35 lat od skazania Jerzego Kalibabki. "To żaden miłosny Robin Hood, tylko zwykły bandyta"

Jerzy Kalibabka, prosty rybak z Dziwnowa, w ciągu kilku lat uwiódł i okradł setki kobiet. 35 lat temu sąd skazał go za to na 15 lat więzienia. I choć kreowany był na romantycznego amanta, to historycy przekonują, że Kalibabka był socjopatą, który bez skrupułów wykorzystywał i oszukiwał kobiety.
Zobacz wideo

W PRL kreowany na sympatycznego żigolaka, uwodziciela, który już w więzieniu przyjmował dziennikarzy, otrzymywał listy miłosne od fanek, pachniał zagranicznymi dezodorantami, a w końcu został konsultantem przy serialu "Tulipan", który opowiadał o jego "przygodach". To historia Jerzego Kalibabki, przez wielu uważanego za najsłynniejszego casanovę w najnowszej historii Polski.

Z takim obrazem Kalibabki walczy dr Patryk Pleskot, historyk z Instytutu Pamięci Narodowej. - Potrafił sprawnie i sprytnie wykreować mit wokół własnej osoby. Kalibabka twierdził, że spał z dwoma tysiącami kobiet, że działał tylko z miłości, uszczęśliwiał swoje wybranki, że był takim miłosnym Robinem Hoodem. Ale to był zwykły bandyta, złodziej i gwałciciel. 100-procentowy oszust – wyjaśniał w TOK FM dr Pleskot. W wydanej w 2017 roku książce "Przekręt. Najwięksi kanciarze PRL-u i III RP" historyk opisuje prawdziwą historię Kalibabki, odzierając ją przy tym z romantycznego mitu.

Czytaj też: Sylwia Spurek: Kobiety w Polsce nie mówią o doświadczaniu przemocy domowej

Początek

Jerzy Kalibabka urodził się w 1956 roku. Dzieciństwo spędził w Dziwnowie. Przez lata myślał, że zostanie rybakiem, tak jak ojciec. Śmierć mężczyzny sprawiła, że młody Jerzy z takim losem pogodzić się nie chciał. W międzyczasie wyrósł na przystojnego, szczupłego blondyna o niebieskich oczach. Przełom nastąpił w 1977 roku. Pewnego wieczora 21-letni Kalibabka pokłócił się z matką i wyszedł z domu. Długo do niego nie wrócił. Tej nocy poznał i "zbajerował" starszą od siebie brunetkę, swojego pierwszego "kocmołucha", bo tak zwykł określać kobiety. Po dwóch dniach burzliwego romansu Kalibabka zniknął z ubraniami kochanki. Potem zapoznał dwie Niemki, które w peweksie kupiły mu eleganckie ubrania. Przez chwilę trudnił się byciem alfonsem, cinkciarzem. Jednak szybko doszedł do wniosku, że życie z uwodzenia i okradania kobiet będzie zdecydowanie łatwiejsze. - Jestem najprzystojniejszy w tym kraju i nie ma potrzeby, abym niszczył sobie ręce, tylko chamy i motory pracują – miał tłumaczyć później Kalibabka.

"Casanova z Dziwnowa" polował przez 5 lat. Schemat na początku był bardzo podobny. Kalibabka poznawał dziewczyny w różnych miejscach: w pociągach, kawiarniach, na dyskotekach. Często przedstawiał się jako złotnik, co skłaniało kobiety do pokazywania mu swojej biżuterii. Wywiązywał się romans, po czym Kalibabka okradał kochankę, a następnie ją porzucał.

Czytaj też: A gdyby w wyborach głosowały tylko kobiety? "W Sejmie w ogóle nie byłoby sił narodowych i skrajnych" 

Harem Kalibabki

Z jedną z kobiet związał się na dłużej i wyjechał z nią nad morze. Partnerkę bił i zamykał w pokoju, a sam wychodził "na łowy". Często wybierali kwatery, których właściciele mieli nastoletnie córki. Dzięki temu – jak opowiadał Kalibabka – udawało mu się "pukać złote kocmołuchy", bo po wykorzystaniu uwodziciel i jego partnerka znikali z kwatery razem z kosztownościami. Jak opisuje w swojej książce dr Pleskot, Kalibabka w pewnym momencie musiał wymyślić instytucję swoistego "haremu". Jego partnerka zaszła w ciążę. Sprytny Kalibabka znalazł jej 15-letnią służącą, którą wcześniej "zbajerował" i zgwałcił. I w ten sposób uwodziciel mógł wrócić do swoich ulubionych zajęć. One były zamykane w pokoju, a Kalibabka "pracował". Później znudzony "Casanova z Dziwnowa" obie panie zostawił, jednak szybko wrócił do matki swojego dziecka. Znalazł jej kolejną "służącą", więc "harem" nadal działał. A kradzieże trwały, z kwater, w których Kalibabka mieszkał z kochankami, ginęły kosztowności i pieniądze.

Koniec idylli

Początek końca Jerzego Kalibabki to 22 lipca 1981 roku. Wtedy uwodziciel poznał swoją ostatnią "panią" – 16-letnią Małgorzatę Z. Dr Pleskot w książce zwraca uwagę, że w ostatnich miesiącach swojej działalności Kalibabka stał się brutalniejszy. Być może przez to, że nie mógł pożegnać się z matką przed jej śmiercią. Bał się wrócić do domu, bo już wtedy był poszukiwany przez milicję. A zdarzało mu się uciekać przed milicjantami praktycznie w ostatniej chwili.

Ostatnią "panią" traktował tak jak poprzednie. Zamykał ją w pokoju, a w tym czasie sam szukał kolejnych "służących". Głównym testem było odbywanie stosunków seksualnych z Kalibabką w przypadkowych miejscach. W końcu udało się znaleźć odpowiednią kandydatkę. Kalibabka – przez zainteresowanie milicji – musiał zmienić sposób działania. Wykorzystywał do tego swoje kochanki. Panie zwabiały atrakcyjne, często nieletnie dziewczyny, które nosiły biżuterię, proponując korzystną transakcję finansową. Potem pojawiał się Kalibabka i okradał ofiary. Romanse, seks i gwałty stały się dodatkiem do zwykłych kradzieży. Kalibabka doszedł też do wniosku, że zdecydowanie trudniej było się pozbyć rozkochanych dziewczyn, niż je uwieść. Dlatego przestępcze trio wywoziło zwabione dziewczyny do lasu, tam dochodziło do kradzieży i pobić, a jeśli Kalibabka miał "ochotę" to także do gwałtów. Ofiarom robiono zdjęcia nago, które potem oszust mógł wykorzystać do szantażu.

Wpadka

Jerzy Kalibabka został aresztowany 15 kwietnia 1982 roku. Wpadł przez przypadek w restauracji. Milicjant w cywilu skojarzył jego twarz z listem gończym. Wartość wyłudzeń i kradzieży oceniono na 15 mln złotych. W czasie procesu przesłuchano 200 nastolatek, a Kalibabce przedstawiono ponad 100 zarzutów. Spory w tym udział miała Małgorzata Z., którą milicjanci chwalili za fotograficzną pamięć. Kalibabkę skazano na 15 lat więzienia. Wyrok zapadł symbolicznie w święto kobiet, 8 marca 1984 roku. 

Kalibabka odsiedział prawie 10 lat, wyszedł na mocy amnestii w 1993 roku. Przez chwilę próbował wrócić do dawnego życia, ale wciąż borykał się z problemami finansowymi. Ożenił się i dorobił pięciorga dzieci. W ostatnich lata jest o nim cicho, poza udzieleniem wywiadu jednemu z tabloidów, gdzie żalił się, że "miał 2000 kobiet, a teraz sprzedaje pomidory", i jednym występem w telewizyjnym talk show w 2003 roku.

TOK FM PREMIUM