Smutna wycieczka "Gazety Polskiej" na Węgry. Zima i intryganci z PKP

- Myślę, że podjęto decyzję, że dano nam najgorsze, co mają. By ludzi zniechęcić. A może zdarzy się coś jeszcze... - Tomasz Sakiewicz zawiesza głos. Szef "Gazety Polskiej" zapowiada donos do prokuratury na PKP za kłopoty z transportem wycieczki na Węgry. Sympatycy "GP" chcieli świętować razem ze zwolennikami prawicowego rządu Orbana. Niestety, świętowanie uniemożliwił gwałtowny atak zimy. Naczelny "GP" podejrzewa jednak, że wycieczka padła ofiarą intrygi Polskich Kolei Państwowych. Co na to PKP?

Organizatorzy "II Wielkiego Wyjazdu na Węgry", sympatyków "Gazety Polskiej", mieli ambitne plany. "Program naszego wyjazdu przedstawia się imponująco, w pociągu pojadą z nami przedstawiciele najważniejszych prawicowych mediów w Polsce, którzy na bieżąco będą relacjonować przebieg naszej podróży do Budapesztu. Pojedzie z nami red. Tomasz Sakiewicz, z którym będzie można porozmawiać. Będzie czas na nocne Polaków rozmowy" - zachęcano uczestników wycieczki.

W piątek w Budapeszcie miały być dwa przemarsze (4,5- i 4-kilometrowy), występy artystyczne, przemówienie premiera Orbana... Organizatorzy kusili uczestników wycieczki, że "Polacy będą mieli zaszczyt iść na czele pochodu - tuż za węgierskimi huzarami".

Skusiło się 600 osób. Do Budapesztu pojechali w czwartek specjalnym pociągiem.

Zima. Czołgi na drogach ratują kierowców

Niestety, w piątek na Węgry uderzyła zima . Był to najgwałtowniejszy atak od kilkudziesięciu lat. Po południu 79 miejscowości było odciętych od świata, a 157 dróg nieprzejezdnych. Wieczorem 288 osób i 722 pojazdów wciąż czekało na uwolnienie ze śniegu. W niektórych miejscach kraju powstały zaspy mierzące nawet trzy metry wysokości. W celu ratowania kierowców wojsko wysłało na drogi czołgi. Pociągi miały gigantyczne opóźnienia.

- Skład z uczestnikami II Wielkiego Wyjazdu na Węgry do Budapesztu jechał ponad 20 godzin - skarżą się uczestnicy. - W drodze do Budapesztu pociąg miał opóźnienie około godziny. Powodem były złe warunki atmosferyczne poza terytorium Polski. Do momentu przekroczenia granicy, czas przejazdu był zgodny z rozkładem jazdy - odpowiada PKP. Na miejscu okazało się, że z powodu ataku zimy odwołano wszystkie państwowe uroczystości i sympatycy "GP" nie mogli uroczyście przemaszerować przez Budapeszt. A gdy ich pociąg opuszczał stolicę Węgier, zepsuła się lokomotywa. Na nową czekano kilka godzin.

Sakiewicz dramatycznie: Pociąg się rozpada

Na miejscu byli "przedstawiciele najważniejszych prawicowych mediów" z kamerą. - Za kilka godzin tu będzie piekielnie zimno. Możemy stracić w ogóle łączność, bo za chwilę komórki zaczną padać. Nie ma żadnego kontaktu z maszynistami węgierskimi, którzy są zapewne przerażeni tym, co się dzieje, bo pociąg się rozpada - tak dramat wycieczki opisywał Tomasz Sakiewicz. Naczelny "GP" podejrzewa, że PKP specjalnie dała im stary skład. "Myślę, że podjęto decyzję, że dano nam najgorsze, co mają. By ludzi zniechęcić. A może zdarzy się coś jeszcze..." - zastanawiał się Sakiewicz. Co? Nie sprecyzował.

- Kto powoła się, że jest z piątki, może dostać darmową herbatę - uspokajał pracownik PKP. - Co herbata pomoże w takiej sytuacji! - zżymał się szef klubów "GP" Ryszard Kapuściński. - Po rusku jest napisane jeszcze na tych wagonach. To są wagony, które mają po 40 lat. Przyjechały maszyny, które miały opróżnić toalety, ale Węgrzy nie mają takich łączy, bo tego się nie produkuje od kilkudziesięciu lat. Takimi wagonami! - mówił. Portalowi Niezależna.pl mówił, że sprawa trafi do prokuratury, bo "PKP zapewniło warunki niebezpieczne dla podróżujących".

Co na to PKP? Odpowiada Zuzanna Szopowska, rzeczniczka spółki PKP Intercity:

- W drodze do Warszawy pociąg miał opóźnienie 310 minut spowodowane defektem węgierskiej lokomotywy niemal zaraz po wyjeździe z Budapesztu. Zaistniała konieczność wymiany lokomotywy, po której należało sprawdzić stan hamulców w wagonach. Po ustaleniu, że skład ma odpowiednią masę hamowania, pociąg wyruszył w dalszą drogę.

- Czy to prawda, że wycieczka dostała wysłużony skład? "Niektóre wagony miały o dwa tygodnie przedłużoną gwarancję, po to tylko, żeby je podpiąć i mogły jechać do Budapesztu. Po powrocie mają być zezłomowane" - zarzucają PKP organizatorzy.

- Wagony należące do PKP IC miały aktualne rewizje i przeglądy, a skład miał odpowiednią masę hamowania. Jeszcze wczoraj zleciliśmy audyt stanu technicznego pociągu po powrocie na teren Zakładu Centralnego w Warszawie. Rewizja nie wykazała nieprawidłowości. Wagony będą nadal wykorzystywane w pracy przewozowej. Czasowy brak ogrzewania w drodze powrotnej był spowodowany defektem węgierskiej lokomotywy.

- Proszę o komentarz do słów organizatorów: "Sprawa trafi do prokuratury. PKP zapewniło warunki niebezpieczne dla podróżujących".

- Stan techniczny pociągu w żadnym razie nie zagrażał bezpieczeństwu pasażerów. Jednocześnie zapewniamy, że ewentualne reklamacje związane z opóźnieniem pociągu oraz warunkami podróży zostaną przez nas potraktowane priorytetowo. Przepraszamy pasażerów za wszelkie niedogodności.

TOK FM PREMIUM