CBA miało tajne cele do zmiękczania zatrzymanych? Prokuratura sprawdza

Prokuratura sprawdzi, czy istniały tajne cele CBA, które służyły do zmiękczania zatrzymanych. Chodzi o sprawę podejrzanego w 2009 roku o korupcję prezesa Wydawnictw Naukowo-Technicznych Bogusława Seredyńskiego, który nie dojechał do aresztu, tylko przetrzymywany był na komendzie policji w Legionowie.

Dlaczego właśnie tam? Dlaczego CBA nie wykonała nakazu sądu o osadzeniu w areszcie? Co to było za pomieszczenie w legionowskiej komendzie? Na jakich zasadach korzystała z niego CBA? Czy w czasach Mariusza Kamińskiego utrzymywano tajne cele, aby łamać podejrzanych? - czytamy w "Gazecie Wyborczej" .

Na takie pytania chcą znać odpowiedzi warszawski sąd, prokurator Krystyna Nogal-Załuska i pełnomocnik Seredyńskiego mec. Wojciech Piłat.

Przekroczenie uprawnień bądź niedopełnienie obowiązków

- W poniedziałek Prokuratura Okręgowa w Warszawie wdrożyła postępowanie sprawdzające ws. ewentualnego przekroczenia uprawnień bądź niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy CBA w związku z zatrzymaniem Bogusława Seredyńskiego i jego przebywaniem jako osoby zatrzymanej, a potem tymczasowo aresztowanej, w policyjnej izbie zatrzymań w okresie od 23 września do 28 września 2009 roku - powiedział w rozmowie z portalem Gazeta.pl rzecznik prokuratury Dariusz Ślepokura.

Rzecznik zaznaczył, że postępowanie zostało wszczęte z urzędu po zeszłotygodniowym wywiadzie udzielonym przez Bogusława Seredyńskiego telewizji TVN. - Po zapoznaniu się z aktami podejmiemy decyzję o ewentualnym wszczęciu bądź odmowie wszczęcia śledztwa - powiedział Ślepokura.

Bogusław Seredyński został zatrzymany pod zarzutem korupcji przy prywatyzacji wydawnictwa. Łapówkę miała wtedy przyjąć także Weronika Marczuk. W 2011 roku Seredyński i Marczuk zostali oczyszczeni przez prokuraturę z zarzutów.

Teraz Seredyński domaga się w sądzie dwóch milionów złotych odszkodowania. Twierdzi, że po zatrzymaniu przez CBA nie trafił do Aresztu Śledczego na Mokotowie tylko do policyjnej izby zatrzymań w Legionowie. W małej celi, w której rogach 24 godziny na dobę paliły się reflektory, miał spędzić 5 dni. Obecne kierownictwo CBA potwierdza, że były prezes Wydawnictw Naukowo-Technicznych rzeczywiście znalazł się w Legionowie.

TOK FM PREMIUM