki odwrót od pracy zdalnej. Co może przyhamować pęd prezesów do ściągania pracowników do biur?
-
Twój kolejny samochód może być chiński. Ceny robią wrażenie
- Miłosz Kłeczek nie wytrzymał na wizji. Zrugał senatora. "Łapy precz"
- "Grozi nam głód na niespotykaną skalę". Jak uniknąć katastrofy?
- Pismo ze szpitala było "w drodze" przez miesiąc. Z niemowlakiem mogło stać się wszystko
- Michał Rachoń znika z kolejnej anteny. Nie on jedyny
- Poruszający apel Ołeny Zełenskiej. "Jeśli to zrobimy, umrzemy"